Mówili, że dzwonią w sprawie przedłużenia umowy. Teraz zapłacą karę

Dzwonili głownie do osób starszych. Podawali się za przedstawicieli dotychczasowego operatora telekomunikacyjnego i oferowali zmianę warunków umowy. W efekcie wprowadzeni w błąd podpisywali niekorzystne dla siebie umowy.

Mówili, że dzwonią w sprawie przedłużenia umowy. Teraz zapłacą karę
Źródło zdjęć: © Eastnews | East News
Agata Kalińska

09.01.2017 | aktual.: 09.01.2017 11:50

- Co to jest za firma co do mnie dzwoni?

- Biuro obsługi klienta dla klientów Orange

- Bo ja do Netii należę, proszę pani.

- No to dobrze. To jest dla klientów Netii jak najbardziej.

Takie rozmowy odbywali z ludźmi przedstawiciele spółki PGT z Warszawy, działającej pod marką "Telefonia Polska Razem". Przedstawiali ofertę telefonicznie, po czym kurier odwiedzał klienta w domu. Klienci myśleli, że przedłużają umowę z dotychczasowym operatorem, ale okazywało się, że podpisali nowy kontrakt - właśnie z PGT.

Zawarcie nowej umowy było dla klientów wyjątkowo niekorzystne, ponieważ oznaczało rozwiązanie kontraktu z dotychczasowym operatorem. Trzeba więc było płacić kary. Mało tego, konsumenci nie otrzymywali umowy, więc nie wiedzieli, że ją zawarli. Nie wiedzieli też, że mogą od niej bezpłatnie odstąpić, jeśli zrobią to w ciągu 14 dni. Po tym czasie przy rozwiązaniu umowy trzeba było płacić od 500 do 1500 zł.

Rozżaleni klienci wielokrotnie informowali Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. UOKiK wszczął postępowanie, w trakcie którego przesłuchał świadków, czyli byłych i obecnych pracowników podmiotów współpracujących z PGT. "Zapisy rozmów telefonicznych potwierdziły, że konsumenci byli wprowadzani w błąd co do tożsamości oferującego usługę" - ustalił UOKiK.

Urząd stwierdził, że PGT celowo wprowadzała ludzi w błąd, żeby pozyskać jak najwięcej klientów. "Spowodowało to znaczne straty finansowe dla konsumentów. Spółka nie zmieniła swoich praktyk nawet pomimo licznych skarg klientów oraz prowadzonego postępowania przez UOKiK" - informuje UOKiK.

Urząd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących. Nałożył więc na firmę maksymalną możliwą karę - blisko 10 proc. obrotu osiągniętego w poprzednim roku. Spółka ma zapłacić ponad 1,97 mln zł. To pierwszy w historii UOKiK przypadek nałożenia maksymalnej kary.

Decyzja nie jest ostateczna. Przedsiębiorca może się od niej odwołać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (163)