Autostradę A2 zbudowali z sedesów. Będzie rozbiórka?
To skandal! Mamy autostradę, ale może się okazać, że trzeba będzie ją rozebrać. Badania laboratoryjne GDDKiA wykazały, że do budowy nasypów użyto materiałów niezgodnych z kontraktem. Jeśli nasypy drogi ekspresowej S2 do Warszawy trzeba będzie naprawiać, to kierowcy będą z niej korzystać dopiero za dwa lata - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad domaga się wydłużenia gwarancji od wykonawcy warszawskiego odcinka Autostrady A2. Badania GDDKiA wykazały, że do budowy nasypów użyto innych niż deklarowane materiałów, np. gliny zamiast piasku. Zdaniem informatorów do budowy używano nawet starych sedesów. To może oznaczać dla firmy Bilfinger Berger, realizującej kontrakt warty ponad 900 mln zł, obowiązkowe wydłużenie gwarancji na realizowany odcinek.
Sprawie użycia przy budowie drogi niewłaściwych materiałów już przygląda się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura.
- Aby mieć jak najniższe koszty, wykonawca budował nasypy z wszystkiego, co były pod ręką - twierdzi informator "DGP".
Jego zdaniem w nasypach można znaleźć m.in. potłuczone sedesy, umywalki i śmieci. Tym rewelacjom zdecydowanie zaprzecza przedstawiciel firmy Bilfinger Berger Mateusz Gdowski. Jak twierdzi, nikt o zdrowych zmysłach nie użyłby starych sedesów do budowy drogi.
Uwagi do jakości wybudowanej drogi pojawiły się po tym, jak GDDKiA domagała się zwolnienia pięciu pracowników z konsorcjum Arcadis-Egis, którzy mieli nadzorować budowę jako tzw. inżynierowie kontraktu. Co ciekawsze działali oni po stronie wykonawcy, którego powinni kontrolować. Zdaniem GDDKiA inżynier kontraktu powinien być niezależny.
Usługi inżynierów pilnujących budowy S2 kosztowały podatników 16 mln zł.