Jest szansa dla frankowców w sądzie
Frankowcy nie są bez szans w walce z bankami. W Polsce też możliwy jest scenariusz chorwacki. Tam sąd nakazał przewalutowanie kredytów walutowych po kursie z dnia ich zaciągnięcia. Zyskali kredytobiorcy, straciły banki.
Kancelaria Kozłowski, Śmigielski i Wspólnicy zakończyła zwycięstwem już trzecią sprawę o opcje walutowe. Prawomocny wyrok nakazuje oddanie pieniędzy przez Deutsche Bank firmie inżynieryjno-budowlanej z południowej Polski. Chodzi o kwotę 1,6 mln zł. Wcześniej kancelaria wywalczyła nakaz zwrócenia 42 mln zł przez bank ING. Jest jeszcze jedna sprawa, w której inny bank zobowiązany został do oddania ok. 7 mln zł.
- Prowadzimy sprawy związane z opcjami walutami, jak dotąd nie zajmowaliśmy się tematem kredytów walutowych. Sprawy tylko teoretycznie mogą być do siebie podobne. Każdy przypadek trzeba byłoby rozpatrywać indywidualnie. Nie wykluczam jednak, że takie sprawy też byłyby do wygrania - mówi Monika Śmigielska z kancelarii Kozłowski, Śmigielska i Wspólnicy.
Opcje walutowe miały być rewolucyjnym narzędziem pomagającym polskim firmom ubezpieczyć się od różnic w kursach walut. Po wybuchu kryzysu - zamiast zarabiać - przedsiębiorstwa straciły pieniądze, a część z nich stanęła na krawędzi bankructwa. Podobnie było z osobami, które kupiły mieszkanie za kredyt w obcej walucie. Od 2008 roku raty podskoczyły u nich o 20-25 proc. Co gorsze - i dla klientów, i dla banków - dzisiejsze kredyty nie są zabezpieczone. Mieszkania bowiem potaniały, a przez różnice w kursach wzrosło ich zadłużenie.
Podobne problemy miały też inne kraje. Kilka dni temu chorwacki sąd zadecydował, że tamtejsze banki muszą przeliczyć kredyty walutowe na kuny z dnia podpisania umowy kredytowej. Dzięki temu tysiące frankowców znad Adriatyku będzie płacić dużo niższe raty. Jak swoją decyzję argumentował sąd? Jego zdaniem klienci nie wiedzieli, że istnieje coś takiego, jak ryzyko kursu walutowego, a banki ich o tym nie ostrzegały. Podobny wyrok zapadł też w Hiszpanii, a węgierscy politycy zapowiadają, że odgórnie unieważnią umowy na kredyty walutowe.
Czy takie rozwiązanie możliwe jest w Polsce? Sprawdziliśmy wypowiedzi znanych ekspertów walutowych. Jeszcze w lipcu 2008 roku, czyli półtora miesiąca przed wybuchem kryzysu, twierdzili, że "powrót do kursu 2,6 zł za franka jest mało prawdopodobny". Inny analityk przekonywał, że przez następne dwa lata szwajcarska waluta nie powinna być droższa niż 2,15 zł. W październiku 2008 roku było to ponad 2,60 zł , a w lutym 2009 kurs przebił granicę 3 zł. Dziś kosztuje ok. 3,45 zł.
- W Polsce w przeciwieństwie do innych krajów banki jasno informowały o tym, co to jest ryzyko kursowe. Pamiętam nawet wpisy internautów, którzy krytykowali moje wypowiedzi, przestrzegające przed kredytami walutowymi - mówi WP.PL Krzysztof Pietraszkiewicz, szef Związku Banków Polskich. - Jako ZBP zorganizowaliśmy nawet kampanię w tej sprawie z reklamami w największych mediach. Proszę zadzwonić do Instytutu Globalizacji i ich spytać, czemu organizowali w tym samym czasie konferencje prasowe, sugerując, że Pietraszkiewicz nie jest zwolennikiem wolnego rynku - dodaje.
Jego zdaniem polscy klienci banków wcześniej czy później do sądów pójdą, ale nie będą mieć szans na wygraną.
- Przykład nabitych w mBank pokazuje, że klienci mogą z bankiem zawalczyć. Ostatnie wyroki sądów to wskazują, że czasem warto zawalczyć o swoje - mówi Marcin Krasoń, analityk z Open Finance.
Radca prawny Mikołaj Zdyb uważa, że polscy kredytobiorcy mogą spróbować powołać się na tzw. małą klauzulę _ rebus sic stantibus _ (łac. ponieważ sprawy przybrały taki obrót).
- Nie jest to prosta droga, ponieważ o zmianę warunków umowy trzeba wystąpić do sądu i dowieść przed nim, że wystąpiła istotna zmiana siły nabywczej pieniądza, zmiany warunków wymaga interes strony oraz jest ona zgodna z zasadami współżycia społecznego. Trzeba pamiętać, że takie sprawy wymagają pieniędzy na prawników, trwają nawet kilka lat, a ostatecznie to i tak sąd decyduje, kto ma rację - mówi Mikołaj Zdyb z kancelarii prawniczej D. Dobkowski sp. k., stowarzyszonej z KPMG..
Mała klauzula _ rebus sic stantbius _wynikająca z art. 358(1) Kodeksu cywilnego dotąd była stosowana głównie w kontekście inflacji oraz deflacji. To sąd zadecyduje, czy można z niej skorzystać także w przypadku deprecjacji złotego.
Jednak klauzula to nie koniec arsenału frankowców. Monika Śmigielska nie chce zdradzać, w jaki sposób przekonuje sądy do racji swoich klientów, a także jakich używa kruczków prawnych w sprawach o opcje walutowe, ale twierdzi, że jest w czym wybierać.
- Każda sprawa ma indywidualny charakter, więc wnoszę różne dowody. Najczęściej staram się dowieść, że z różnych powodów nie mogło dojść do zawarcia umowy - mówi radca prawny w kancelarii Kozłowski, Śmigielska i Wspólnicy.
Jak dodaje, doświadczenie wyniesione ze spraw o opcje walutowe, które prowadziła, można by spróbować wykorzystać, próbując przekonać sąd, by ulżył osobom spłacającym kredyty we frankach.
- Każdy przypadek trzeba byłoby rozpatrywać oddzielnie. Nie wykluczam jednak, że takie sprawy byłyby do wygrania i być może mogłabym poprowadzić taki pozew zbiorowy. Mogę zapewnić, że moja kancelaria jest zahartowana w walce z bankami - dodaje.
Trzeba pamiętać, że to, co zyskają klienci, stracą banki. W Chorwacji szacuje się, że wyrok korzystny dla kredytobiorców dla instytucji finansowych oznacza około miliarda euro odpisów. A trzeba pamiętać, że tam sprawa dotyczyła tylko 100 tys. klientów. W naszym kraju tylko osób spłacających kredyty we frankach jest co najmniej 2,5 razy więcej. Gdyby choćby przez analogię przełożyć model chorwacki na nasz grunt, to straty wyniosłyby około 2,5 mld euro. To mniej więcej trzy czwarte rocznego zysku wszystkich polskich banków.
- Trzeba pamiętać, że za pomoc dla kredytobiorców ktoś będzie musiał zapłacić. Bezpośrednio czy pośrednio pójdzie to z budżetu państwa. Bo jeśli bankom zmniejszą się zyski, to nie zapłacą podatków. Stracą na tym wszyscy podatnicy - tłumacz Krzysztof Pietraszkiewicz.
Prezes ZBP zwraca też uwagę na jeszcze jedną rzecz. Choć frankowcom rata kredytu rzeczywiście wzrosła o 20-25 proc., to jednak dużo większe problemy ze spłatami mają ci, którzy zadłużyli się w złotówkach. Podczas gdy tylko około 1,5 proc. hipotecznych kredytów walutowych jest zagrożonych, to w przypadku złotówek ten odsetek sięga nawet 3-4 proc.
- Musimy się zastanowić, czy na pewno chcemy pomóc najbogatszej grupie Polaków, bo to przecież oni brali kredyty walutowe - stwierdza prezes ZBP.
Sęk w tym, że w latach największego boomu mieszkaniowego bankowcy przekonywali klientów, że tylko "głupi nie bierze kredytu we frankach". Pracownicy banków pokazywali ratę w złotówkach i często o kilkaset złotych niższą we franku. Wybór rzeczywiście należał do klientów...