Ubezpieczyciela dzieci narzucę

Sposób wyłaniania ubezpieczyciela dla naszych pociech w szkole jest wyjątkowo
niejasny. Nie wszyscy rodzice wiedzą, że taka polisa nie jest obowiązkowa, jeszcze
mniej osób zagląda do warunków ubezpieczenia.

Ubezpieczyciela dzieci narzucę
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

11.09.2012 | aktual.: 11.09.2012 15:06

Każdemu rodzicowi na zebraniu rozpoczynającym rok szkolny oferowane jest ubezpieczenie dziecka w wybranej firmie ubezpieczeniowej. Dla firm sprzedających polisy to bardzo intratny biznes. Dla rodziców i samych uczniów niekoniecznie. Tradycją jest, że opiekunowie bez większego zastanowienia kupują polisę. Traktują ją jako kolejny obowiązkowy wydatek związany z wyprawieniem dziecka do szkoły.

Tymczasem takie ubezpieczenia nie dość, że nie są obowiązkowe, to źle dobrane stają się nieprzydatne. Niestety sposób wyboru firm sprzedających polisy budzi wiele wątpliwości.

- Zgodnie z prawem kwestie związane z dobrowolnymi składkami należą do kompetencji rady rodziców. To ona powinna na podstawie ofert wybrać firmę i uzasadnić decyzję pozostałym rodzicom - mówi Andrzej Wyrozembski, naczelnik Wydziału Oświaty i Sportu dzielnicy Śródmieście m. st. Warszawy.

W matni ubezpieczycieli

W praktyce doświadczenie oraz dotychczasowe ich kontakty z firmami ubezpieczeniowymi sprawiają, że to dyrekcje szkół kontrolują cały proces. Nie bez znaczenia jest dość częste umniejszanie roli rodziców w funkcjonowaniu szkoły. Rada rodziców powinna brać udział w dyskusjach oraz podejmowaniu decyzji w takich kwestiach jak program dydaktyczny czy kwestie organizacyjne. Często jednak zarówno rodzice, jak i inne organy szkoły są zdominowani przez dyrekcję.

- U nas regułą było, że pani dyrektor na pierwszej lub drugiej radzie pedagogicznej przedstawiała ofertę wybranej firmy. Oczywiście każdy wychowawca miał możliwość przedstawienia swojej propozycji ubezpieczyciela. Nigdy jednak nikt się nie ośmielił - mówi wieloletnia nauczycielka języka polskiego i wychowawczyni w jednej ze szkół na warszawskiej Pradze Północ.

Z drugiej strony sami opiekunowie traktują udział w radzie rodziców jako niechciany obowiązek lub po prostu nie mają czasu na aktywne uczestnictwo. Stąd wszyscy najczęściej zdają się na decyzję dyrekcji szkoły. A ta nie zawsze wybiera najlepsze rozwiązanie.

Na początku roku szkolnego rodzicom podaje się informację o konieczności uiszczenia opłaty z tytułu ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków swojej pociechy. Najczęściej jest to przedłużenie świadczenia usług tego samego ubezpieczyciela. Nie przewiduje się innej oferty, a ci, którzy się na to nie godzą muszą napisać oficjalne oświadczenie.

- W obu szkołach, syna i córki jak co roku usłyszałem, że zbierane są składki na ubezpieczenie uczniów. Ze względów światopoglądowych nie odprowadzam tej opłaty. Musiałem napisać pismo w tej sprawie do dyrektorów - mówi pan Jacek, ojciec czwórki dzieci, przy czym dwójki w wieku szkolnym.

Większość rodziców jednak płaci. Część uważa, że w ten sposób zabezpiecza swoje pociechy, część je kupuje, bo robią tak jak inni rodzice. Czasem po prostu nie chcą pokazywać, że nie stać ich na kolejny wydatek.

- Dopiero kiedy zgłosiłem, że nie opłacę ubezpieczenia, ktoś inny zaczął się dopytywać o taką możliwość. Ostatecznie z tego - co wiem - to pozostali rodzice opłacili składki - dodaje pan Jacek.

- Stwarza się niestety klimat braku alternatywy dla ubezpieczenia wybranego przez szkołę. Rodzice nie muszą jednak z takiej umowy skorzystać. Jest to ubezpieczenie dobrowolne i można ubezpieczyć dziecko we własnym zakresie. Warto jednak pamiętać, że umowa grupowa jest zazwyczaj korzystniejsza, jeśli chodzi o wysokość składki - mówi Anna Dąbrowska z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Dobro dziecka na samym końcu

Ale uwaga! Ta polisa nie musi byś dla naszego dziecka korzystna. Gdy to szkoła podpisuje umowę w imieniu swoich podopiecznych, to podejmuje decyzję nie tylko w oparciu o korzystny pakiet ubezpieczeniowy. Często bowiem istotne są profity, jakie placówka wyciąga z takiej umowy.

Ubezpieczenia są sprzedawane również pakietowo. Za przyjęcie pakietu NNW dla uczniów placówka dostaje zniżki na ubezpieczenie mienia lub własnych pracowników. W ten sposób coraz bardziej oddala się zasadniczy cel naszej składki - zabezpieczenie poszkodowanego dziecka.

