Targowisko próżności, czyli Pierwsza Komunia Święta

- Laptop, tablet czy konsola? Co dostaniesz? - pyta mała, pucułowata blondyneczka koleżankę - długowłosą czarnulkę - w autobusie jednej z podwarszawskich linii. - Konsolę! A ty? - dopytuje ciemnowłosa. - Ja zamówiłam sobie tablet Samsunga u chrzestnej - odpowiada jasnowłosa. Mamy stojące obok córek uśmiechają się do siebie. - Kochanie, nie prezenty są tu najważniejsze - mówi mama ciemnowłosej. - Jak to nie?! A co, no przecież nie Pan Bóg - stwierdza dziewoja i wraca do rozmowy z koleżanką. Mina osłupiałej matki - bezcenna.

Targowisko próżności, czyli Pierwsza Komunia Święta
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paweł Kozioł

20.05.2015 | aktual.: 20.05.2015 14:37

No właśnie... o co tu tak naprawdę chodzi, jeżeli nie o Pana Boga? Scenka jest autentyczna. Sama byłam jej świadkiem. Dzieci dały tu jasny komunikat, jak traktują to zdawałoby się wielkie dla nich święto. To kolejna możliwość wzbogacenia się o wymarzone sprzęty. Oczywiście generalizuję. Jednak z moich obserwacji wynika, że Pierwsza Komunia Święta już od dłuższego czasu traktowana jest jak targowisko próżności, a dla polskich handlowców to jeden z najgorętszych okresów w roku, bo grzechem by było nie zarobić.

Jak podaje "Rzeczpospolita" rynek - bo właściwie to już tak można mówić o tym, co się dzieje i co jest związane z tym religijnym świętem - wart jest jakieś 3 mld zł. Polacy ruszyli na "wielkie zakupy" już na początku tego roku, a nawet i wcześnie.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od lokalu, który trzeba zamawiać czasem nawet z rocznym wyprzedzeniem. Koszt osobowy zaczyna się od ok. 100 zł (choć pewnie są miejsca, które liczą sobie taniej), w zależności o standardu lokalu, wybranego menu i ilości gości. Standardowo jest to dwudaniowy obiad poprzedzony przystawkami oraz deser. Gości średnio jest od 15 do 30.
Skąd takie wyliczenia spytacie? To wiedza z autopsji. Byłam na kilku tego typu "przyjęciach". Standardowo są to: dziecię - główny bohater imprezy - i jego rodzeństwo oraz rodzice, dziadkowie z obu stron, rodzice chrzestni wraz z pociechami (jeśli takowe mają), rodzeństwo rodziców z dziećmi, ulubione ciocie i wujkowie. To dość małe grono.

Osobiście byłam także na przyjęciu komunijnym, na które zaproszono, bagatela - 150 osób. Takie małe wesele. Do kotleta i flaków oraz rosołu przygrywał zespół, a impreza odbywała się w sali weselnej w hotelu - koszmarku architektonicznym a'la barokowy pałac. Dziecię interesowały głównie prezenty, a na moje pytanie skierowane do mamy: Po co tak wielka impreza? Usłyszałam: Robię, bo stać mnie, a… (tu przemilczę imię dziewoi) będzie się miała czym pochwalić. Stwierdzenie to zwaliło mnie z nóg. Ktoś tu się chyba mocno pogubi i tą osobą na pewno nie byłam ja.

Przyjęcie, obiad czy inna forma ugoszczenia gości to tylko pierwszy punkt komunijnego programu. Następny to strój. I tu zaczynają się schody. Na szczęście coraz częściej zarówno rodzice jak i księża idą po rozum do głowy i decydują się na jednakowe sukienki dla dziewczynek, a alby dla chłopców. W przypadku tych drugich to wydatek rzędu ok. 100-200 zł, zaś sukienki – od 100 do 350 zł. Jednak tam, gdzie jednakowe stroje dla chłopców i dziewcząt nie przypadły rodzicom lub księżom do gustu koszty komunijnych ubrań sięgają nawet kilku tysięcy złotych. W przypadku chłopców sumy, jakie trzeba wydać na strój są stanowczo mniejsze. Za sam garnitur zapłacimy najmarniej 200 zł. Do tego doliczyć trzeba koszulę, bieliznę, buty, skarpety, wierzchnie okrycie na niepogodę. W sumie to wydatek rzędu 1 tys. zł.

W sieci na najtańszą sukienkę na jaką trafiłam trzeba by wydać jakieś 150 zł – to nie dużo, tylko ile matek, a przede wszystkim małych dziewczynek, zdecyduje się na taką prostą w formie kieckę? Niewiele, choć mam nadzieję, że się mylę. Najdroższa kreacja, jaką znalazłam, kosztuje prawie 2 tys. zł. Jak dla mnie za dużo tiulu, falbanek, koronek i innych niepotrzebnych dodatków. Ale cóż: de gustibus non est disputandum. Do tego należy doliczyć: wianek, jakieś wierzchnie okrycie w razie zimna i niepogody, torebkę lub woreczek, rajstopy, bieliznę, bukiecik, buty. A i jeszcze fryzjer oraz… makijażystka i kosmetyczka. Tak moi drodzy. Teraz do komunii niektóre dziewczynki mają robiony makijaż na twarzy, manicure oraz odpowiednią fryzurę.

