Kary za śmieci zrujnują nam gospodarkę
Nasz rząd znowu dał plamę. Za jego nieudolność zapłacimy wszyscy. I nie będą to małe pieniądze. Licznik już bije, a wkrótce taryfa wzrośnie i każdy dzień będzie nas kosztował milion złotych.
26.02.2011 | aktual.: 28.02.2011 06:44
Rządzący znowu dali plamę. Za ich nieudolność zapłacimy wszyscy. I nie będą to małe pieniądze. Licznik już bije, a wkrótce taryfa wzrośnie i każdy dzień będzie nas kosztował milion złotych.
Problem dotyczy śmieci, a konkretnie dostosowania poziomów odzyskiwania i recyclingu odpadów. Do nałożenia megagrzywny na Polskę za niedotrzymanie terminów szykuje się Komisja Europejska.
Obecnie w naszym kraju wytwarzanych jest około 12 mln ton odpadów komunalnych. Jak wynika z danych Eurostatu, 87 proc. wszystkich produkowanych w Polsce odpadów trafia na wysypiska. Średnia dla Unii Europejskiej to 40 proc.
Do 2014 roku musimy odzyskiwać minimum 60 proc. odpadów, a co najmniej 55 proc. musi być poddawanych recyklingowi. Poziomy te wynikają z dyrektywy unijnej 2004/12/WE z dnia 11 lutego 2004 roku dot. opakowań i odpadów opakowaniowych.
Po wejściu do Unii Europejskiej zobowiązaliśmy się do stopniowego dochodzenia do zapisanych w dyrektywie progów. Już w 2010 roku powinniśmy zmniejszyć ilość odpadów wyrzucanych na wysypiska o 25 proc. Udało się o 8 proc.
W Brukseli nie zasypiają gruszek w śmieciach i od 16 lipca 2010 roku za każdy dzień bez stosownych regulacji nasz kraj płaci 40 tys. euro. Pierwsza kara wynosząca około 7 mln zł może zostać nałożona już w tym roku. Sprawa jest o tyle poważna, że od 2013 roku stawki te wyniosą już nie 40 tys. euro, a - o zgrozo - 250 tys. euro za każdy dzień zwłoki.
- Jeśli przyjdzie do płacenia kar, to zapłacą za to obywatele Polski. Naturalnym sposobem zdobycia tych pieniędzy są podatki. To taki podatek za złe rządzenie - zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.
Jak podkreśla, mamy niedziałającą administrację, rząd, którzy zaniechał wprowadzania rozwiązań w tym zakresie.
- Po wejściu Polski do Unii podpisywaliśmy różnego rodzaju porozumienia, traktaty i teraz nagle wielkie zdziwienie, że Bruksela się upomina o ich realizację - dodaje ekonomista CAS.
Normy recyklingowe w Polsce powinny być wprowadzone, ale może to trwać latami. W Polsce występują potężne grupy interesów, które czerpią korzyść z braku tych norm, zarabiając krocie. Kary zapłacą wszyscy Polacy, a one nadal będą się bogacić.
Według senatora Andrzeja Miziołka (PO), to własność odpadów stanowi największy problem. W Polsce to firma transportowa jest właścicielem odpadów, a chcąc osiągnąć jak największy zysk, wywozi śmieci na wysypisko, zamiast zapłacić za utylizację i spalanie.
Odmienna sytuacja jest w innych krajach Europy. Tam właścicielami odpadów są gminy i one odpowiadają za ich utylizację.
Aby uniknąć kar, niezbędna jest współpraca mieszkańców Polski, którzy muszą... śmieci segregować. A z tym nie jest najlepiej, chociaż sytuacja poprawia się z roku na rok.
- Świadomość Polaków odnośnie do selektywnej zbiórki śmieci systematycznie się poprawia. Jednak wciąż istnieje potrzeba edukowania dzieci i dorosłych - mówi WP Joanna Mroczek, rzecznik prasowy Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Warszawie.
Selektywna zbiórka odpadów umożliwia odzyskanie i ponowne wykorzystanie wielu cennych surowców wtórnych. Oszczędzamy w ten sposób surowce naturalne oraz energię, dbamy o nasze środowisko i otoczenie. Możemy też uniknąć płacenia horrendalnie wysokich kar, które na pewno nie pozostaną bez wpływu na polską gospodarkę, budżet i kieszeń Kowalskiego.