Trwa ładowanie...
30-10-2014 15:28

Referendum w Szwajcarii okazją dla spekulantów? Frankowych kredytobiorców czekają nerwowe chwile

Już tylko miesiąc został do szwajcarskiego referendum, które z niepokojem obserwować będzie wiele polskich rodzin z frankowymi kredytami na karku. Helweci zdecydują o sile swojej waluty, a zarazem o zdolności kredytowej wielu Polaków. Referendum może nie zmieni wiele realnie, na pewno jednak zwiększy niepokój na rynku, a to da pożywkę walutowym spekulantom. Złotówka przez pewien czas będzie bardziej wrażliwa na wahania.

Referendum w Szwajcarii okazją dla spekulantów? Frankowych kredytobiorców czekają nerwowe chwileŹródło: AFP, fot: FABRICE COFFRINI
d3xsw17
d3xsw17

46 proc. polskich kredytów mieszkaniowych nadal jest nominowanych w walutach. W szczytowym momencie pod koniec 2011 r. było to aż 61,5 proc.

Run na kredyty we franku szwajcarskim trwał do końca 2008 r., kiedy niskie oprocentowanie przyćmiewało ryzyko wzrostu kursu waluty. Od września 2008 r. rozpoczął się marsz w górę kursu franka, potem spadły ceny nieruchomości… wielu kredytobiorców nagle znalazło się pod ścianą. Wartość ich nieruchomości już często nie zabezpiecza kwoty kredytu.

We wrześniu 2011 r. pomocną dłoń Polakom podał Narodowy Bank Szwajcarii (SNB), ogłaszając że będzie dodrukowywał dowolne ilości franka, byle tylko utrzymać poziom kursu do euro na poziomie 1,20. Wszystko to oczywiście nie w celu dogodzenia naszym kredytobiorcom, ale dla utrzymania atrakcyjności eksportu szwajcarskich firm. Towary produkowane przez Helwetów mogły by być po prostu za drogie, co mogłoby w rezultacie doprowadzić ich przemysł do zapaści.
Ruch banku centralnego Szwajcarii uspokoił trochę polskich kredytobiorców, ale po tendencji w strukturze walutowej kredytów mieszkaniowych widać, że Polacy i tak ruszyli do przewalutowywania swoich zobowiązań. Od szczytowego listopada 2011 r. wartość walutowych kredytów mieszkaniowych spadła o 19 proc., podczas gdy łącznie rynek kredytów hipotecznych urósł o 8 proc.

A teraz jeszcze to referendum. Głównym punktem, o którym decydować będą za miesiąc Szwajcarzy, jest zwiększenie minimalnych rezerw złota państwa do 20 proc. Po pozytywnym wyniku głosowania parlament będzie miał trzy lata, żeby nowe prawo wprowadzić w życie. Potem na uzupełnienie rezerw do założonego poziomu bank ma mieć 5 lat.

d3xsw17

Obecnie złoto stanowi 8 proc. wszystkich rezerw Szwajcarii. 15 lat temu było to aż 40 proc., bo utrzymywanie takiego poziomu nakazywała konstytucja. Po zmianie konstytucji SNB rozpoczął wyprzedaż kruszcu. Teraz obywatele zadecydują, czy ma go z powrotem dokupywać.

Jeśli wniosek w referendum nie przejdzie, to mamy sprawę prostą - kurs franka względem euro nadal będzie utrzymywany na poziomie 1,20.

Jeśli natomiast decyzja obywateli będzie pozytywna, wtedy mamy kilka scenariuszy. Sprawa pewna: SNB będzie musiał doważyć rezerwy złota względem m.in. euro. Negatywny scenariusz - tzn. negatywny z punktu dla naszych kredytobiorców - jest taki, że bank zaczyna sprzedawać posiadane obligacje w euro, a za uzyskane środki kupować złoto. Przy założeniu, że obracamy się w ramach już utworzonych rezerw i bank nie dodrukowuje dalej franka, a tylko sprzedaje euro, taki ruch spowodowałby szybki wzrost kursu franka, bo bank wyprzedając euro nie broniłby już poziomu 1,20. Wtedy podawana w mediach prognoza analityka DM BOŚ poziomu 4 zł może się ziścić, bo puściłaby obecna tama, hamująca atak na kurs frank/euro przez spekulantów.
Scenariusz pozytywny jest taki, że SNB nadal stara się nie dopuścić do wzrostu kursu ich waluty i dodrukowuje pieniądz, tyle że częściowo przeznaczając go na zakup złota, a częściowo na interwencje na euro. Dotychczas dodruk szedł na dokupywanie euro, a za te euro kupowano obligacje w euro nominowane. Teraz część środków za puste franki byłaby przeznaczana na kupno złota i problem tylko w tym, żeby dodruk „na złoto” był większy niż dodruk „na euro” w takim stopniu, żeby osiągnąć za ok. osiem lat poziom 20 proc. rezerw.

