Kilkadziesiąt tysięcy Polaków mieszka na działkach. Sporo ryzykują, ale nie mają wyjścia
- Przeniosłem się na działkę z własnej woli i bez przymusu. Głównym powodem były oczywiście finanse. Za wynajem mieszkania musieliśmy z żoną płacić 1500 złotych plus opłaty. Jak na Warszawę kwota i tak nie była porażająca. Ale kompletnie rozwalała nam budżet – mówi w rozmowie z WP Finanse Jacek (imię zmienione).
Jak zamieszkał na działce? To proste – po prostu ją kupił. W teorii jest to dość skomplikowane, w praktyce wszystko zależy od organizacji zarządzającej konkretnym zespołem ogródków działkowych. Trzeba po prostu zostać działkowcem, czyli wstąpić w szeregi Polskiego Związku Działkowców. PZD składa się z ROD-ów, czyli Rodzinnych Ogródków Działkowych. Każdy taki zespół działek w Polsce ma własny zarząd, komisje, pobiera od członków opłaty. I rządzi niepodzielnie na swoim terenie.
Powstanie Parku Naukowo-Technologicznego w Opolu i jego znaczenie dla rozwoju gospodarczego regionu
Teoretycznie trzeba się zapisać w szeregi członków danego ROD i czekać na przydział działki. Ale większość ROD-ów daje możliwość odkupienia działki od jej właściciela. Ceny zależą oczywiście od lokalizacji. Działka za miastem może kosztować kilka tysięcy złotych, okolice większego miasta to 5-10 tysięcy. Obrzeża dużego miasta to kilkanaście do dwudziestu kilku tysięcy. Najcenniejsze są działki w centrach miast – potrafią kosztować kilkadziesiąt tysięcy złotych.
W Warszawie ogródki działkowe zajmują na przykład całe hektary Mokotowa. Budzą przy tym sporo emocji. Bo na takie tereny chrapkę mają deweloperzy, ale działkowcy to potężna armia i żadna władza z nimi nie zadrze. Działki w centrach miast budzą też zazdrość osób, które chciałyby coś takiego mieć. W rzeczywistości układy w takich ROD-ach są zabetonowane i nie dostanie się tam nikt z zewnątrz. No chyba, że dysponuje potężną gotówką.
Dom w cenie kuchni
Jacek znalazł działkę w jednej ze skrajnych dzielnic Warszawy.
– Za grunt i całoroczny domek zapłaciłem łącznie 40 tysięcy złotych. Miałem odłożone z pracy za granicą. W inny sposób nic bym z tymi pieniędzmi nie zrobił. Nie wystarczyłoby nie tylko na mieszkanie, ale nawet na wkład własny. Zdecydowaliśmy z żoną, że kupimy sobie działkę i na niej będziemy mieszkać – opowiada.
Nie chce ujawniać publicznie, o jaki ROD chodzi. Ale w promieniu kilkuset metrów ma wszystko, czego potrzebuje: jest spore centrum handlowe, dyskonty, przystanki tramwajowe i autobusowe, szkoły, przedszkola.
- Wiem, że teoretycznie mieszkanie na działce nie jest legalne. Ale wiem też, że u nas nic mi nie grozi, zarząd przymyka na to oko. My nie hałasujemy, nie robimy imprez, jesteśmy spokojni. Sąsiedzi przecież widzą, że u nas na działce prawie cały czas ktoś jest, ale złego słowa nie powiedzą. Bo wiedzą, że ich działki są w miarę bezpieczne, nikt się nie będzie do nich włamywał – opowiada Jacek.
Dodaje, że w miejscu, gdzie mieszka z rodziną, przebywa sporo innych osób.
– Wieczorem pali się kilka świateł, jest i kilka świeczek. Mieszka tu kilku alkoholików, ale są spokojni. Jest trochę osób bezdomnych, ale mamy też "normalsów". Takich jak my, którzy nie są biedni czy z nałogami, ale nie widzą sensu w wywalaniu pieniędzy na to, żeby mieszkać kilometr dalej w wielkim blokowisku. U nas jest przynajmniej cicho i spokojnie, są ptaki, drzewa, czyste powietrze – wymienia jednym tchem.
Problem faktycznie istnieje, ale nikt go nie bada. Zrobiła to kiedyś Najwyższa Izba Kontroli. Okazało się, że w zaledwie sześciu zbadanych gminach na działkach mieszka około tysiąca osób. Niedługo później wyszło na jaw, że w samym okręgu poznańskim altanę jak swój dom traktuje ok. 4000 ludzi, z czego 1700 jest nawet zameldowanych na działce - choć to teoretycznie niemożliwe. Byli i tacy, którzy na działkach mieszkali od 40 lat.
Mam na przedmieściu domek, a w tym domku, woda, gaz
Jacek pytany o warunki życia mówi, że ROD-y to nie średniowieczna wieś.
- Woda, prąd, kanalizacja – wszystko jest. Domek nie jest duży, ale kawalerka tej wielkości kosztowałaby nas 350 – 400 tysięcy. A opłaty wynosiłyby 400-500 zł miesięcznie, a nie 200-300, jak u nas.
Przyznaje, że mimo wszystko mieszkanie na działce ma sporo minusów.
– Teoretycznie jest to niezgodne z prawem. Ale przecież nikt mnie stąd nie eksmituje, na działkach niewiele osób przejmuje się przepisami. Wyrzuci ktoś rodzinę z dzieckiem? Kilku sąsiadów postawiło sobie murowane piętrowe domy. I co? Nic, też sobie mieszkają, zapraszają kumpli na wódkę i grilla. Wszystko można, byle nie przeszkadzać innym – mówi.
Wszystko zależy oczywiście od władz konkretnego ROD-u. Jeden przymyka oko na wielkie murowane domy, inny chce regulować wysokość trawy i gatunki marchwi, jaką mogą uprawiać działkowcy.
Mimo wszystko są oni potężną armią. W Polsce jest ok. 950 tysięcy działek skupionych w ponad 4500 ROD-ów. Kilka lat temu działkowcy bez wysiłku zebrali ponad 920 tysięcy podpisów pod wnioskiem o odrzucenie ustawy, która ograniczałaby ich prawa. Z taką armią nikt nie chce walczyć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl