Co dalej z cenami gazu? Zobacz, co liberalizacja rynku oznacza dla Kowalskiego

Zniesienie taryf gazowych oznacza, że firmy handlujące tym paliwem bez żadnych ograniczeń będą dyktować ceny. W przypadku dużych podwyżek cen surowca na światowych rynkach URE nie będzie już przed tymi wahnięciami chroniło odbiorców.

Co dalej z cenami gazu? Zobacz, co liberalizacja rynku oznacza dla Kowalskiego
Źródło zdjęć: © Eastnews | STEFAN MASZEWSKI/REPORTER/EAST NEWS
Krzysztof Janoś

29.11.2016 | aktual.: 29.11.2016 17:15

Firmy handlujące gazem bez żadnych ograniczeń będą dyktować ceny. Urząd Regulacji Energetyki nie będzie już chronił odbiorców. - Zapewne nikt nie będzie dopłacał z własnej kieszeni, kiedy gaz wystrzeli w górę na światowych rynkach - mówi Kamil Kliszcz, analityk rynku paliw. To jednak wcale nie oznacza, że teraz będzie już tylko drożej.

Już od października 2017 roku zniesione zostaną taryfy na gaz dla firm, a za siedem lat również dla gospodarstw domowych. Ich likwidacja znalazła się w projekcie nowelizacji prawa energetycznego, nad którym we wtorek pracuje Sejm.

- Czas najwyższy na taką decyzję. Polska jest jednym z ostatnich krajów w UE, który wprowadza liberalizację. Czas skończyć z regulowaniem cen, które nie pasuje do zasad rynkowych, gdzie nikomu przecież do głowy nie przychodzi, by urzędowo ustalać ceny paliw płynnych - mówi ekspert ds. energetyki, były wicepremier i minister gospodarki Janusz Steinhoff.

Oczywiście państwo nadal będzie miało tu pewne szczególne obowiązki. Dbać musi o zapewnienie dywersyfikacji dostaw i wielkość zapasów magazynowych. - Państwo nie zniknie zupełnie z tego strategicznie ważnego obszaru, ale przestanie go tłamsić. A na to skarżył się biznes - dodaje Steinhoff.

Jak zapisano w projekcie, wszystkie firmy - od tych największych po małe lokale usługowe i restauracje - muszą najpóźniej na dwa miesiące przed końcem obowiązywania taryf otrzymać propozycje nowej umowy. W przyszłym roku zatem już w sierpniu przedsiębiorcy dostaną nowe oferty.

Będą oczywiście mogli wtedy wybierać między pozostaniem u tego dostawcy, a jego zmianą. W projekcie zapisano, że wszystkim odbiorcom przysługuje prawo do wypowiedzenia umowy bez żadnych opłat. Indywidualni odbiorcy podobne propozycje zobaczą w swoich skrzynkach w listopadzie 2023. Jak likwidacja taryf może wpłynąć na ceny gazu na polskim rynku tego paliwa?
- Bardzo istotne w tym projekcie jest to, że pozostawiono dużo czasu pomiędzy liberalizacją rynku dla firm, a gospodarstw domowych. Te kilka lat pozwoli właściwie rozwinąć się rynkowi sprzedaży gazu. Dzięki tej konkurencji skorzystają konsumenci, bo tam, gdzie ona występuje, muszą pojawić się niższe ceny - uspokaja Steinhoff.

Tyle, że brak taryf może sprawić, że zmiany cen na rynkach surowców będą dla odbiorców indywidualnych tego paliwa bardziej dotkliwe. - Do tej pory regulator ocenia, na ile dostawca może przenieść na klientów wyższe ceny zakupu. Teraz będzie to już normalna biznesowa sytuacja i zapewne nikt nie będzie dopłacał, kiedy gaz wystrzeli w górę na światowych rynkach - mówi Kamil Kliszcz, analityk rynku paliw mBank Dom Maklerski. ##Liberalizacja wymuszona Czy po tej zmianie będziemy, podobnie jak kierowcy bacznie wsłuchujący się w informacje o cenach ropy, uważniej śledzić ceny gazu? Nawet jeśli tak się stanie, to warto wiedzieć, że nawet bardzo duże wahnięcia będą nieco amortyzowane. Nie będzie nas już ochraniał Urząd Regulacji Energetyki (który dziś zatwierdza i kontroluje taryfy), ale specyfika dostaw tego paliwa.

- Oczywiście ceny tego surowca wahają się, tak jak w przypadku każdego innego. Występują zarówno ostre spadki, ale też i wzrosty. Dla odbiorcy indywidualnego ta amplituda będzie bardziej wypłaszczona, bo w ostatecznej cenie gazu zawarte są jeszcze opłaty sieciowe i dystrybucyjne - dodaje Kliszcz.

Obecnie te koszty dodatkowe stanowią około 50 procent ceny końcowej. Pytanie tylko, czy przez ich sztuczne podwyższanie dostawcy nie będą próbowali od swoich odbiorców wyciągnąć więcej w ostatecznym rachunku? W końcu nadchodzi liberalizacja.

- Nie będzie to możliwe. Opłaty dystrybucyjne i przesyłowe nadal będą objęte taryfikatorem zatwierdzanym przez URE. Ponadto jestem przekonany, że ceny gazu w efekcie wolnorynkowych mechanizmów będą spadać. Jak ktoś zaproponuje zbyt wysoką cenę, to go po prostu nie sprzeda - wyjaśnia Steinhoff.

Liberalizacja rynku gazu wymuszona przez Komisję Europejską była jednak jak dotąd odkładana w czasie przez poprzednią koalicję PO-PSL. Polskie władze tłumaczyły opóźnienie zastosowania unijnej dyrektywy brakiem wystarczającej konkurencji na polskim rynku, która pozwoli w sposób rynkowy kształtować ceny.

Czy teraz firm oferujących to paliwo jest już wystarczająco dużo? Czy rynek rozwija się wystarczająco szybko, by można było pozwolić na jego całkowite uwolnienie? ##Więcej firm i więcej kierunków dostaw Według danych URE obecnie w Polsce działa już 191 firm posiadających koncesję na obrót paliwem gazowym. W zeszłym roku było ich 165. Widać więc wyraźnie, że liczba zainteresowanych w dostarczaniu gazu ciągle rośnie.
Po uwolnieniu cen dla firm w przyszłym roku zapewne pojawiać się będą kolejni gracze. Do 2024 r., kiedy znikną również taryfy dla użytkowników indywidualnych, konkurencja może być już rzeczywiście spora. Być może więc rzeczywiście stanie się to, co zapowiada były wicepremier Steinhoff - za te 7 lat rynek będzie już gotowy na Kowalskiego. A Kowalski na tym skorzysta.

Za rozwojem pozytywnego scenariusza przemawiają też większe możliwości w sprowadzaniu tego surowca do Polski, które też wpływają na niższe ceny. Oprócz importu z Rosji, który jeszcze do niedawna był głównym kierunkiem mamy już terminal w Świnoujściu i możliwości sprowadzania tego paliwa z zachodu.

Widać to też w liczbach. Łączne zużycie gazu ziemnego w Polsce szacuje się na około 15 mld m3 rocznie. Docelowa przepustowość gazociągu w Świnoujściu to nawet 7,5 mld m3, jeśli terminal zostanie rozbudowany. Z zachodu z wykorzystaniem Gazociągu Jamalskiego możemy też pozyskiwać nawet do ok. 5,5 mld m3 z Niemiec.

taryfy gazoweceny gazupgnig
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)