Skoro jednak za nowe franki Szwajcaria dokupi złoto, to poprzedni właściciel złota raczej nie zostawi sobie tych franków w skarpecie. Najprawdopodobniej puści franki w obieg (sprzeda), wymieniając najpierw na inną walutę globalną czyli albo dolara, albo euro, albo kupi jakiś towar w Szwajcarii.

d3xsw17

"Drukowany" frank i tak trafi więc do obrotu, tyle że w części zostanie wymieniony na dolary, a w części na euro. Sytuacja w porównaniu do dotychczasowego skupu euro zmieniłaby się, ale nie aż tak bardzo jak się niektórym bardziej nerwowym wydaje i to nawet gdyby SNB dodrukowywał tyle samo nowych franków co dotychczas. Wzrost kursu franka powstrzymuje bowiem nie to, że Szwajcarzy kupują za dodrukowane franki akurat euro, ale to, że te puste pieniądze w ogóle się na rynku pojawiają. Wzrost kursu franka powstrzymuje nie to, że Szwajcarzy kupują za dodrukowane franki akurat euro, ale to, że te puste pieniądze w ogóle się na rynku pojawiają.

Ważnym elementem scenariusza pozytywnego jest fakt, że decyzja o zwiększeniu rezerw złota przez Szwajcarię doprowadzi do początkowej paniki i przyśpieszonego przewalutowywania kredytów w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, które nie przeszły na euro i których obywateli najmocniej dotyka problem mocnego franka. A zmiana waluty kredytu to nic innego niż... wyprzedaż franka. Wyprzedawany frank w końcu zacząłby tracić na wartości. Może się w końcu zdarzyć, że masa nowych franków w końcu przekroczy punkt zwrotny i kurs franka dynamicznie spadnie. Podobnie jak kilka lat wcześniej masowy run na kredyty frankowe doprowadził w pewnym momencie do szybkiego jego umocnienia po przekroczeniu masy krytycznej.

Jaki jest scenariusz realny? Pewnie będzie to mix wymienionych wyżej czynników. Początkowo, zaraz po referendum będzie bardzo nerwowo, bo wstępnie oczekiwane będą ruchy z scenariusza negatywnego czyli wyprzedaż rezerw w euro i zamiana na złoto. Wykorzystają to pewnie początkowo spekulanci, podgrzewając nastroje na walutach tych rynków, gdzie problem kredytów frankowych jest znaczący. Osłabi się więc pewnie początkowo kurs złotówki względem euro, a więc i w konsekwencji franka.

d3xsw17

Potem okaże się, że jest jeszcze czas i przez co najmniej pięć lat po referendum - a pewnie i osiem, bo parlament nie będzie się śpieszył z wprowadzeniem nowego prawa - SNB będzie bronił poziomu 1,20, w międzyczasie powoli dokupując złoto i nerwowość zacznie się rozchodzić w czasie. Czyli jeszcze długo realnie się nic nie zmieni, a spekulanci zaczną odpuszczać walutom krajów frankowych kredytobiorców... i wszystko w końcu wróci do normy.

Szwajcarskie referendum powinno jednak dać do myślenia tym, którzy obawiają się zmiany waluty swoich zobowiązań na złotówki. Wielość czynników, które mogą wpłynąć na ryzyko wzrostu ich problemów finansowych, a jednocześnie niskie obecnie oprocentowanie kredytów w złotych, powodują, że decyzję lepiej podjąć prędzej niż później. Niektórzy oczywiście podjąć jej po prostu nie są w stanie, bo obecny kurs franka i niższe ceny mieszkań sprawiają, że wartość kredytu jest większa niż mieszkania. Ci niestety muszą uzbroić się w cierpliwość i trzymać nerwy na wodzy, bo referendalne zawirowania zapewne przeniosą się na nasza walutę. Trzeba zacisnąć zęby i to po prostu przeczekać.

Jacek Frączyk

d3xsw17
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3xsw17