BIK można wyczyścić. Trzeba jednak za to słono zapłacić
Dane w bazie w BIK można wyczyścić! Trochę to kosztuje, ale przy odrobinie szczęścia możemy mieć czystą kartę i znów pożyczać pieniądze.
Metody marketingowe "czyścicieli biku" nie są zbyt wyrafinowane i najczęściej opierają się na agresywnych kampaniach mailowych. Ale w reklamach nie kłamią. BIK bowiem rzeczywiście da się wyczyścić.
Specjalistyczne kancelarie prawne potrafią wymóc na bankach, by wykasowały z bazy danych informacje o tym, że spóźnialiśmy się ze zapłatą rat. A takie informacje mogą się za nami ciągnąć nawet 10 lat. I to mimo to, że kredyt spłaciliśmy.
- Zajmujemy się usuwaniem widocznych dla innych banków danych klienta z BIK lub przesuwaniem ich do części statystycznej, która nikomu nie zaszkodzi w zaciągnięciu nowego kredytu. Co ważne, rozmawiamy z bankiem, a nie z BIK-iem. To kredytodawca może jako jedyny skasować nieprawidłowe dane - tłumaczy Dariusz Orzechowski z czyszczeniebik.pl
Jak potrafią zaczarować bank prawnicy, by ten stwierdził, że byliśmy jego wspaniałym klientem? Oczywiście szantażem. Polskie prawo dotyczące przetwarzania danych osobowych jest skomplikowane. Za skomplikowane nawet dla banków, które po prostu często się mylą. A to sprawia, że gdy kancelaria znajdzie błąd, to może go wykorzystać przeciw pożyczkodawcy.
- Sąd może nakazać bankowi zapłatę odszkodowania za szkody, które poniósł kredytobiorca, wynikłe z nieprawidłowego przetwarzania danych osobowych w rejestrze BIK. Kwota ta może sięgać nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych - tłumaczy Anna Bufnal, radca prawny z Kancelarii BIKBR.
Najprostsza taka sytuacja dotyczy osób, które chcą kupić mieszkanie. Wpłacają zadatek, składają wniosek o udzielenie kredytu na zakup nieruchomości i następnie przez błędne zapisy w rejestrze BIK tego kredytu nie dostają. Tracą 20 czy 30 tys. zł wkładu własnego. W takiej sytuacji bank jako administrator danych osobowych ponosi odpowiedzialność za prawidłowość przetwarzania danych kredytobiorców. Jeśli robił to źle, to można domagać się odszkodowania.
Jakie błędy banki popełniają najczęściej? Tego kancelarie zdradzać już nie chcą. Twierdzą jednak, że banki robią je nagminnie. Zdaniem Dariusza Orzechowskiego trudno podważyć metody pracy Santandera, PKO BP czy Aliora. Z pozostałymi bankami problemów nie ma i zawsze jest się do czego przyczepić. Anna Bufnal dodaje, że dziś pracuje się ciężej niż jeszcze rok czy dwa lata temu, bo banki naprawiają błędy proceduralne. Jej zdaniem i tak praktycznie zawsze udaje się coś znaleźć.
Warunek konieczny, by kancelaria prawna przystąpiła do czyszczenia historii BIK, to spłacenie zobowiązań. Bez tego nic nie da się zrobić. Banki usiądą do rozmów z prawnikami, ale pod warunkiem że bronią interesów klienta z przeszłością, a nie osoby wyłudzającej kredyty.
Drugi warunek to wynagrodzenie. Prawnicy są drodzy. Nie inaczej jest w tej sytuacji. Dariusz Orzechowski twierdzi, że u niego usługa czyszczenia BIK to koszt od 500 zł. BIKBR bierze od 1500 do nawet 2000 zł. Są jednak osoby, które są w stanie zapłacić nawet dużo więcej, jeśli zostaną przyparci do muru. Zła historia kredytowa może nawet pozbawić pracy.
- Jestem prezesem średniej wielkości firmy. Chcieliśmy zaciągnąć kredyt. Banki boją się dziś wyłudzeń, więc sprawdzają papiery finansowe nie tylko przedsiębiorstwa. Poproszono o dane dotyczące przeszłości kredytowej właścicieli, ale także kadry zarządzającej. Okazało się, że przez pomyłkę miałem złą historię w BIK. Bank kredytu przeze mnie odmówił, a właściciele stwierdzili, że jeśli przez miesiąc nie załatwię tej sprawy, to mnie zwolnią - tłumaczy anonimowo WP.PL menedżer.
