Zainwestowali we franki, zarobili krocie
Wysoki kurs franka na pewno nie cieszy osób, które zaciągnęły kredyt hipoteczny w tej walucie. Ich rata znacząco wzrosła. Cieszą się jednak osoby, które aktywnie próbują zyskać na rynku forex. Sprawdziliśmy, jakie waluty od początku kwietnia przyniosły zyski inwestorom. Skupiliśmy się na najważniejszych parach.
Zbadaliśmy, ile trzeba było zapłacić za poszczególne waluty na początku kwietnia oraz na ile są one wyceniane dzisiaj. Jak się okazuje, frank szwajcarski był doskonałą inwestycją. 1 kwietnia tego roku jego kurs wynosił 3,08 zł, w ostatnich dniach oscyluje wokół poziomu 3,8- 4 zł. A jego dotychczasowy rekord ustanowiono na poziomie 4,12 zł.
Wynika z tego, że ci, co zakupili franka ponad 4 miesiące temu, zarobili na nim do 10 sierpnia aż 33 proc. Zysk mógłby byś jeszcze większy, gdyby inwestor zakupił franki dokładnie 8 kwietnia. Wtedy jego kurs wobec złotego był na najniższym w ostatnich miesiącach poziomie (3 zł), a zysk wyniósłby aż 37 proc.
- To, co się działo na światowych rynkach finansowych, napędzało franka do wzrostów. Inwestorzy postrzegają szwajcarską walutę jako bezpieczną w sytuacjach kryzysowych. Kolejnym argumentem przemawiającym za umocnieniem franka był również fakt, że gospodarka szwajcarska radziła sobie lepiej niż amerykańska i europejska. Było także widać, że umacniający się frank nie szkodzi za bardzo szwajcarskim eksporterom. Oznacza to, że im większe problemy w strefie euro, tym frank więcej zyskuje - wyjaśnia Marek Rogalski z DM BOŚ.
Inwestujący we franka pomnożyli swój kapitał. A jak sytuacja wygląda w przypadku pozostałych walut? Uwagę skierujemy teraz na japońskiego jena. Zyski na tej walucie mogły sięgnąć ok. 14 proc. o ile ktoś kupił je dokładnie 8 kwietnia za cenę 3,22 zł. na początku kwietnia był ok. 20 groszy droższy. Mimo dużej zmienności dał zarobić inwestorom. Według kursu z 10 sierpnia zyskali oni 8,5 proc., bo trzeba było za niego zapłacić 3,71 zł.
- Z jenem jest podobnie jak z frankiem szwajcarskim. To waluta bezpieczna, którą kupuje się, kiedy dzieje się coś złego. Jeśli jest na świecie hossa, to jen wykorzystywany jest do finansowania transakcji spekulacyjnych. Pożycza się tanio pieniądze w Japonii, a następnie pożyczone jeny sprzedaje się za inne waluty - tłumaczy Marek Rogalski.
Przejdźmy teraz do europejskiej waluty. Tu za dużo nie dało się zarobić. 1 kwietnia za europejską walutę płacono 4,03 zł. Dziś jest to nieco więcej, ale różnica kursowa jest bardzo niewielka. Za jedno euro trzeba zapłacić teraz 4,09 zł. Oznacza to, że przez ostatnie cztery miesiące, po ciągłych wahaniach kursu, można było zyskać zaledwie 1,3 proc. Jeśli inwestor nabył euro 13 maja, to zysk mógł zwiększyć do 4 proc., bo właśnie wtedy za europejską walutę płaciliśmy najmniej. Oczywiście mowa tylko o branym pod uwagę okresie, bo euro bywało już w historii dużo tańsze.
Funt brytyjski też nie okazał się strzałem w dziesiątkę. Co prawda można było na nim do wczoraj zarobić nawet 6 proc, ale pod warunkiem, że walutę kupiliśmy 5 maja. Wtedy jej kurs wynosił 4,36 zł. Gorzej jednak wyszli inwestorzy kupujący na początku kwietnia, kiedy za jednego funta trzeba było zapłacić 4,56 zł. Wobec dzisiejszego kursu na poziomie 4,62 zł daje to zysk w wysokości zaledwie 1 proc. Winne są duże zmienności w wycenie funta w ostatnich miesiącach.
Zawsze może być gorzej...
Na rynku forex nie zawsze się zarabia. Wiedzą o tym inwestorzy, którzy zdecydowali się na zakup dolara. W omawianym okresie ich inwestycje nie przyniosły żadnego zysku.
1 kwietnia za dolara trzeba było zapłacić 2,84 zł. 10 sierpnia, oczywiście po wahaniach, stabilizuje się on na identycznym poziomie. Zarobić mogli jedynie ci, co zakupili amerykańską walutę zaraz po długim majowym weekendzie. Wtedy jego kurs był na najniższym poziomie w ostatnich miesiącach i wyniósł 2,64 zł. Gdyby nabyli walutę za tę kwotę, to dziś mogliby zrealizować 7 proc. zysku.
- Zawirowania na rynkach globalnych powodują, że złoty traci wobec wszystkich walut. Stąd brak jakichkolwiek zysków - kwituje ekspert.