Jednolita cena książki. Tak Polska Izba Książki chce walczyć o księgarnie

"Książka to nie kiełbasa i nie powinna być sprzedawana w promocji" – uważa Polska Izba Książki i chce ujednolicenia cen nowych wydawnictw. Projekt ustawy o jednolitej cenie książki zakłada, że przez pierwszy rok od premiery nie można obniżać jej ceny. Słowem: żadnych promocji. Propozycją zainteresowało się Ministerstwo Kultury. Przeciwnicy uważają, że będzie "jak za komuny", a zwolennicy powołują się na Niemcy, Francję czy Hiszpanię, gdzie takie prawo obowiązuje. Polska Izba Książki liczy teraz na poparcie Prawa i Sprawiedliwości.

Jednolita cena książki. Tak Polska Izba Książki chce walczyć o księgarnie
Jacek Bereźnicki
Mieszko Rozpędowski

Czy to koniec taniej książki? Polska Izba Książki domaga się wprowadzenia 12-miesięcznej ochrony dla nowości wydawniczych. Jak to ma działać? Wydawca ustali jednolitą cenę książki, którą umieści na okładce wraz z miesiącem wydania. Wskazana przez ministra kultury jednostka wpisze jej cenę do specjalnego rejestru.

Następnie w ciągu 12 miesięcy książka będzie sprzedawana we wszystkich punktach w całej Polsce w jednej cenie. Dopiero po roku o jej cenie zadecyduje już sam sprzedawca. Projekt zakłada, że po 6 miesiącach wydawca może wycofać cały nakład książki ze wszystkich sklepów w Polsce i ustalić jej nową jednolitą cenę przez pozostały okres "ochronny". Ustawa nie obejmie m.in. sprzedaży wysyłkowej książek z kraju za granicę. Po co nam ujednolicenie cen?

- W siłę urosną małe księgarnie, zyskają dzięki temu, że cena książki przez 12 miesięcy będzie wszędzie taka sama – komentuje Adam Szaja, autor bloga Smak książki. - Obojętnie, czy pójdziemy do małej księgarni czy do dużej sieciówki, za książkę zapłacimy dokładnie tyle samo – dodaje w rozmowie z reporterką Telewizji WP.

Według Polskiej Izby Książki nowelizacja ustawy zwiększy nakłady tzw. książek ambitnych, które giną wśród promowanych na półkach "bestselerach". Księgarnie przegrywają w wojnach cenowych z dyskontami i dużymi sieciami handlowymi, które popularne tytuły sprzedają w obniżonych cenach. Przecena o 20-30 proc. gorącego tytułu jest równoznaczna z obniżeniem dochodów autora, wydawcy i sprzedawcy. Polska Izba Książki reprezentuje m.in. wydawców, księgarzy, hurtowników czy drukarzy i o interesy tych najmniejszych chce walczyć.

Najszybciej w branży księgarskiej rośnie rynek e-commerce, który zdominowali globalni gracze. Księgarnie internetowe cieszą się największym zainteresowaniem wśród Polaków kupujących książki, a to zagraża stacjonarnym placówkom i lokalnym centrom kultury czytelniczej, których liczba drastycznie maleje.

Na początku lat 90. w Polsce działało ok. 3 tys. księgarń. Obecnie mamy ok. 1,8 tys. punktów księgarskich, ale sprzedaż stacjonarna książek odbywa się głównie w największych sieciach handlowych. Średni nakład książki zmalał z 10 tys. egzemplarzy do 3 tys. sztuk. Poziom czytelnictwa w Polsce w ciągu ostatnich 3 lat wyniósł ok. 37 proc. W rozwiniętych krajach Unii Europejskiej wynosi 70-90 proc. Cała branża wydawnicza generuje w Polsce 3,5 mld zł przychodów rocznie. Jak porównuje PIK – branża piwna generuje ponad 14 mld zł. Nowa ustawa ma to zmienić.

Rabaty 5, 15 i 20 procent

W projekcie przewidziano wyjątki. Jednym z nich jest zapis o możliwość odejścia od jednolitej ceny w postaci naliczenia 5 proc. rabatu. Dopuszczone może być też uwzględnienie 15 proc. obniżki dla osób kupujących na targach książki. Jednak po dokonaniu opłaty wejściowej na takie wydarzenie - w zasadzie wydamy tyle samo. Z kolei odrębne rabaty przysługiwałyby instytucjom kultury, placówkom oświatowym czy uczelniom wyższym. Wysokość takiego rabatu to maksymalnie 20 proc.

Inną niż jednolitą cenę sprzedawca mógłby zaproponować klientowi tylko w przypadku, jeśli sprzedawany egzemplarz książki jest wadliwy. Taniej kupimy więc książę nową, ale uszkodzoną czy wybrakowaną.

Przeciwnicy pomysłu uważają, że nowa ustawa doprowadzi do podwyżek cen, a to przełoży się na spadek liczby sprzedawanych książek. PIK zakłada jednak, że po wprowadzeniu nowego prawa, w ciągu 4 lat ceny książek zdrożeją zaledwie o 10 proc. Obecnie książki drożeją w tempie 3-4 proc. rocznie.

Dlaczego mielibyśmy płacić jedną cenę za nowe książki? Polska Izba Książki tłumaczy, że branża księgarska i wydawnicza jest jedynym rynkiem w Polsce, w którym nowe produkty na starcie sprzedaje się z 30 proc. rabatem. Dodatkowo płatności w dostawach wydawca-księgarnia regulowane są po 6-9 miesiącach, co jest zabójcze dla branży. Ujednolicenie cen ma m.in. zwiększyć i utrzymać rozwój sieci księgarskiej, wykluczyć nieuczciwą konkurencję, wspierać czytelnictwo w Polsce, poprawić sytuację mikro przedsiębiorców zajmujących się sprzedażą książek i zwiększyć kanały dystrybucji ambitnych książek w Polsce.

A co jeśli sprzedawca nie zastosuje się do przepisów? Naruszenie ustawy będzie karane grzywną jako czyn nieuczciwej konkurencji.

Polska Izba Książki deklaruje, że propozycja ustawy jest zgodna z Konstytucją RP, z prawem europejskim i z zasadami wolnego rynku.

Jednolita cena książki na świecie

Okazuje się, że podobne regulacje obowiązują w większości państw UE z Europy Zachodniej. Ustawy lub specjalne porozumienia o stałych cenach wprowadziły m.in. Niemcy, Francja, Hiszpania, Włochy, Portugalia, Szwajcaria, Austria, Holandia, Grecja, Słowenia czy Chorwacja.

Jednolita cena książki obowiązuje także poza Europą. Wprowadziły ją Japonia, Korea Południowa, Argentyna i Meksyk. Przygotowania do ujednolicenia cen nowych wydawnictw rozpoczęły Kanada oraz Brazylia.

Z takiego prawa zrezygnowały natomiast Wielka Brytania, Islandia, Belgia, Dania, Szwecja i Finlandia.

Jeśli Ministerstwo Kultury poprze projekt ustawy, to nowe prawo w Polsce zacznie obowiązywać w ciągu 6 miesięcy od dnia ogłoszenia. Półroczne vacatio legis to czas na dostosowanie się do znaczących zmian, jakie zaczęłyby obowiązywać w kraju. Piotr Gliński, wicepremier i minister kultury nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji o ujednoliceniu cen nowych książek. Trwają konsultacje.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (17)