To przykład ekstremalny, ale nie odosobniony. Klienci się skarżą, że gdy wystąpili o kredyt, bank zamiast jednego zapytania wysyłał ich aż 10. Każde uszczupla nasz scoring, czyli system punktacji oceniający, czy jesteśmy rzetelnym klientem. To na jego podstawie część banków proponuje nam oprocentowanie kredytu, a wyższa o 1 proc. marża dla kredytu hipotecznego to dodatkowe kilkadziesiąt tysięcy złotych. Zła historia kredytowa może nas więc sporo kosztować.
- Co klient, to inna sprawa. Sporo jest osób, które przez kryzys straciły pracę. Są też ci, którzy wpadli w pułapkę przekredytowania. Te sprawy już udało się im wyprostować, ale oni nie mogą kupić nowego mieszkania. Bardzo dużo jest też osób, które podżyrowały komuś kredyt albo wzięły go za ciocię, syna czy matkę. Są też sprawy, w których nieuniknione jest spotkanie z policją, bo ktoś na nazwisko mojego klienta wyłudził pieniądze - opisuje Dariusz Orzechowski.
Oprócz czyszczenia BIK kancelarie muszą też zadbać o skasowanie danych z Bankowego Rejestru. To czarna lista dłużników, którą prowadzi Związek Banków Polskich. Jeśli się tam znajdziemy, nasze dane będą tam przetrzymywane aż 10 lat. I choć nie wszystkie banki dopisują nierzetelnych klientów do BR, to niemal wszystkie z niej korzystają.
Banki tworzą zbiory klientów, takie jak BR czy BIK, bo boją się wyłudzeń kredytów oraz klientów, którzy są już przekredytowani. To dlatego nie specjalnie podoba im się działanie kancelarii czyszczących ich zbiory. Od połowy października Biuro Informacji Kredytowej prowadzi kampanię "Czyszczenie BIK - nie daj się nabrać".
Jak tłumaczy nam Agnieszka Marzec, prawniczka Biura Informacji Kredytowej, jej zdaniem nie istnieje coś takiego jak "czyszczenie BIK". Twierdzi, że to określenie żargonowe. Marzec twierdzi, że w kampanii BIK stara się wytłumaczyć, że do każdego przypadku należy podchodzić indywidualnie. Jeśli pomylono czyjąś tożsamość i przez to nie ta osoba co trzeba ma złą historię kredytową, to oczywiście takie dane trzeba poprawić. Przypomina też, że ok. 95 proc. informacji zgromadzonych w BIK to dane pozytywne dla klientów. Tylko 5 proc. dotyczy przeterminowanych płatności.
Akcja zwraca też uwagę, że nie wszyscy "czyściciele" działają uczciwie. Na rynku jest sporo firm-krzaków, które życzą sobie kilkuset złotych tylko za to, że pobiorą z BIK przysługującą każdemu za darmo informację o danych zgromadzonych w tej bazie. To one najczęściej spamują nasze skrzynki mailowe. O tym, że na rynku są czarne owce, mówią także Anna Bufnal oraz Dariusz Orzechowski. Mimo to BIK w swojej kampanii wszystkich wrzuca do jednego kosza.
Agnieszka Marzec broni się, że kancelarie prawne przy rozmowach z bankami wykorzystują kruczki prawne. A jej zdaniem takie zachowanie nie jest dobre ani dla BIK, ani dla klientów, bo aż 95 proc. informacji zgromadzonych w bazie to dane pozytywne. Prawniczka boi się, że spadnie chęć klientów do rzetelnego regulowania zobowiązań, bo będą czuli się bezkarni wiedząc, że łatwo mogą pozbyć się złej historii kredytowej.
Dariusz Orzechowski przyznaje się, że ma klienta, który tak "ceni" jego usługi, że BIK czyści mu już po raz trzeci. Większość klientów to jednak ci, którzy choćby przez kryzys znaleźli się na życiowym zakręcie. Trafienie na czarną listę uniemożliwia im zaciągnięcie kredytu hipotecznego przez kolejne 5 albo nawet 10 lat. Może więc dobrze, że czasami nawet bazę w BIK można wyczyścić?