Potwory polskie
Reklama: "Jego idealne usytuowanie na szczycie góry, w otulinie lasów zapewnia ciszę, spokój i niepowtarzalne widoki na panoramę Beskidów". Tego, że Crystal Mountain Resort sam jest wielki niczym góra, na której stanął, nie przeczytacie. To zobaczycie.
Żurawie – to one pierwsze rzucają się w oczy, gdy wjeżdża się do Wisły. Aktualnie są trzy. Wznoszą się nad bryłą betonowego kolosa. Pod koniec roku ta góra betonu zamieni się w hotel. Nie byle jaki, bo 5-gwiazdkowy. Takiego luksusu Wisła jeszcze nie widziała.
Teraz zobaczy i to z każdego zakątka miasteczka.
Budynek powstaje na zboczu góry Bukowej. Nie jest to jedyny duży hotel, który wkomponowano w Bukową. Ale z pewnością największy. To właśnie jego trzyczęściowa bryła przykuwa uwagę.
"Jego idealne usytuowanie na szczycie góry, w otulinie lasów zapewnia ciszę, spokój i niepowtarzalne widoki na panoramę Beskidów" - czytamy na stronie hotelu.
Jak będzie wyglądać Crystal Mountain Resort można zobaczyć na plakatach, wiszących w centrum miasta. Uśmiecha się z nich "Orzeł z Wisły". Adam Małysz, nasz superskoczek, został ambasadorem marki i "twarzą" hotelu.
Ambasador w materiałach reklamowych: "Jestem zachwycony nowoczesnym stylem i wysokim standardem inwestycji. Wierzę, że to są główne argumenty przemawiające za sukcesem tego biznesu, który przyczyni się do rozwoju regionu".
Wielka bryła nie zachwyca
Pani Karolina przyjechała z rodziną z Wrocławia. W Wiśle są dopiero od godziny. Ale wielki plac budowy na zboczu góry zdążyli już oczywiście zauważyć.
- Faktycznie rzuca się w oczy – śmieje się pani Karolina. - Ładny czy brzydki? Trudno na razie ocenić. Ale faktycznie, jest trochę za duży. Większy nawet od "Gołębiewskiego”, który jest przecież ogromny. Psuje widok.
Budynek krytykuje też pani Katarzyna, turystka z Krakowa. Do Wisły przyjeżdża co roku.
- Ten hotel mnie przeraża, bo oznacza kolejną ogromną stratę w przyrodzie. Nie dość, że na dole w Wiśle jedna wielka komercja, sklepów coraz więcej i więcej, to jeszcze teraz zaczynają znikać góry i lasy. Nie uważam, że turysta musi mieć nie wiadomo jaki luksus w górach kosztem straty tak dużej ilości drzew i to w takim miejscu. Do tego dochodzi zawsze droga dojazdowa, wielki parking. Całe hektary lasu stracone bezpowrotnie - ocenia pani Katarzyna.
Ale są i turyści, którym nowa inwestycja się podoba.
- Wisła to kurort. W takim miejscu duże hotele są potrzebne – mówi pani Maria, która przyjechała z mężem z Chorzowa. - Myślę, że to dobrze zrobi całej miejscowości.
Kup pan hotel
Crystal Mountain to tzw. Condo hotel. Poszczególne pokoje i apartamenty kupują indywidualni inwestorzy, którzy później zarabiają na ich wynajmie.
Nie muszą się martwić o obsługę, bo nią zajmuje się operator, czyli grupa Górskie Resorty, która ma już kilka tego typu obiektów. Właściciele pojedynczych apartamentów muszą zapłacić tylko podatek od nieruchomości i wykupić ubezpieczenie.
Jak przekonują w materiałach promocyjnych przedstawiciele grupy Górskie Resorty, roczny zysk z apartamentu to 8 proc. od zainwestowanej kwoty. Jeżeli właściciel będzie chciał spędzać urlop w swoim apartamencie, wtedy zarobi mniej, ale niewiele mniej, bo 7 proc.
