Pokolenie 1600, czyli emeryci walczą o przeżycie
Dziś połowa z pięciu milionów polskich emerytów żyje za 1600 zł brutto, a nawet mniej. Ale tak naprawdę muszą przeżyć miesiąc za 1436 zł. To lawirowanie pomiędzy granicą biedy a nędzy, a do tego dochodzi najgorsze: wstyd - czytamy w najnowszej "Polityce".
23.07.2014 | aktual.: 04.08.2014 09:20
Połowa z pięciu milionów polskich emerytów żyje za 1600 zł brutto, a więc tak naprawdę muszą przeżyć miesiąc za 1436 zł. To lawirowanie pomiędzy granicą biedy a nędzy, a do tego dochodzi najgorsze: wstyd - czytamy w najnowszej "Polityce".
Przeżyć w Polsce za 1436 zł jest ciężko. Pół biedy, jeśli emeryt mieszka z dorosłymi, nieźle zarabiającymi dziećmi albo ma partnera, na którym może polegać i żyją we dwoje w niewielkiej miejscowości. Jednak żyjącemu samotnie emerytowi jest niezwykle trudno przeżyć za takie pieniądze.
"Polityka" pisze o akcji "Pokolenie 1600", którą prowadzi Fundacja Senior Economicus. Na początku fundacja działała skromnie, skupiając się na udzielaniu indywidualnych porad: jak przeżyć za niewielkie kwoty, jak nie popaść w długi i w ogóle przetrwać na niskiej emeryturze. Jednak pomoc kilku jednostkom to było za mało wobec potrzeb tysięcy. Problem polega też na tym, że to nie była tylko kwestia finansowej nędzy, ale też podejścia do życia, stanu umysłu. Chcieli dotrzeć do jak najszerszego grona, więc rozpoczęli współpracę z regionalnym Polskim Radiem RDC. Prowadzący program Rafał Betlejewski postanowił spróbować przeżyć miesiąc jak emeryt - za 1436 zł.
Po dwóch tygodniach z przeciętnej emerytury zostało mu 150 zł do końca miesiąca. I to pomimo pomocy doświadczonej emerytki, która pomagała mu zorientować się, gdzie i co kupić jak najtaniej. Betlejewski starał się trzymać żelaznych zasad. Na pierwszym miejscu opłaty za mieszkanie, ale szybko popełnił błąd, płacąc za internet, z którego normalnie korzystał. Z portfela szybko wyparowało 136 zł. Potem był bolesny dylemat w postaci kosztów badania chorego, starego, psa - 350 zł. Dziennikarz zrozumiał, że emeryta na zwierzęcego kompana nie stać. "Upiekło" mu się za to w aptece. Emerytka, dla której leki kupował ma raka i dzięki pełnej refundacji zapłacił tylko 8,20 zł.
Jednak jednym z ważniejszych wniosków, jakie nasunął się dziennikarzowi jeszcze przed zobaczeniem pustki w portfelu był nie problem z oszczędzaniem. Najgorsze, z czym spotyka się emeryt to wstyd. Wstyd, że zabraknie kilkudziesięciu groszy przy kasie. Konieczność dokładnego przeliczania każdego produktu, czy stać go na serek za 2,20 zł. Do tego świadomość, że lepiej nie będzie. Nie ma szans na sensowną podwyżkę czy premię - jak kiedyś w pracy. Nie ma już wielu rzeczy w życiu, które do tej pory dawały radość. Wstyd jest też prosić dzieci o pomoc. Nawet jeśli same dorzucają trochę pieniędzy z własnej inicjatywy, to też jest problem. Przecież to rodzic miał się dzieckiem opiekować i pomagać, a nie odwrotnie.
To jest los, do którego powinniśmy zacząć się przyzwyczajać. Nie ma znaczenia, jak będziemy reformowali system emerytalny, przedstawicieli "pokolenia 1600" będzie przybywać. Tyle, że to już może nie być pokolenie 1600 zł, ale 1500, 1400 czy nawet 1200 zł. Politycy nie zrobili przez ostatnie 20 lat, by temu zaradzić, chociaż musieli mieć pełną świadomość tego, jak wygląda sytuacja demograficzna naszego kraju. Prawdopodobnie nic konkretnego robić nie będą. Wniosek jest, więc taki, że lepiej zawczasu zacząć uczyć się, jak być biednym i jak sobie radzić z ciężkim życiem na starość.