Wycieku z bazy danych PESEL nie było? Ale Polacy i tak ruszyli po zabezpieczenia
Do wycieku danych z ważnego systemu PESEL nie doszło - zapewnia Ministerstwo Cyfryzacji. Zanim resort uspokoił Polaków, tysiące osób przez kilka dni obawiało się, czy na ich nazwisko ktoś nie bierze właśnie. I dlatego Polacy masowo ruszyli do firm sprawdzających zapytania kredytowe. Biuro Informacji Kredytowej i Krajowy Rejestr Długów skorzystały na kilkudniowej aferze PESEL. Serwery tej pierwszej nie wytrzymały naporu nowych klientów.
30.08.2016 | aktual.: 01.09.2016 12:39
Do wycieku danych z ważnego systemu PESEL nie doszło - zapewnia Ministerstwo Cyfryzacji. Zanim resort uspokoił Polaków, tysiące osób przez kilka dni obawiało się, czy na ich nazwisko ktoś nie bierze właśnie kredytu. I dlatego Polacy masowo ruszyli do firm sprawdzających zapytania kredytowe. Biuro Informacji Kredytowej i Krajowy Rejestr Długów skorzystały na kilkudniowej aferze dotyczącej PESEL. Serwery nie wytrzymywały naporu nowych klientów.
Przypomnijmy - w ubiegłym tygodniu Ministerstwo Cyfryzacji wykryło podejrzane ruchy w ogólnopolskiej bazie danych PESEL.To w tej bazie znajdują się wrażliwe informacje o Polakach - numery dowodów, akty urodzenia, imiona rodziców. Resort poinformował organy ścigania, że kilka podmiotów wysyłało tysiące zapytań. Firma rekordzista, która działała w nocy, pytała o dane Polaków prawie 2 mln razy. Resort pochwalił się wykryciem podejrzanych ruchów w systemach, ale zapomniał uspokoić Polaków, że dane są bezpieczne i nie trafiły w ręce przestępców. I tak, przy braku jasnego komunikatu, przez kilka dni rozkręcała się "afera PESEL".
Dopiero w poniedziałek resort cyfryzacji postanowił uspokoić Polaków. "Czy doszło do wycieku danych z bazy PESEL? Nie. Ministerstwo Cyfryzacji stwierdziło jedynie, że o dane PESEL wnioskuje kilka podmiotów, które składają zapytania o nie w bardzo dużych ilościach i w na przykład w porze nocnej. To zwróciło uwagę specjalistów MC. Urzędnicy na podstawie tych anomalii zawiadomili organy ścigania i dopiero te ustalą, czy doszło do przestępstwa" - poinformowało ministerstwo w specjalnym komunikacie. Nawet minister Anna Streżyńska ruszyła do ogólnopolskich mediów, by wyjaśniać i uspokajać.
Na zamieszaniu skorzystały niejako firmy sprawdzające zapytania kredytowe. To tam tysiące osób szukało zapewnienia, że ich dane nie zostały wykorzystane do stworzenia fałszywego dowodu i wyłudzenia kredytu.
"Kilka milionów Polaków może zostać wezwanych do spłacenia zobowiązań, których nigdy nie zaciągali. Ich PESELE wraz z informacją o dacie i miejscu urodzenia oraz numerze dowodu osobistego wykradzione przez przestępców wystarczą do tego, aby zaciągnąć w ich imieniu kredyt lub pożyczkę albo kupić drogi telefon" - ostrzegał Krajowy Rejestr Długów i zachęcał do założenia bezpłatnego monitoringu zapytań o długi. Podczas podpisywania umów po takie dane sięgają np. banki, operatorzy komórkowi czy nawet dostawcy telewizji.
Gdyby do banku lub operatora komórkowego przyszedł ktoś z fałszywym dowodem i chciał dzięki niemu coś wyłudzić - ofiara otrzymałaby natychmiast powiadomienie od KRD. Łatwo wtedy odkryć, że naszą tożsamością posługuje się ktoś nieuprawniony.
Co ciekawe - podobną ofertę przedstawiło również Biuro Informacji Kredytowej. "Nasze dane mogą zostać pozyskane w sposób oczywisty, np. kradzież lub zagubienie dokumentu tożsamości, z wyrzucanych na śmietnik dokumentów bądź nośników lub na skutek włamania do komputera" - wyjaśniało Biuro i zapraszało do skorzystania z ich specjalnej oferty.
W tym przypadku firma oferuje 12 miesięcy bezpłatnego dostępu do powiadomień - tylko, jeżeli założy się konto do końca miesiąca. W innym przypadku trzeba płacić 19 zł rocznie. I w tym wypadku dostaniemy informacje, gdyby ktoś sprawdzał nasze dane w bazie BIK. Bo BIK sięgają właśnie banki podczas sprawdzania wniosku kredytowego.
Oferta BIK wydała się Polakom na tyle atrakcyjna, że na jakiś czas zablokowali dostęp do strony internetowej firmy. Pod naporem tysięcy nowych klientów serwery po prostu nie wytrzymały i jak poinformowali nas przedstawiciele biura prasowego firmy - mogą występować czasowe przestoje w dostarczaniu niektórych informacji. Jak zapewnia BIK, informatycy firmy pracują nad usprawnieniem możliwości technicznych systemów.
BIK nie jest w stanie w tej chwili przedstawić informacji o ile zwiększyło się zainteresowanie ich ofertą, ale świadczy o tym fakt, że usługa działa już od czterech lat i nigdy nie była tak rozchwytywana.
src="http://money.wpimg.pl/me/95/386911_art.JPG"/>Źródło: Strona Biura Informacji Kredytowej
Co jeżeli ktoś nie chce korzystać z usług KRD i BIK? Może udać się w zupełnie inne miejsce i to również bezpłatnie. Jak tłumaczy resort cyfryzacji - każdy obywatel dwa razy w roku może bezpłatnie sprawdzić jakie dane na jego temat znajdują się w bazie PESEL oraz czy i w jakim celu zwracały się o nie konkretne instytucje. Wystarczy wysłać wypełniony i podpisany wniosek na adres Ministerstwa Cyfryzacji. Można to również zrobić online, jednak trzeba mieć tak zwany Profil Zaufany.
Resort od razu tłumaczy, że jeżeli okaże się, że o nasze danie wnioskowała kancelaria lub inny podmiot - który nie miał do tego żadnych uprawnień - to należy udać się wprost do prokuratury.