- W Warszawie mamy zintegrowany system ubezpieczania pracowników oraz mienia dla szkół w całym mieście. Inne kwestie leżą w autonomii poszczególnych placówek i rad rodziców - mówi Andrzej Wyrozembski.

Nie wszędzie jednak tak jest. Poza tym paleta "prezentów" od ubezpieczycieli jest szeroka.

- Niektórzy ubezpieczyciele kuszą remontem sali gimnastycznej lub darowizną sprzętu szkolnego. Jednak to nie powinno decydować o wyborze oferty ubezpieczenia - mówi Anna Dąbrowska.

Patrz, co podpisujesz!

Później bowiem okazuje się, że po nieszczęśliwym wypadku naszemu dziecku ubezpieczyciel może nic nie zapłacić. Polisy przygotowane dla szkół mają, bowiem wiele wyłączeń. Rodzice tymczasem rzadko zagłębiają się w warunki polisy.

W Biurze Rzecznika Ubezpieczonych większość skarg dotyczących ubezpieczeń szkolnych dotyczy albo odmowy wypłacenia świadczenia ze względu na brak podstawy, albo zbyt niskiego świadczenia ze względu na niską sumę ubezpieczenia. Jak zajrzymy do umowy, to okazuje się, że wiele standardowych urazów niestety nie zostało przewidzianych jako powód odszkodowania. Tak jest często ze skręceniami stawów. Podobnie ubezpieczyciele nie chcą odpowiadać za choroby, np. wynikające z infekcji, jak również ich powikłań.

Hestia np. wyłącza z katalogu zdarzeń powodujących jej odpowiedzialność ubezpieczeniową takie kwestie jak uszkodzenia dysków międzykręgowych, a także zatrucia pokarmowe. Uniqua z kolei nie zapłaci za następstwa drgawek epileptycznych. Jeśli nasze dziecko ma problemy z kręgosłupem lub cierpi na padaczkę, to powyższe polisy mogą być w wielu wypadkach bezużyteczne. Inne wyłączenia znajdziemy i u innych ubezpieczycieli.

- Zachęcam rodziców aby bardziej aktywnie uczestniczyli w procesie wyłaniania ubezpieczyciela i wyboru oferty ubezpieczeniowej, która jak najlepiej zabezpieczy ich dzieci. Bierność często jest powodem rozczarowania, gdy okazuje się, że uszczerbek na zdrowiu doznany przez dziecko nie mieści się w granicach odpowiedzialności ubezpieczyciela - mówi Anna Dąbrowska.

Chodzi przede wszystkim o to, aby w razie naprawdę poważnego wypadku naszego dziecka sfinansowane zostały niezbędne zabiegi i rehabilitacja, nawet jeśli ich koszt będzie duży. Mało istotne są natomiast gwarancje ubezpieczyciela dla mniejszych urazów, przy których wystarczy nam zabezpieczenie gwarantowane przez publiczną służbę zdrowia. Wówczas otrzymamy najczęściej niewielką kwotę, która nie będzie odgrywała większego znaczenia, a będzie jedynie zastrzykiem gotówki za krzywdę podopiecznego.

Gdy dziecko złamie rękę, to przy ubezpieczeniu w PZU, otrzyma 3 proc. sumy ubezpieczenia. Na przykład przy najliczniej wykupywanych ubezpieczeniach w kwocie całkowitej sumy odszkodowania w wysokości 10 tys zł jest to raptem 300 zł. Jednocześnie złamaną rękę bez dodatkowych kosztów opatrzy publiczna służba zdrowia. Za 300 zł możemy dziecku kupić co najwyżej coś na pocieszenie.

Jednocześnie gdy zdarzy się tragedia i podopieczny w wyniku nieszczęśliwego wypadku stanie się trwale niepełnosprawny, np. w wyniku złamania kręgosłupa, to co nam da takie ubezpieczenie? Otrzymamy wówczas niecałe 10 tys. zł, a to na długo nie wystarczy. Wówczas niezbędny jest nie tylko odpowiedni sprzęt medyczny, lecz także specjalistyczna opieka i rehabilitacja.

Trzeba brać pod uwagę, co dziecko w roku szkolnym będzie robiło. Jest mało prawdopodobne, aby standardowe polisy podpisywane na początku roku przez tysiące uczniów w różnych szkołach, pokrywały potrzeby właśnie naszej pociechy. Szczególnie jeśli w planie jest dłuższy pobyt za granicą, np. na wymianie szkolnej, szaleństwa na stoku narciarskim w zimie lub jeden z letnich sportów ekstremalnych.

Jednocześnie Anna Dąbrowska zaznacza, że wypłata świadczenia w ramach ubezpieczenia osobowego, np. NNW dzieci i młodzieży szkolnej, nie wyłącza możliwości uzyskania odszkodowania w ramach odpowiedzialności cywilnej w sytuacji, gdy za zaistniałą szkodę odpowiedzialność ponosi inna osoba, np. szkoła albo kierujący pojazdem.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)