Jak udało nam się ustalić, w hotelu jest 491 apartamentów. Wolnych jest jeszcze 56. Reszta już się rozeszła.
Ceny apartamentów, które podaje firma, zaczynają się od 378 tys. złotych, a kończą na 780 tysiącach. Te największe, według wyliczeń, mają dać inwestorowi 62 tys. 683 zł rocznie.
W materiałach dla inwestorów grupa Górskie Resortu podaje, że średnie obłożenie w jej pierwszej inwestycji – Osadzie Śnieżka – wyniosło w 2017 roku 72 proc.
Poprosiliśmy Grupę Górskie Resorty o komentarz i odpowiedź na kilka pytań, związanych z budową hotelu. Na odpowiedź czekamy.
"Oczywiście, że ingeruje w środowisko"
O hotel, jego wpływ na środowisko i estetykę Wisły pytam lokalne władze.
- Oczywiście, że budowa ma wpływ na środowisko - mówi Tomasz Bujok, burmistrz Wisły. - Nie tylko zresztą ta konkretna. W ogóle inwestycje developerskie negatywnie wpływają na miejscowości turystyczne.
Jak mówi burmistrz, hotel tych rozmiarów Wiśle potrzebny nie jest. Ale w tym standardzie, już tak. Pierwszy 5-gwiazdkowy obiekt w mieście przyciągnie przecież specyficzną grupę klientów. Tych z portfelem wielkim, jak sam hotel.
Tak jak wcześniej hotel Gołębiewski, który do tej pory był największym i najbardziej kontrowersyjnym obiektem w Wiśle.
- Jestem przekonany, że przy kliencie pięciogwiazdkowym pojawią się także nowe punkty gastronomiczne czy usługowe na mapie Wisły - mówi Tomasz Bujok. - To może zadziałać mobilizująco na część lokalnych przedsiębiorców.
Dziura w przepisach - wszystko na legalu
Zbocze Bukowej jest przeznaczone pod zabudowę hotelową już od lat 90-tych. W las wkomponowano dotychczas kilkanaście budynków. Żaden nie jest jednak nawet w połowie tak wielki, jak Crystal Mountain.
Władze Wisły mówią wprost - możliwość budowy takich hoteli w tym kształcie i rozmiarze, to efekt dziurawych przepisów a często też ich swobodnej interpretacji i "kreatywności" architektów.
Obowiązujący plan zagospodarowania przestrzennego powstał w roku 2006. Zmieniono go w 2014, bo został wcześniej zaskarżony przez jednego z mieszkańców.
Chodziło o dopuszczalną wysokość budynków. Według zaskarżonego planu, wysokość mierzona była od najniżej położonego wejścia. Tymczasem, według przepisów nadrzędnych, wysokość mierzy się od wejścia głównego.
Sąd orzekł, że plan trzeba będzie zmienić, bo inaczej będzie nieważny.
- Te przepisy może są i dobre, gdy buduje się na płaskim terenie - komentuje Tomasz Bujok. - Ale na zboczu góry zupełnie nie działają. W efekcie mamy budynki z kilkoma kondygnacjami schodzącymi poniżej głównego wejścia, a sam budynek znacznie większy i bardziej przytłaczający.
To jednak nie wszystko. Zmiany planów zagospodarowania przestrzennego w taki sposób, żeby uniemożliwić monumentalne inwestycje są bardzo trudne. To dlatego, że działki na zboczach gór mają też zwykli mieszkańcy, którzy chcą na nich budować, lub je sprzedawać.
- Dzisiaj zmiana planów zagospodarowania przestrzennego spowoduje lawinę wniosków o odszkodowanie z tytułu utraty wartości gruntów - mówi Tomasz Bujok. - To jest sprawa oczywista i z góry przegrana przez miasto.
Przypadek Gołębiewskiego
Co do jednego władze miasta nie mają wątpliwości. Nowy hotel nie "wykończy" małych pensjonatów. Co więcej, być może nawet napędzi im klientów. Tak, jak wiele lat wcześniej, hotel "Gołębiewski".
