Kurs dolara może dobić finanse. Państwa jak frankowicze
Od początku roku kurs złotego do amerykańskiego dolara spadł o ponad 13 procent. Dolar umocnił się do większości walut na świecie. Koniec dodruku i planowane zacieśnienie polityki pieniężnej przez amerykańską Rezerwę Federalną powodują, że w czasie, kiedy wszyscy inni pieniądze dodrukowują, dolar zyskuje na popularności. Mimo że Polska spłaciła w tym roku część dolarowego zadłużenia, to silne powiązanie ze strefą euro powoduje, że tracimy na spadkach kursu złotego. Dużo poważniejszą niż my sytuację, podobną do frankowiczów ma wiele państw na świecie, nawet niektórzy z naszych bliskich sąsiadów.
Od początku roku złoty osłabił się do amerykańskiego dolara o ponad 13 procent i przekroczył poziom 4 zł. Koniec dodruku i planowane zacieśnienie polityki pieniężnej przez amerykańską Rezerwę Federalną powodują, że w czasie, kiedy wszyscy inni pieniądze dodrukowują pieniądze, dolar wciąż zyskuje na popularności. Decyzję o sprzedaży polskiego długu w dolarach podjął Jacek Rostowski, minister finansów w rządzie Donalda Tuska. Wszystko wskazuje, że konsekwencje tego posunięcia będzie musiał teraz ponieść rząd Beaty Szydło. I marną pociechą jest, że inne kraje są w jeszcze gorszej sytuacji niż Polska.
Od początku roku nasz Skarb Państwa spłacił 1,44 mld dolarów zadłużenia zaciągniętego w walucie amerykańskiej, zmniejszając jego wartość na koniec września do 13,5 mld dolarów. Mimo że według obecnego kursu złotego spłacone 1,44 mld dolarów to 5,7 mld złotych, to w budżecie zadłużenie w amerykańskiej walucie spadło, po przeliczeniu na złotego, tylko o 1,42 mld złotych. Skąd ta różnica?
Jest za to odpowiedzialny tegoroczny 13-procentowy spadek kursu złotego względem dolara, przez co per saldo straciliśmy 4,3 mld złotych (5,7 mld zł minus 1,4 mld zł), czyli 113 złotych w przeliczeniu na każdego Polaka, włączając w to noworodki i staruszków. Dług pozostały do spłacenia jest po prostu dużo więcej wart niż na początku roku w przeliczeniu na naszą walutę.
*Przypomina to sytuację frankowiczów, którzy mimo spłacania rat kredytu, ze względu na zmiany kursowe, mają do oddania często większy dług w złotym, niż kiedy go zaciągali. *
Ze strony wielu ekspertów po marszu franka szwajcarskiego w górę od połowy 2008 roku usłyszeć można było, że kredytobiorca powinien brać pożyczki tylko w walucie, w której zarabia. Ciekawe, że tych uwag nie odnosi się do naszego rządu, który od kilku lat aż 1/3 zadłużenia brał za granicą, podczas gdy zarabia przecież głównie w złotówkach.
Nikt uwag nie robił w 2011 roku, kiedy budżet zarządzany przez ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego zaciągnął prawie 4 mld dolarów długu i to w czasie, kiedy złoty tracił do dolara podobnie jak teraz w 2015 roku, a frankowicze od paru lat byli odsądzani od czci i wiary za swój brak rozsądku.
Od 2011 roku do dziś złoty stracił do dolara ponad 35 proc. i tyle też w ciągu czterech lat jesteśmy „do tyłu” z powodu tego, że rząd zdecydował się brać dług w dolarze.
Licząc razem z długami firm, Polska była zadłużona za granicą w połowie roku na kwotę 341,5 mld dolarów, z czego dług sektora rządowego to 134,8 mld dolarów. Prawie jedna piąta tej kwoty to dług w dolarach.
Zadłużenie w dolarach stanowiło we wrześniu 6,1 proc. łącznego długu skarbu państwa, ale już 18 proc. zadłużenia zagranicznego.
Zmiana kursu dolara do złotego src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1420153200&de=1448319600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=USDPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Inni mają gorzej. Komu zagraża bankructwo przez umocnienie dolara?
Kraje, które bardzo wierzyły, że dolar będzie wiecznie słaby, a wykorzystały sytuację niskich stóp procentowych oraz dostępność kapitału, żeby pozyskać pieniądze na państwowe wydatki, ponoszą teraz tego konsekwencje. Muszą mierzyć się ze wzrostem kosztów utrzymania zadłużenia liczonego w lokalnych walutach, przy jednoczesnym spadku cen surowców, na których często opierają kondycję swoich gospodarek.
Do takich krajów należy większość państw Ameryki Łacińskiej z racji dużych związków gospodarczych z USA, w Europie Turcja i Rosja, a w Unii Europejskiej Litwa i Łotwa.
Jak podaje bank centralny Brazylii, której waluta straciła najbardziej względem dolara, łączne zadłużenie zagraniczne rządu wynosiło na koniec września 266,9 mld reali. Od początku roku urosło o aż 51,7 mld reali, czyli o 24 proc. Każdy z ponad 200 milionów obywateli kraju ma więc do spłacenia 249 reali więcej (kurs reala jest zbliżony do złotego). W tym czasie kurs reala do dolara spadł o 40 proc. Dolar stanowi ponad 90 proc. zadłużenia państwa. Rząd spłacił co prawda w tym roku część dolarowych kredytów, poprzez zwiększenie długu wewnętrznego o 148 mld reali (do 3,5 bln reali, +4 proc.), ale kurs walut zrobił swoje.
Ze wzrostem kursu dolara w Brazylii wiążą się nie tylko problemy budżetu państwa. Na gigantyczne kwoty w dolarach zadłużone są również brazylijskie firmy. Z 714 mld dolarów zadłużenia zagranicznego kraju, dług rządowy stanowi zaledwie 10 proc.
Problemy związane z kursem dolara ma w tym roku gigant naftowy Petrobras, w którym większość udziałów ma skarb państwa. Zadłużenie spółki w tym roku wzrosło o 44 proc. do 506,6 mld reali, choć spółka spłacała dług zagraniczny, bo wyrażony w dolarach spadł o 4 proc. Jednocześnie spadała jednak cena ropy naftowej, co łącznie z wzrostem wartości zadłużenia dało aż 3,76 mld reali (1 mld dolarów) straty w trzecim kwartale.
W Ameryce Łacińskiej do mocno zadłużonych w dolarze należą również Wenezuela, Argentyna i Meksyk.
Bank centralny pierwszego z tych krajów w tym roku przestał nawet publikować dane o gospodarce i analitycy podejrzewają, że ma to związek z potencjalnym zatrzymaniem płatności za długi zagraniczne. Inflacja w tym roku ma wynieść około 85 procent. W 2013 roku dług zagraniczny Wenezueli miał wartość 118 mld dolarów, z czego 96 proc. była denominowana w dolarach. Gospodarka kraju oparta jest na eksporcie ropy naftowej, którego ma największe zasoby wśród krajów OPEC.
Nieco bezpieczniejszą sytuację mają Argentyna i Meksyk, bo ich dług zagraniczny, choć pokaźnych rozmiarów - prawie 150 mld dolarów w przypadku Argentyny i 443 mld Meksyku - jest denominowany w dolarze odpowiednio w 65 proc. i 50 proc.
Turcy najbardziej przywiązani do amerykańskiej waluty w Europie
W Europie najbardziej przywiązana do długu w dolarach jest Turcja. W amerykańskiej walucie denominowane jest około 60 proc. zadłużenia państwowego, co przekłada się na kwotę 50 mld dolarów w połowie bieżącego roku.
W samej Unii Europejskiej względnie wysoki poziom długu wyemitowanego w dolarze mają tylko Litwa i Łotwa, choć oba kraje stopniowo go redukują. Litwa w 2014 r. zmniejszyła udział dolara w długu zagranicznym do 35,8 proc. z 39,2 proc. rok wcześniej. W przypadku Łotwy udział ten wzrósł do 23,7 proc. z 22,9 proc. w 2013 r., co jest jednak wynikiem zmiany kursu dolara do euro.
Rosja i Białoruś zadłużone w dolarach
Silną pozycje dolarową w zobowiązaniach ma Rosja. Dług zagraniczny kraju, obejmujący zadłużenie państwa i firm, denominowany w walutach obcych miał w połowie roku wartość 444 mld dolarów, z czego dług państwa to tylko 19 mld dolarów. Najbardziej zadłużone w walutach obcych są przedsiębiorstwa - 180 mld dolarów; i banki - 126 mld dolarów; a 111 mld dolarów stanowi zadłużenie wobec inwestorów bezpośrednich.
Stopy procentowe banku centralnego są na poziomie 12 proc., co sprawia, że spółki chętnie pożyczają w walutach obcych. To jednak naraża je na ryzyko kursowe. W tym roku rubel do dolara stracił tyle, co złotówka, czyli 13 proc., licząc jednak od listopada 2014 roku, strata jest już ponad 30-procentowa.
Mocny dolar może być problemem dla producenta rur TMK, wytwarzającego rury dla Gazpromu. Aż 65 proc. zadłużenia firmy zostało zaciągnięte w dolarach i euro i spółka stara się o uzyskanie lepszych warunków kredytów. Rosnieft, główny eksporter ropy z Rosji, który cierpi z powodu niskich cen ropy, w tym roku miał spłacić aż 19,5 mld dolarów długu.
Razem z Rosją z powodu umacniania kursu amerykańskiej waluty płacze Białoruś. Z 39,1 mld dolarów długu zagranicznego, aż 95,8 proc. denominowane jest w dolarach.
Dolar będzie się dalej umacniał
Zdaniem Williama Dudleya z nowojorskiego oddziału FED, który zabrał głos w piątek 20 listopada, Rezerwa Federalna powinna być wkrótce gotowa na podwyżkę stóp procentowych, gdyż rosną oczekiwania jej członków co do odbicia inflacji oraz trwałej stabilizacji na rynku pracy. Z kolei w opinii przemawiającego również w piątek Jamesa Bullarda z FED z St. Louis, gospodarka wkracza w okres boomu, co będzie się wiązać ze spadkiem stopy bezrobocia w okolice 4 proc. Dodał, że po pierwszej podwyżce stóp procentowych rynek powróci do niepewności i spekulacji, co do posunięcia FED na każdym posiedzeniu.
Te wypowiedzi dają inwestorom coraz większą pewność, że dojdzie do pierwszej od dekady podwyżki stóp procentowych Fed na posiedzeniu 15-16 grudnia. Prawdopodobieństwo podwyżki o 0,25 punktu procentowego szacowane jest przez inwestorów terminowych na giełdzie w Chicago na 74 proc.
W sytuacji, gdy większość banków centralnych świata obniża stopy procentowe i prowadzi dodruk pieniądza, spodziewana podwyżka Fed już umacnia dolara. Wzrosną stopy procentowe amerykańskich papierów dłużnych, czyli cały świat finansowy znajdzie w końcu miejsce, gdzie można nie dość że bezpiecznie zaparkować wielkie pieniądze, to jeszcze liczyć na większe oprocentowanie. To powoduje skup dolara i wzrost jego wyceny.
Cieszą się z tego Chińczycy, którzy większość rezerw z nadwyżek eksportowych trzymali w amerykańskich obligacjach. *Traci na tym jednak Polska, która jest jednym z krajów najbardziej na świecie zadłużonych w walutach obcych. *Według danych Banku Światowego na połowę roku wyprzedza nas w tym wśród krajów rozwijających się tylko Indonezja, której dług rządowy 93 mld dolarów jest od naszego większy o 6 mld dolarów. W Europie w zadłużeniu dolarowym wyprzedzają nas nominalnie, według danych Eurostatu, tylko Niemcy, jednak w ich przypadku to tylko niecałe 2 proc. całości zadłużenia rządu przy naszych ponad 6 procentach.
Silne powiązanie handlowe naszej gospodarki ze strefą euro sprawia, że naturalne jest, iż finansowania szukamy we wspólnej walucie, jednak jeśli chodzi o dolara, ryzyko jest wysokie i stawia pożyczających, w tym Skarb Państwa, w gronie frankowiczów.