Zakaz handlu w niedziele. Ostra debata w Sejmie o polskość majtek

W Sejmie trwa ostra debata o zakazie handlu w niedzielę. Sprawą właśnie zajmuje się parlamentarny zespół na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego. Posłowie, przedstawiciele związków zawodowych, stowarzyszeń, handlowców i przedsiębiorców debatują od godziny 12. W pewnym momencie dyskutujący zaczęli spierać się o... polskość majtek.

Zakaz handlu w niedziele. Ostra debata w Sejmie o polskość majtek
Źródło zdjęć: © Eastnews | Bartlomiej Magierowski/EAST NEWS
Mateusz Ratajczak

07.02.2017 | aktual.: 07.02.2017 16:58

W Sejmie zakończyła się ostra debata o zakaz handlu w niedziele z majtkami w tle. To właśnie bielizna stała się motywem przewodnim całej dyskusji. - Nikt z klientów nie ma tak, że nie ma pary majtek w domu - argumentują zwolennicy zakazu. Przeciwnicy kpili natomiast "Polskie majtki dla polskiego klienta. Chińskie dla chińskiego, niemieckie dla niemieckiego i wszyscy będą szczęśliwi".

Chyba nic od 16 grudnia zeszłego roku - gdy opozycja zablokowała mównicę - nie wzbudziło takich emocji w Sejmie, jak zakaz handlu w niedzielę. "Solidarność" na Zespole na rzecz wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego tłumaczyła się i prostowała swój projekt, środowiska handlowe walczyły o rezygnację z pomysłu. Zamiast dyskusji na argumenty, rozmawiano natomiast o majtkach.

- Przyjechały z nami dzieci. Na koszulkach mają napisane "Dziękujemy za wolne niedziele z rodzicami". Możemy dzieci zapytać, co sądzą o tym, że ich mamy i tatusiowie w niedziele chodzą do pracy - powiedziała w pewnym momencie Ewą Chełminiak, szefowa zakładowej "Solidarności" w centrum dystrybucyjnym H&M w Gądkach.

- Proszę mi powiedzieć, na ile społecznie potrzebne jest wysłanie butów, majtek czy innego tego typu rzeczy w niedzielę, żeby klient dostał to w poniedziałek. Nikt z nas, nikt z klientów nie ma tak, że nie ma pary majtek w domu - dodała.

Poszło o to, że związkowcy chcą, by zakaz handlu obejmował nie tylko sprzedawców, ale częściowo także centra dystrybucyjne. Dlatego właśnie ich przedstawiciele pojawili się w Sejmie. Przypomnieli, że jest ich 200 tys. i w każdą niedzielę... wysyłają majtki za granicę.

Bieliźniana wypowiedź szybko stały się hasłem przewodnim debaty. Nawiązał do niej Alfred Bujara, szef handlowej "Solidarności".

- W ostatnim czasie pojawiły się głosy i fala krytyki osób zatrudnionych w centrach logistycznych. Oni też chcą mieć wolne niedziele. Ludzie zadali mi pytanie, czy muszą pracować wszyscy. Dopuszczamy pracę przy świeżych artykułach spożywczych, niezbędnych, ale (...) czy przysłowiowe majtki są potrzebne? Żeby były zapakowane w niedzielę i wysłane w poniedziałek z samego rana. I to nie do klienta polskiego, tylko do klienta w Niemczech i Holandii? - pytał Bujara.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Robert Krzak z Forum Polskiego Handlu, które zrzesza średniej wielkości polskie sieci handlowe, zaczął żartować, że trzeba ustalić narodowość wysyłanych w centrach logistycznych majtek.

- Polskie majtki dla polskiego klienta. Chińskie dla chińskiego, niemieckie dla niemieckiego i wszyscy będą szczęśliwi - ripostował Robert Krzak z Forum Polskiego Handlu. Krzak skończył dyskusję o majtkach stwierdzeniem, że liczył na debatę nad projektem. - Decyzja już zapadła? Miałem wrażenie, że będziemy dyskutować nad ograniczeniem handlu w niedziele. A tutaj dyskutujemy o tym, które słowo jest po przecinku, a które przed. A materia nie została przedyskutowana - mówił.

W Sejmie ostatecznie "Solidarność" ogłosiła autopoprawki do obywatelskiego projektu ustawy o ograniczeniu handlu w niedzielę. Zakładają one m.in. otwarcie sklepów pogrzebowych w niedziele, możliwość handlu na jarmarkach i kiermaszach, a także w więzieniach czy na pocztach. Zmieniono też zasady karania osób łamiących zakaz - zamiast 2 lat więzienia ma to być "jedynie" do 10 proc. zeszłorocznego obrotu sklepu.

Przypomnijmy, że projekt obywatelskiej ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele, przygotowany przez "Solidarność", zakłada możliwość otwarcia sklepu w dni świąteczne tylko, gdy za ladą stanie właściciel danego punktu. Jednocześnie jest jednak szereg wyłączeń. Sklepy działałyby na przykład w dwa weekendy przed Bożym Narodzeniem i tydzień przed Wielkanocą. Wyłączenia dotyczą jedynie aptek, stacji paliw, sklepów na lotniskach, tymi z dewocjonaliami oraz m.in. kiosków.

Robienie zakupów w niedziele otwarcie krytykował Jarosław Kaczyński, piętnowała też premier Beata Szydło. Z kolei wicepremier Mateusz Morawiecki podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Zdrój poparł projekt. Jak tłumaczył - chleb można kupić w sobotę, buty w piątek, a gospodarka na zakazie nie ucierpi.

Obywatelski projekt o ograniczeniu handlu w niedziele został w Sejmie złożony pod koniec sierpnia. Podpisało się pod nim ok. 520 tys. osób.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (58)