Inwestycja kontrowersyjna, bo przede wszystkim ogromna. A sam budynek trudno zaliczyć do pereł architektury.
- Co prawda nie byłem wtedy burmistrzem i w sprawy społeczne angażowałem się znacznie mniej, ale pamiętam, że protestów było bardzo dużo - opowiada Bujok. - Oprócz spraw środowiskowych, czy czysto estetycznych, ludzie obawiali się, że taki hotel zniszczy lokalny biznes.
Tak się nie stało. Co więcej, wokół hotelu wyrosło wiele lokalnych biznesów, choćby, co oczywiste, gastronomia.
Sam hotel wciąż przynosi gminie duże pieniądze.
- Hotel "Gołębiewski" jest największym płatnikiem podatków. I trzeba powiedzieć, że najbardziej rzetelnym, jeśli chodzi o odprowadzanie opłaty miejscowej - zapewnia Tomasz Bujok. - Jest też ważnym sponsorem imprez sportowych i kulturalnych. Dzięki jego wsparciu byliśmy w stanie zorganizować puchar świata w skokach narciarskich.
I to właśnie "Gołębiewski" może się obawiać konkurencji ze strony nowego giganta. Bo choć Wisła to popularny kurort i w rankingu nocowanie.pl zajęła drugie miejsce wśród najchętniej odwiedzanych zimą miejscowości, to jak mówią sami hotelarze, rajem biznesowym wcale nie jest.
- Znam Tadeusza Gołębiewskiego osobiście i wiem, że ten hotel jeszcze nie zaczął się zwracać - mówi pani Ula. - A jeśli "Gołąb" ma problem, to mamy go wszyscy. Turystów wcale nie ma jakoś szczególnie dużo, rzadko się zdarza, żeby ktoś miał pełne obłożenie. A konferencji czy zjazdów też nie ma tak wiele, żeby dwa ogromne hotele mogły się z nich utrzymać.
Hotelarze muszą ze sobą rywalizować. Dlatego ceny idą w dół, mimo rosnących kosztów.
- Każdy, niezależnie czy duży czy mały, jakoś przędzie. Poza nartami, tutaj się praktycznie nic nie dzieje - komentuje pani Ula. - A narty się też kiedyś skończą, bo zimy są coraz słabsze. W tym roku śniegu nie ma praktycznie wcale. I dopóki turyści nie będą tu mieli co robić, to hoteli się nie zapełni. Budowanie nowych, zwłaszcza takich wielkich, to samobójstwo.
Stracić górę, dostać pieniądze, zrobić porządek
- Patrząc na efekt ekonomiczny, to oczywiście cieszymy się z tego, że ten obiekt powstaje - mówi burmistrz Wisły. - Bo musiałbym zabudować połowę miejscowości halami produkcyjnymi, żeby uzyskać taki podatek od nieruchomości. A na hale produkcyjne po pierwsze nie mamy miejsca, a po drugie, w miejscowości turystycznej, jaką jest Wisła, nikt takiej zabudowy nie chce.
Efekt finansowy to nie tylko wpływy z podatku od nieruchomości, czy opłaty miejscowej. Tak duża firma może być dla Wisły źródłem finansowania imprez kulturalnych, czy sportowych.
- Właściciele hotelu już deklarują, że będą chcieli partycypować w różnych wydarzeniach, tak jak dzisiaj hotel "Gołębiewski" - mówi Tomasz Bujok. - Nas to oczywiście bardzo cieszy.
Jednocześnie miasto pracuje nad uchwałą krajobrazową. Chodzi o to, by wyeliminować z przestrzeni publicznej reklamy, które ją zaśmiecają.
Uchwała jest na razie konsultowana, ale władze chcą do niej podejść bardzo rygorystycznie. Zniknąć mają wszystkie reklamy poza szyldami i drogowskazami. Dozwolone będą tylko reklamy dotyczące budynków, na których się znajdują.
Wytycznych co do estetyki samych budynków w uchwale nie będzie. Burmistrz planuje jednak zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Zmiany, które mają "wyciąć" inwestycje deweloperskie w niektórych częściach miasta.
