Inflacja sięgnęła 1360 proc.

Dokładnie 22 lata temu,14 marca 1990 roku, Główny Urząd Statystyczny ogłosił, że inflacja rok do roku wyniosła 1360 proc. To był rekord. Na szczęście nie pobiliśmy go do dzisiaj.

Inflacja sięgnęła 1360 proc.
Źródło zdjęć: © AFP

Tak dramatyczne pogorszenie sytuacji było wynikiem załamania się gospodarki PRL w 1989 roku. Sposobem walki z międzynarodowym zadłużeniem i zdobyciem pieniędzy na wydatki budżetowe miał być dodruk pieniędzy.

- Hiperinflacja, z jaką mieliśmy do czynienia na początku lat 90., była skutkiem totalnego niedostosowania ilości pieniądza w gospodarce, popytu i podaży, czyli skrajnego rozchwiania gospodarki. Pieniądz nie miał wówczas żadnej wartości, bo nie było jego pokrycia w towarach i usługach. Dlatego też inflacja wymknęła się spod kontroli i poszybowała do poziomu 1360 w skali roku - wyjaśnia Marek Zuber, ekonomista.

W ówczesnym nowym rządzie premiera Tadeusza Mazowieckiego stanowisko ministra finansów objął Leszek Balcerowicz. Ustalono wówczas plan odbudowy Polski i krajowej gospodarki, który miał wejść w życie z dniem 1 stycznia 1990 roku. Był to tzw. Plan Balcerowicza, którego celem było ustabilizowanie sytuacji ekonomicznej i przejście z gospodarki komunistycznej na wolnorynkową. Zaproponowany przez Balcerowicza program miał przywrócić równowagę gospodarce i opanować hiperinflację, która nieustannie rosła. Plany zakładały proces prywatyzacji państwowego majątku, a także utworzenie rynku pracy, w którym wysokość wynagrodzenia zależałby od popytu na dane dobro czy usługę.

- Hiperinflacja wynikała w dużej mierze z urealnienia cen, które przez komunistyczny rząd były sztucznie utrzymywane, a dobra reglamentowane. Ceny nie ustalał więc rynek, ale władza. Reglamentacja była konieczna, ponieważ przy cenach w tamtych czasach popyt na towary byłby zbyt wysoki. W momencie uwolnienia cen widzieliśmy znaczny ich wzrost. Nakręcała się spirala cenowo-płacowa. Pracownicy widząc dynamiczny wzrost cen domagali się wyższych płac, często w formie różnego rodzaju dóbr, płace więc rosły, a w związku z tym pieniędzy na rynku było więcej. Skutek był więc jeden - kolejny wzrost cen, czyli hiperinflacja, z którą mieliśmy do czynienia - mówi Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB. - W walce z tą sytuacją rynkową miał pomóc właśnie Plan Balcerowicza - dodaje.

Zdaniem ekonomisty XTB było to dość brutalne rozwiązanie, ale przyniosło oczekiwane efekty. Inflacja zaczęła wyhamowywać, ale o jej ostatecznym ustabilizowaniu się na akceptowalnym poziomie można mówić dopiero po 2003 roku.
- Myślę, że w ciągu tych ponad 20 lat udało nam się opanować inflację. Ostatni moment, kiedy mocno uciekła nam ona spod kontroli to był rok 2000, ale miało to związek z naszymi działaniami na rzecz zjednoczenia z UE. Udało się wiec ostatecznie opanować tę inflację i do dzisiaj jest pod kontrolą. To jest jeden z największych sukcesów związanych z budowaniem gospodarki wolnorynkowej w Polsce. Dzisiaj oczywiście też mamy inflację, nieco wyższą niż byśmy chcieli, bo ponad 4 -procentową, chcielibyśmy mieć 2,5 proc. ale unikamy jej kilkudziesięcio-, czy nawet kikusetprocentowych wzrostów - ocenia Marek Zuber.

Jego zdaniem w ostatnich latach na poziom inflacji największy wpływ mają zmiany kursu złotego, który nie jest jednak związany z problemami naszego kraju, ale różnego rodzaju sytuacjami kryzysowymi na świecie. Do tego dochodzi również wzrost cen na rynku żywności i paliw, co powoduje, że nieco wyjechaliśmy poza cele inflacyjne.

- Plan Balcerowicza był kluczowym elementem stabilizacji, choć nie obyło się bez błędów. Mimo to udało się, cele urealnienia gospodarki zostały osiągnięte - dodaje Zuber.

Zdaniem Przemysława Kwietnia z XTB dzisiejszą konsekwencją hiperinflacji z początku lat 90. jest wyczulenie NBP na wskaźnik cen i towarów.
- Myślę, że nikt już nie pozwoli, żeby inflacja wymknęła się spod kontroli, bo nie służy to stabilności gospodarczej - kwituje Kwiecień.

Marek Zuber zauważa również, że gdyby nie hiperinflacja, to dziś Polska mogłaby być w lepszej sytuacji finansowej i gospodarczej, a nasze PKB byłoby wyższe. Zwraca jednak uwagę, że nie można zapominać, że wcześniej przez 50 lat nasza gospodarka działa w realiach komunistycznych. Wskazuje również jeden pozytyw płynący z hiperinflacji, z jaką mieliśmy do czynienia zaraz po obaleniu komunizmu - w Polsce zaczęto przeprowadzać niezbędne reformy.

- Był to punkt, od którego tak naprawdę zaczęliśmy coś odbudowywać, prowadzić zdrową politykę gospodarczą. Na zgliszczach gospodarki socjalistycznej trzeba było zbudować coś nowego. Plan Balcerowicza pozwolił opanować wyraźny wzrost cen, a nasza gospodarka zaczęła opierać się na popycie i podaży - dodaje Zuber.

Z hiperinflacją mieliśmy do czynienia w Polsce dwukrotnie. Pierwszy raz zaraz po odzyskaniu przez kraj niepodległości w 1918 roku, drugi raz natomiast pod koniec lat 80. XX wieku. Za umowną granice hiperinflacji przyjmuje się wzrost cen o 50 proc. w skali miesiąca. Jest to wzrost ogólnego poziomu cen towarów, usług, a co za tym idzie także płac. Na wzrost wynagrodzenia raczej nikt narzekać nie powinien, ale wyższe pensje, większa ilość pieniądza na rynku, skutkują kolejnymi podwyżkami. Tym sposobem nakręca się tzw. spirala inflacyjna, którą zdaniem ekonomistów bardzo trudno zatrzymać. Wówczas mówimy o hiperinflacji.

inflacjacenyhiperinflacja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)