Trwa ładowanie...

Protesty "frankowiczów". Kredytobiorcy domagają się, by rząd poważnie zajął się ich problemami

"Nabici we franka nie damy się bankom" i "banksterom stop" - pod takimi hasłami w kilku miastach Polski protestowały osoby, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich. Domagały się dialogu z bankami i pomocy państwa, w formie przepisów zapewniających dogodniejsze warunki spłat.

Protesty "frankowiczów". Kredytobiorcy domagają się, by rząd poważnie zajął się ich problemamiŹródło: AFP, fot: Fabrice Coffrini
dydahe2
dydahe2

"Nabici we franka nie damy się bankom" i "banksterom stop" - pod takimi hasłami w kilku miastach Polski protestowały osoby, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich. Domagały się dialogu z bankami i pomocy państwa w formie przepisów zapewniających dogodniejsze warunki spłat.

Protesty osób, których zadłużenie wobec banków znacząco się zwiększyło na skutek wzrostu wartości franka do złotego, miały miejsce m.in. we Wrocławiu, Szczecinie, Gdańsku, Łodzi, Krakowie i Warszawie.

- To nie jest manifestacja, to jedynie spotkanie, pokazanie ilu nas jest - mówili uczestnicy protestu we Wrocławiu. Pod pomnik Aleksandra Fredry na wrocławskim rynku przyszło ponad 100 osób, mieli ze sobą transparenty oraz kartki z napisem "bankowe oszustwa";.

- Polacy są przekonani, że my, mający kredyty we frankach, żądamy od nich pieniędzy. My nie chcemy pieniędzy od podatnika, nie chcemy pieniędzy od rządu - chcemy po prostu, by banki przewalutowały na uczciwych zasadach nasze kredyty - mówili reporterowi WP.PL zgromadzeni. Protestujący żądali zmiany prawa.

dydahe2

- Banki nie brały kredytu walutowego. Nie przekazały nam waluty, a frank był tylko wirtualny - powiedział jeden z uczestników protestu. Obecni na Rynku domagali się sprawdzenia przez Komisje Nadzoru Finansowego, czy banki zaciągnęły kredyty w obcej walucie.

- Byliśmy od początku oszukiwani. Banki zarabiały na różnicach kursowych, a nie było nawet mowy, by zaciągnięte przez nas kredyty można było spłacać we franku - dodała jedna z biorących udział w proteście.

- Staramy się zebrać ludzi powiązanych konkretnymi problemami, mających kredyty w konkretnych bankach. Będziemy zajmować się przede wszystkim stroną informacyjną, podczas gdy aspektami prawnymi zajmie się stowarzyszenie "Pro Futuris" - mówił reprezentant Ruchu Obywatelskiego Niewolnicy Banków.

Ponad 100 osób, posiadaczy kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich, demonstrowało na Rynku Głównym w Krakowie. Mieli ze sobą transparent "Banksterom Stop" i domagali się od rządu i banków przyjęcia rozwiązań, które zneutralizują skokowy wzrost wartości szwajcarskiej waluty.

dydahe2

- Jesteśmy tutaj, żeby pokazać się, że jesteśmy normalnymi ludźmi, że chcemy trochę sprawiedliwości, że chcemy trochę zmienić układ sił na linii bank-klient - zaznaczył Tomasz Sadlik, założyciel Stowarzyszenia Obrony Poszkodowanych przez Banki Pro Futuris. Powstało ono pod koniec 2013 r. Zrzesza tych, którzy czują się oszukani przez banki udzielające kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich.

Jak tłumaczyli zebrani, przychodząc na krakowski Rynek chcieli też pokazać, że są zwykłymi ludźmi, którzy ciężko pracują, żeby spłacać kredyt na mieszkanie. - Boli nas mit, że frankowicze to majętne osoby, które z pełną świadomością godziły się na ryzyko wahań kursowych. Tymczasem odmawiamy sobie podstawowych rzeczy, żeby tylko spłacać kolejne, rosnące raty kredytu - mówili.

Niedaleko szczecińskiego magistratu zebrało się w sobotę po południu około 50 osób. Jedna z kobiet, która przyjechała z pobliskiego Stargardu Szczecińskiego, mówiła dziennikarzom, że jest w "dramatycznej sytuacji". Po sześciu latach spłacania kredytu ma 100 proc. więcej do zapłaty. Jak dodała, jest w takim wieku, że nie spłaci kredytu nawet na emeryturze i zostawi go dzieciom.

dydahe2

Mężczyzna, który wziął kredyt we frankach na 20 lat, wypowiadał się w podobnym tonie, nazywając tę sytuację "skandalem". Jak mówił, kiedy brał kredyt, frank był wart 2,2 zł, a teraz sięga prawie 4,4 zł.

Szczecińskiego spotkania nie zgłoszono w urzędzie miejskim. Policja wylegitymowała jednego z uczestników i poinformowała o konieczności rejestracji większych zgromadzeń. Osoby biorące udział w spotkaniu rozeszły się po ponad godzinie - poinformowała zachodniopomorska policja.

Pod hasłami m.in. "Nabici we franka nie damy się bankom", "Banki to rosyjska ruletka w państwie bezprawia", "Tysiące pozwów to kwestia czasu" kilkadziesiąt osób zadłużonych we frankach pikietowało w pasażu Schillera w Łodzi. Podkreślali, że czują się oszukani. Ich zdaniem rząd wiedział, co się dzieje i nie informował klientów banków o zagrożeniu, a obecnie nic nie robi, żeby pomóc ludziom.

dydahe2

- My, jako frankowicze, nie oczekujemy litości, oczekujemy sprawiedliwości. W innych krajach np. na Węgrzech, w Chorwacji ten problem dostrzeżono, u nas rząd nie bardzo chce to dostrzec. Władze powinni zająć jasne stanowisko, jeżeli chodzi o rolę, miejsce, charakter, w jakim występowały banki w tym procederze, bo to proceder na granicy prawa - mówił dziennikarzom jeden z organizatorów pikiety Dariusz Piechulski.

Jedna z kobiet mówiła, że gdy brała kredyt kilka lat temu, jego rata wynosiła 2,6 tys. zł, a obecnie jest to już ponad 4 tys. zł. Michał Owczarski, który także kilka lat temu wziął kredyt we frankach podkreślał, że nikt nie weryfikowali ryzyka czy dochodów.

- Mój doradca powiedział w banku, że jestem OK, mam trójkę dzieci, prowadzę działalność i na pewno sobie poradzę. Mógłbym mieć jeszcze jedno dziecko, ale spłacam kredyt i nie będę go miał. To są koszty społeczne - powiedział łodzianin.

dydahe2

Przypominano, że kredyty w walucie obcej brano przeważnie pod wpływem namów doradców bankowych. Banki nie ostrzegały wówczas, że taki kredyt jest ryzykowny. Mówiono też o zaniedbaniach ze strony Komisji Nadzoru Finansowego, który zgadzał się, by banki takie kredyty oferowały przez banki.

W Warszawie pod Pałacem Prezydenckim "spacerowało" kilkaset osób. Rozżaleni, mówili, że w takiej sytuacji, która nie jest zawiniona przez kredytobiorców, powinno pomóc państwo, regulując przepisy dot. spłat kredytów.

- Chcielibyśmy, by rząd zaczął prowadzić dialog z nami, a KNF zaczął robić swoją pracę - mówił Maciej Janiszewski, jeden z uczestników "spaceru". Jak mówił, banki udzielały kredytów zbyt łatwo; on, jako 22-letni człowiek dostał półmilionowy kredyt. Obecnie rata wynosi dwa razy więcej niż w dniu, w którym się zadłużał.

dydahe2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dydahe2