- Mimo trudności w zmianach planu, chcemy ograniczyć budownictwo wielorodzinne - mówi burmistrz. - Oczywiście trzeba zostawić mieszkańcom, czy osobom, które chciałyby się w Wiśle osiedlić, pewne możliwości rozbudowy. Są tereny, na których możliwości muszą być większe, bo miasto musi się rozwijać. Ale tam, gdzie będzie to możliwe, chcemy zablokować inwestycje w wielkie apartamentowce.
Jeśli plan dojdzie do skutku jest szansa, że przypadek Crystal Mountain się nie powtórzy. Z czego zadowolony będzie na pewno operator hotelu.
Potwory polskie
Hotel Crystal Mountain nie jest ani pierwszą, ani z pewnością ostatnią, gigantyczną inwestycją hotelową, która z jednej strony zabija urok miejscowości turystycznej, a z drugiej napędza lokalną gospodarkę.
Tak było m.in. w przypadku hotelu "Gołębiewski” w Mikołajkach.
"Na Mikołajki najlepiej patrzeć z Hotelu Gołębiewski. Tylko wtedy go nie widać” – pisał o hotelowym gigancie Filip Springer.
Hotel Gołębiewski w Mikołajkach zbudowano w 1991 roku. Był to pierwszy obiekt w hotelowym imperium Tadeusza Gołębiewskiego - właściciela firmy Tago, produkującej słodycze.
Był wtedy pierwszym dużym obiektem na Mazurach i jednym z najbardziej luksusowych hoteli w Polsce. Jego urokowi ulegli nawet gangsterzy z mafii pruszkowskiej, którzy uznali, że warto tam pokazać się ze swoją kasą.
W 1996 roku urządzili w nim huczną imprezę, podczas której na fortepianie tańczyła półnaga żona Andrzeja Z. ps. "Słowik". W jednym z wywiadów małżonka gangstera powiedziała, że Tadeusz Gołębiewski miał do nich o to pretensje, więc "Słowik", ująwszy się honorem, odkupił instrument.
Przez lata hotel się rozbudowywał, a do jego architektonicznego wdzięku rodem z "luksusu" lat 90-tych właściwie wszyscy się przyzwyczaili. Co więcej, lokalni przedsiębiorcy są zadowoleni.
- Dzięki temu ruch jest również poza sezonem, nawet zimą, bo od kilku lat przy hotelu działa stok narciarski - mówi Tomasz Durkiewicz, właściciel Grupy Amax, prowadzącej sieć restauracji, hoteli, port i wypożyczalnię jachtów. - Czy on się komuś podoba, to już jest kwestia gustu. Na pewno dzięki niemu mamy więcej klientów.
Monumentalny miał być też "zamek" w Łapalicach – muzeum twórczości i dzieło "sztuki" lokalnego rzeźbiarza. Była to największa w Polsce samowola budowlana, której nigdy nie skończono.
Ogromna, nieukończona budowla, stała się jednak atrakcją turystyczną.
- Masa ludzi przyjeżdża - mówi sołtys Łapalic. - Z Polski głównie, ale dużo zagranicznych też się pojawia. Na parkingach pod lasem nieraz tyle samochodów stoi, że nie ma gdzie parkować. Mieszkańcom zastawiają wjazdy, policja musi przyjeżdżać.
Ale wpływ niedokończonej budowy na atrakcyjność regionu, sołtys ocenia dobrze. - To jest dla nas promocja - mówi. - Dużo gości przyjeżdża, sołectwo się rozwija.
Być może podobny los czeka zamek w Stobnicy, budowany jako ekskluzywny apartamentowiec. Mimo licznych wątpliwości, co do legalności gigantycznej budowli, stawianej w środku lasu, przy granicy z obszarami chronionymi, budowa wciąż trwa.
A wśród mieszkańców gminy słychać głosy, że to dobrze. Bo dzięki zamkowi o Stobnicy usłyszała cała Polska.
Wisła rozgłos już ma. Wielki niczym Condo hotel na Bukowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl