Protest pielęgniarek. Maksymowicz: "białe miasteczko" może się powtórzyć
To konieczne, żeby pielęgniarki dostały więcej pieniędzy; nie są samarytankami poświęcającymi życie dla niesienia pomocy, one muszą za coś żyć - uważa dr Stanisław Maksymowicz, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Jego zdaniem "białe miasteczko" może się powtórzyć.
07.06.2016 15:29
To konieczne, żeby pielęgniarki dostały więcej pieniędzy. Nie są samarytankami poświęcającymi życie dla niesienia pomocy, one muszą za coś żyć - uważa dr Stanisław Maksymowicz, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Jego zdaniem "białe miasteczko" może się powtórzyć.
- Strajk w Centrum Zdrowia Dziecka to gest desperacji i ostateczność. Sądzę, że pielęgniarki nie chciały odejść od łóżek pacjentów, ale musiały, jeśli chcą uzyskać jakąkolwiek zmianę - powiedział Maksymowicz.
- Pielęgniarki pracują ciężko i w trudnych warunkach, w dodatku za małe pieniądze, które nie wystarczają na utrzymanie rodziny. Mogą sobie to tłumaczyć tylko tym, że robią to dla pacjentów. Istnieje bardzo silny etos tej grupy - skomentował. Zaznaczył jednak, że pielęgniarki to nie samarytanki, które poświęcają swoje życie dla niesienia pomocy. - One muszą za coś żyć - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że polskie społeczeństwo się starzeje. - To problem, ponieważ potrzebujemy coraz więcej pielęgniarek. Należy przestać mówić, że pielęgniarki sobie poradzą. To konieczne, żeby dostały więcej pieniędzy. Te, które pracują od wielu lat, w końcu odejdą, a młodych do nauki albo pozostania w kraju nie skuszą niskie zarobki. Trzeba coś z tym zrobić, musimy je utrzymać w Polsce - podkreślił.
Zdaniem Maksymowicza powszechne jest traktowanie pielęgniarek jako personelu niższego szczebla. - Podstawową grupą odniesienia, do której odwołują się pielęgniarki - absolwentki studiów wyższych, często po wielu kursach specjalistycznych - są lekarze obdarzeni wielkim prestiżem i poważaniem społecznym, którzy w dodatku całkiem dużo zarabiają. Kiedy pielęgniarki - mniej szanowane i dużo mniej zarabiające - się z nimi porównują, to widzimy pewnego rodzaju konflikt klasowy - mówił.
- Prócz tego niewiele pielęgniarek przypada na jeden oddział i pracują w bardzo trudnych warunkach. Nieustannie spotykają się z pacjentami, którzy wylewają na nie swoje żale, są uciążliwi albo obłożnie chorzy. To psychologicznie ciężkie - mówił.
Wskazał, że pielęgniarki mają coraz mniej czasu na nawiązanie kontaktu z pacjentem, ich praca przez zbyt małą obsadę często zamienia się w szybką techniczną obsługę.
Maksymowicz przypomniał też, że szpitale obecnie często przekształcają się w spółki i często, szukając oszczędności, tną wynagrodzenia. - Zaczynają nie od lekarzy i ordynatorów, a innych grup - salowych, pielęgniarek. Te nie mogą zmienić pracy, wszędzie zarabiają równie mało. Dlatego tak często emigrują - mówił.
- Medycyna, także w Polsce, się dehumanizuje. Podlega komercjalizacji, staje się po prostu usługą - dodał.
Zwrócił uwagę, że często szpitale przechodzą na kontrakty, a zatrudnione na ich podstawie pielęgniarki muszą przyjść do pracy, kiedy brakuje etatowych pracowników. - Na kontraktach może pielęgniarki więcej zarabiają, ale np. w trakcie operacji nie mogą po prostu wyjść, tylko muszą czekać, aż np. kilkunastogodzinna operacja się skończy - mówił. - Ta forma umów jest mocno krytykowana przez środowisko pielęgniarskie - zauważył.
Ekspert zwrócił także uwagę na niepokoje w środowisku pielęgniarek. Jego zdaniem nie są zjawiskiem nowym, a stałym, są związane z niskimi zarobkami, o których więcej zaczyna się mówić w kontekście podnoszonych wynagrodzeń lekarzy.
- Niepokój jest obecny w całym kraju. Oczy wszystkich pielęgniarek są zwrócone na CZD, na pewno niektóre myślą krytycznie o odejściu od łóżek, ale z drugiej strony mają pewną nadzieję. Jeżeli minister zdrowia zdecyduje się na jakieś kroki, to uruchomi ogromną lawinę żądań. Pewnie dlatego tak ostrożnie, wręcz krytycznie, wypowiada się na ten temat. Sztab medialny rządu podkreśla odejście od łóżek, ale te kobiety mają dalej prawo, aby pokazywać swoje niezadowolenie i walczyć o swoje prawa - zauważył.
Jak podkreślał Maksymowicz, niezadowolenie dotyka nie tylko pielęgniarek, ale też np. rezydentów, czyli studentów w trakcie zdobywania specjalizacji. - Oni także walczą o większe pieniądze. Proszę sobie wyobrazić co się stanie, gdy i oni odejdą od łóżek - ostrzegał.
- W tej chwili wszyscy liczą, że nowa władza coś zmieni. Myślę, że w tej chwili resort zdrowia będzie się starał przede wszystkim chociaż na chwilę przygasić ten konflikt. Nie sądzę, że uda im się go całkowicie zgasić i spełnić żądania pielęgniarek. Jeśli dadzą podwyżki pielęgniarkom z CZD, to będą musieli dać je wszystkim. Nie wykluczam, że powstanie kolejne "białe miasteczko" - mówił Maksymowicz.
Pytany, czy problemy wymieniane przez strajkujące z CZD są typowe dla całego polskiego środowiska, odpowiedział, że różnice występują już w samych zarobkach. - Średnie zarobki pielęgniarek w CZD są znacznie wyższe niż płace, które otrzymują pielęgniarki w Polsce - zauważył.
- Pielęgniarkom już podniesiono pensje. Środowisko lekarzy jest do tego negatywnie nastawione, bo wie, że skądś trzeba było zabrać te pieniądze. Minister zdrowia musiał przesunąć środki z innych świadczeń, aby następnie dać je pielęgniarkom. Pieniędzy wcale nie przybywa, one są tylko przesuwane. To dotyka też lekarzy i rezydentów. Nie sądzę, żeby lekarze też mieli teraz zacząć strajkować, ale rezydenci już zapowiedzieli protest - powiedział. - Trzeba jednak pamiętać, że rezydenci to zupełnie inna grupa interesów: oni po kilku latach także stają się lekarzami - zaznaczył.
Zdaniem eksperta nadzieja dla polskiej medycyny istnieje w skoordynowanej opiece medycznej. - Modele skoordynowanej opieki polegają na tym, że blisko osoby podlegającej leczeniu jest koordynator. Może to być np. lekarz albo pielęgniarka, którzy nawigują osoby znajdujące się w systemie, aby jak najbardziej racjonalnie - z punktu widzenia kosztów, a także sytuacji społecznej i środowiskowej pacjenta - go wyleczyć - mówił. - W ten sposób da się dużo zaoszczędzić, a poza tym mogłoby to docenić pielęgniarki i podnieść ich pozycję - dodał.