Założyłeś się w pracy, że Polska wygra mecz na Euro 2016? To może cię kosztować nawet 37 tys. zł
Chcesz się założyć z kolegą o 10 zł, kto wygra mecz Polska – Irlandia Północna? Uważaj, bo teoretycznie grozi ci nawet 37 tys. zł grzywny. O zabraniu nagrody już nawet nie wspominamy. Na szczęście przez ostatnie siedem lat funkcjonowania ustawy hazardowej fiskus graczy-amatorów nie łapał.
12.06.2016 14:18
Założyłeś się z kolegą o 10 zł, kto wygra mecz Polska - Irlandia Północna? Teoretycznie grozi ci nawet 37 tys. zł grzywny. O zabraniu nagrody już nawet nie wspominamy. Czy w czasie Mistrzostw Europy we Francji skarbówka ruszy na łowy, by ścigać niczego nieświadomych Polaków?
Rozpoczyna się Euro 2016, a wraz z nim żniwa dla branży bukmacherskiej. Oprócz obstawiania w internecie i kolekturach, zakładać będziemy się z kolegami z pracy i znajomymi w barze. Zgodnie z polskim prawem, jeśli wygrać można pieniądze, będzie to zakład nielegalny.
- W pracy mieliśmy typowanie ostatnich Mistrzostw Świata, powstała specjalna podstrona, na której każdy mógł wpisywać wyniki. Do wygrania była konsola Xbox – mówi Przemek, który pracuje w jednej z dużych wrocławskich firm IT.
Częściej jest to jednak tablica korkowa, na której wpisuje się, że po 20 zł Wojciech obstawia 2:1 dla Polski, a Ewa 1:1. W tym roku takie kumplowskie zakłady scyfryzowała nawet UEFA. Wypuściła aplikację UEFA Euro 2016 Predictor, na której można obstawiać wyniki meczów i rywalizować z kolegami. Oczywiście nie ma tam mowy o typowaniu za pieniądze. Aplikację można jednak wykorzystać do zastąpienia tablicy wyników czy excela. Problem w tym, że nawet zakładając się z kolegami z pracy, złamiemy prawo.
- Wszystko zależy od tego, jak dokładnie będzie wyglądał taki zakład. Jeśli zadeklarujemy, że stawiamy kolejkę w barze, jeśli Lewandowski strzeli gola, to nie ma problemu. Jeśli jednak mamy stawkę, kurs, gwarantowaną wygraną to wtedy jest to niedozwolone - mówi Zdzisław Kostrubała ze Stowarzyszenia Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich.
Polskie prawo mówi, że z zakładami wzajemnymi mamy do czynienia, jeśli typujemy wynik sportowy i "uczestnicy wpłacają stawki, a wysokość wygranej zależy od łącznej kwoty wpłaconych stawek". Umawianie się z kolegami, jaki będzie wynik meczu Polska – Irlandia Północna i wpłacenie do puli nawet 10 zł, te wymogi spełnia.
- Ustawa z listopada 2009 roku mówi jasno: koleżeńskie typowanie wyników meczów piłkarskich jest uznawane za "urządzanie zakładów wzajemnych". W Polsce legalnie może robić to jedynie kilka firm. Z każdej wygranej płacą oni 12 proc. podatku - mówi Agnieszka Skowron, rzecznik prasowa Izby Celnej w Opolu.
Kary? Te są srogie. Po pierwsze ustawa mówi o konfiskacie wygranej. Po drugie kodeks karnoskarbowy dodaje możliwość nałożenia grzywny. Ta może wynieść od 185 zł do nawet 37 tys. zł - i to już za samo uczestnictwo w takiej zabawie, w przypadku stwierdzenia, że było to wykroczenie mniejszej wagi. Jeśli nie ma okoliczności łagodzących, kara może sięgnąć maksymalnie 120 stawek dziennych, czyli w skrajnym wypadku nawet 240 tys. zł.
Jeszcze w gorszej sytuacji jest osoba, która w firmie zorganizuje taki zakład. Ona może zapłacić nawet 720 stawek dziennych. A ponieważ te wahają się od 10 zł do 2 tys. zł (ustalane są indywidualnie dla każdej osoby), więc kara teoretycznie mogłaby wynieść blisko 1,5 mln zł. Do tego kodeks karnoskarbowy daje możliwość ukarania organizatora zakładów nawet 3 latami pozbawienia wolności.
- Grzywny za prowadzenie zakładów wzajemnych bez zezwolenia oraz uczestnictwo w nich określa Kodeks Karny Skarbowy (art. 107 i 109). Kks dla urządzającego lub prowadzącego zakład wzajemny, wbrew przepisom ustawy, przewiduje karę grzywny lub nawet karę pozbawienia wolności do lat 3. Dodatkowo organizator utraci 100 proc. przychodu uzyskanego z urządzania takiego zakładu. Uczestnik takiej gry może natomiast zostać ukarany grzywną - ostrzega Agnieszka Skowron.
A jak to wygląda w praktyce? Zdzisław Kostrubała uspokaja. Twierdzi, że nie przypomina sobie nawet jednej sprawy, w której fiskus ścigałby zakładających się kolegów z pracy.
- Teoretycznie takie ryzyko istnieje. To jest jednak powszechna praktyka w wielu firmach. Ludzie robią to dla zabawy. Nie słyszałem nigdy o tym, by komuś z tego powodu postawiono zarzuty – mówi ekspert.
Podobnie mówi Mateusz Juroszek z STS. Prezes największego polskiego bukmachera twierdzi, że nikogo za takie zabawy nie można karać. Dodaje, że nawet w jego firmie organizowane są podobne typowania, choć nie zdradza czy na pieniądze.
- To jest normalne i pokazuje coś, co my staramy się podkreślać. Zakłady bukmacherskie to jest zabawa, to jest gra wiedzy. Teoretycznie zrobić tego nie można, bo powinien być odprowadzony podatek, nie ma się licencji. Nikt jednak nie będzie ścigał pana czy kolegi – mówi Juroszek.
Dodaje jednocześnie, że przypomina sobie charytatywną loterię urządzoną przez księdza, który z tego powodu miał problemy z fiskusem. Dlatego według Juroszka ustawa hazardowa jest tak zła, że wymaga pilnej zmiany. Niestety ani projekt Ministerstwa Finansów, ani ten przygotowany przez Polskę Razem nie zakłada zmian w kwestii koleżeńskich zakładów.
Kostrubała dodaje, że jemu trudno zadecydować czy wyłączenie tego typu amatorskich gier powinno zostać zdepenalizowane.
- Bałbym się, że więksi gracze wykorzystywaliby takie przepisy do omijania prawa - dodaje.