Trwa ładowanie...

Ile zarabia dostawca pizzy?

Jak się okazuje jednak, profesja ta niesie za sobą sporą dawkę niebezpieczeństwa.

Ile zarabia dostawca pizzy?
d27ht5q
d27ht5q

50 zł za dzień pracy, do tego 3 zł od jednego zamówienia. 30 zł za paliwo. Plus, oczywiście, napiwki. Na ogół nieduże, 2 do 3 zł, albo końcówki rachunków. W sumie ponad 2 tys. miesięcznie. Na takie zarobki może liczyć dostarczyciel pizzy w Warszawie. Praca stała lub dodatkowa, dla kogoś z własnym samochodem lub „na skuter”. Małe pieniądze za duże ryzyko.

Ofiary wypadków i napadów

W USA dostawca pizzy plasuje się w pierwszej dziesiątce najbardziej ryzykownych zawodów. Przyczyny są dwie. Pierwsza to ogromny tłok na drogach. "Pizza-mani" na motorkach są ruchliwi i wcisną się wszędzie, ale często gubi ich pośpiech. Pizza stygnie, klient niezadowolony to mniejsza szansa na napiwek i minus dla firmy. Dlatego, spiesząc się, często przeceniają swoją sprawność jako kierowców i stają się ofiarami wypadków. Drugą przyczyną są częste napady na dostawców. Łup bandytów najczęściej nie jest duży, bo ile pieniędzy może mieć przy sobie dostarczyciel pizzy? Bonusem jest sama pizza, którą napastnik może zabrać i zjeść gdzieś w krzakach.

Amerykańscy ubezpieczyciele wymagają od policji szczegółowego monitorowania, kto i jak często pada ofiarą rozbojów. Dlatego wiadomo, że dostawcy jedzenia są w grupie zwiększonego ryzyka. W Polsce nikt takich statystyk nie prowadzi. Napad to napad. Policja nie odnotowuje, czy napadnięty wiózł pizzę, czy był, dajmy na to, listonoszem. Sami dostawcy przyznają jednak, że sytuacje ryzykowne przytrafiają im się dosyć często.

- Jeździłem z pizzą od blisko roku. Nie byłem tym zachwycony, ale na jaką pracę może liczyć student? – pyta, wzruszając ramionami, Sebastian z Gdańska. – Jeśli nie masz doświadczenia ani znajomości, wybór jest marny. Zacząłem prace razem z bratem. Ten niestety miał strasznego pecha, jak rzadko. Pierwszy kurs, i zaliczył spotkanie z trzema bandziorami. Pobili go i zabrali pizze. Powiedzieli, że należało mu się za to, że nie ma kasy. A nawet jakby miała kasę to by dostał za brak pizzy.

d27ht5q

Za drugim razem brata Sebastiana stuknął rozpędzony volkswagen. Skuter do naprawy, otarta i zwichnięta ręka. – Kariery w tej branży to on nie zrobi – kręci głową Sebastian.

Najgorsze jest to, że zdarzają się napady bez przyczyny. Jacek, kolega Sebastiana, wspomina spotkanie z dwoma osobnikami na jednym z gdańskich blokowisk. – Niosłem pizzę do ostatniego klienta. Miałem przy sobie trochę gotówki. Rzuciły się na mnie jakieś typy. Zaliczyłem kilka ciosów, parę kopniaków. Wszystko odbyło się w kompletnym milczeniu. Niczego mi nie zabrali. Nawet pizzę udało mi się uratować. I to mnie chyba przeraziło najbardziej, że można pobić kogoś ot tak, bez żadnego powodu.

Dla jednych praca, dla innych – zabawa

Sebastian przyznaje, że kokosów w tej pracy nie ma. – Ale dwa tysiące przekraczam spokojnie. Raz zdarzyło mi się trafić na kompletnie pijanego gościa. Wcisnął mi stówę i wybełkotał, żebym spadał. Innym razem znalazłem się w środku babskiej imprezy. Panie bawiły się świetnie. Chciały mnie zatrzymać na dłużej. Były bardzo miłe, ale, jak by to powiedzieć, sporo ode mnie starsze. Na szczęście zadzwonili z firmy pytając, gdzie jestem.

Oddaliłem się więc z lekką ulgą.

"Pizza - mani" dzielą sobie czasami klientów na kategorie. Według nich, kobiety wybierają pizze z warzywami i owocami, ewentualnie z tuńczykiem. Wiadomo, dbałość o linię. Biznesmeni nie stronią od droższych ofert. Pizza z kiełbasą – to na bank będzie facet, często gruby albo napakowany. Pizze najtańsze wybiera przeważnie młodzież.

d27ht5q

A jak to wygląda od drugiej strony? - W pracy siedzi nas kilkunastu w wielkim pomieszczeniu. Z zamawiania pizzy zrobiliśmy już prawdziwy rytuał – opowiada Arek, informatyk. – Niemal każdego dnia pada pytanie: to co, zamawiamy? Najpierw celebra z wyborem pizzerii. Potem każdy zamawia pizzę dla siebie. Trwa to długo, bo jest okazja, żeby się oderwać od pracy. Dla nas zamawianie pizzy to trochę zabawa, przerywnik od zajęć. Dostawcom pizzy nie zazdroszczę. Ci, których widuję są zawsze w pędzie, spóźnieni, czasem opryskani błotem, mokrzy. I jeszcze dostaje im się od klientów, że późno, że pizza zimna. Nie zamieniłbym się z nimi na pracę – konstatuje informatyk.

Tomasz Kowalczyk
/AS

d27ht5q
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d27ht5q