Dobrze. Lokal już mamy, strój też. Fryzjerka i kosmetyczka umówiona – zarówno dla córki jak i mamy. Teraz czas zamówić sesję zdjęciową. Pierwsza strona, w którą kliknęłam w wyszukiwarce zaoferowała mi podstawową opcję za 450 zł (20 najlepszych fotografii ze 100 zrobionych z indywidulanym retuszem, możliwość podzielenia sesji na oficjalną i luźniejszą, zdjęcia w kilku kompletach ubrań, w sesji bez dopłaty bierze udział do 5 osób). Inna – 990 zł za sesję w studiu i w plenerze wraz z fotoksiążką. Zapomniałam jeszcze o kamerzyście, bo ich również spotykamy w kościołach, a film z tego typu uroczyści nadal cieszy się sporym powodzeniem.

Kolejny istotny element komunijnej układanki to zaproszenia. Można je oczywiście wykonać samemu. Jednak, jak znam życie, niewiele osób porwie się na taki karkołomny wyczyn. Zostaje zakupienie ich w sklepie lub sieci albo zamówienie w firmie zajmującej się profesjonalnie ich wykonywaniem. Koszt od 1 zł to nawet do 40-50 zł za sztukę.

Kolejna sprawa to pojazd. Tak, tak. Osobiście byłam świadkiem komunii, na którą dzieci przyjeżdżały limuzynami. Koszty takiej przyjemności to jakieś 350 zł za godzinę za Mercedesa klasy S, a za Lincolna Excalibura trzeba zapłacić 450 zł za godzinę. Oczywiście, godzina to za mało więc koszty takich aut sięgają odpowiednio: 1699 zł i 1800 zł. Takie ceny znalazłam na jednej ze stron internetowych. Zapewne są tańsze i droższe opcje, ja wybrałam pierwszą z brzegu.

W tym miejscu chciałam przejść do podliczeń, ale popełniłabym straszne faux pas. Wybaczcie. Przecież zarówno mama, jak i tata oraz rodzeństwo, jeżeli latorośl takowe posiada, też musi się w coś ubrać. Wszystko zależy od zasobności naszego portfela, przyjmijmy jednak sumę 1 tys. zł choć pewnie znajdą się tacy, co mocno popukają się w głowę i powiedzą: gdzie ty kobieto kupisz ubranie dla matki za 300-400 zł? Ja pewnie bym kupiła.

Podliczając: 30 osób po 100 zł daje nam 3 tys. zł, wybierzmy zestaw ubraniowy za 1 tys. zł dla dziewczynki i 500 zł – dla chłopca, ubrania dla rodziny – 1 tys. zł, fryzjer – ok. 100 zł, sesja – 450 zł, co w sumie daje nam jakieś odpowiednio: 5,55 tys. zł i 5 tys. zł. Nie wliczyłam w to: kosmetyczki, zaproszeń czy kamerzysty. Do tej sumy dodałabym jakieś minimum 500 zł, albo i więcej, funduszu rezerwowego na np. zdjęcia z kościoła czy opłaty i dodatki kościelne (wystrój świątyni, prezent dla księdza prowadzącego i na ołtarz, pamiątka itd.). Jeśli doliczymy wynajem auta robi się z tego niemała sumka. Za takie pieniądze jedziemy (mąż, dwie córki i ja) na dwa tygodnie wakacyjne w sezonie nad polskie morze.

A… zapomniałbym o najważniejszym i jeśli ktoś myśli, że chodzi o Pana Boga to się grubo myli. To prezenty. Nie leżą one w gestii rodziców – choć znam takich, którzy również dają je swoim pociechom. To domena najbliższej rodziny i zaproszonych gości. Ile przeciętnie wydajemy na podarki komunijne? Jedna z internetowych wyszukiwarek cenowych zrobiła badania. Wyszło jej, że to 200-500 zł. Jedna trzecia pytanych przyznaje jednak, że ta suma często przekracza 1 tys. zł. Co najczęściej jest kupowane? Prym wiodą: rowery, biżuteria (łańcuszki, medaliki, krzyżyki) i produkty z branży IT i telekomunikacyjnej czyli telefony komórkowe, a raczej smartfony, tablety, laptopy, konsole do gier.

W tym całym zamieszaniu została mało miejsca na to co najważniejsze – Pana Boga. Oczywiście, dzieci wraz z rodzicami przygotowują się do tego wydarzenia, uczą się modlitw, zdają egzaminy, chodzą do kościoła i spowiedzi, na próby przygotowawcze do uroczystości. Jednak prawda jest taka, że jeśli rodzina coraz częściej posyła potomka bo: „tak trzeba”, „co rodzina powie”, „wyklną nas we wsi”, „bo tradycja tak każe”, „bo tak robią inni”, i nie angażuje się zarówno duchowo jak i emocjonalnie do tego wydarzenia, to i dziecko podejdzie do tego „lajtowo”, a najważniejsze będą prezenty, a nie sama istota tego święta. I jeszcze jedno - to rodzice decydują, jak będzie wyglądać ten ważny dla dziecka dzień. Do wyboru mają dwie opcje: pierwsza – komunijny cyrk, druga – święto z Panem Bogiem w roli głównej.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (7)