Krety pod ochroną. To nie zwykły szkodnik, którego można się bezkarnie pozbyć
Już się pojawiły. O ich obecności świadczą kopce ziemi na trawniku. Krety, bo o nich mowa, przez wielu działkowiczów i właścicieli ogrodów uważane są za zmorę. To jednak zwierzęta pod ochroną. Za zabicie choćby jednego można zapłacić grzywnę, a nawet trafić do aresztu.
28.04.2017 | aktual.: 28.04.2017 16:50
Mówi się, że jak widać kopce zrobione przez krety, to znaczy, że wiosna już przyszła. I rzeczywiście właśnie wiosną właściciele trawników, grządek warzywnych, ogrodów i działek narzekają na tego małego ssaka najbardziej. Bo kret - choć mierzy zaledwie kilkanaście centymetrów - potrafi poczynić znaczne spustoszenia. Walcząc z kretem trzeba pamiętać, by nie zrobić mu krzywdy. Zabicie go w ogóle nie wchodzi w grę.
Kret jest bowiem gatunkiem objętym częściową ochroną. Znalazł się w wydanym w grudniu przez ministra środowiska Jana Szyszkę rozporządzeniu w sprawie ochrony gatunkowej zwierząt. To zresztą nic nowego - kret jest pod ochroną już od dawna.
Jak możemy wyczytać w rozporządzeniu, ochroną objęte są osobniki znajdujące się poza
terenem ogrodów, upraw ogrodniczych, szkółek leśnych, trawiastych lotnisk, ziemnych konstrukcji hydrotechnicznych oraz obiektów sportowych.
Zapytaliśmy inspekcję środowiska, czy to oznacza, że możemy pozbyć się kreta, czy nie możemy. - Na terenie zagospodarowanego ogrodu można kreta przenosić albo płoszyć - wyjaśnia rzeczniczka Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Warszawie Agata Antonowicz. I można to robić, nie narażając się na sankcje. Nie można natomiast przeszkadzać kretowi w innych miejscach. I, jak zastrzega rzeczniczka, pod żadnym pozorem kreta nie wolno zabić. Za to może grozić grzywna do 5 tys. zł albo areszt. O karze decyduje sąd.
- Właściwie jedynym humanitarnym sposobem na ogród bez kreta jest położenie siatki zabezpieczającej - mówi nam pan Piotr, właściciel firmy ogrodniczej. Taką siatkę rozwija się na podłożu, przysypuje ziemią i na to wysiewa się trawę. Kret nie może się przebić przez siatkę na powierzchnię. Nie powstają więc kopce. Ale cała impreza jest droga. Siatka kosztuje niby 5-6 zł za metr kwadratowy, ale położenie jej jest skomplikowane i może kosztować nawet kilka tysięcy złotych.
W sieci nie brak za to wskazówek, jak odstraszyć kreta. Możliwości jest pełen wachlarz: od urządzeń emitujących ultradźwięki, przez chemię i wiatraczki, po porady w stylu "zrób to sam". Można na przykład wpychać do kopców zwinięte w kulę ludzkie włosy, posypywać ziemię pieprzem albo zalewać wodą, w której moczyły się niedopałki papierosów. - Tak naprawdę żaden z tych sposobów nie daje stuprocentowej skuteczności. Kret będzie wracał - mówi pan Piotr.
Może nie są stuprocentowo skuteczne, ale nie krzywdzą zwierzęcia. W internecie roi się od bardziej radykalnych rozwiązań: to oferty mechanicznych pułapek uśmiercających krety, są też specjalne petardy do wepchnięcia w kopiec albo środki chemiczne, które nie tylko odstraszają zapachem, ale zagazowują zwierzę.
Jak przyznaje w rozmowie z nami pan Piotr, są też firmy, które nie przejmują się ochroną kreta. Trzeba jednak pamiętać, że właśnie używanie takich urządzeń - poza względami humanitarnymi - może narazić nas na grzywnę lub kratki. Może więc do kopców w ogródku po prostu trzeba się przyzwyczaić?