Zakaz handlu w niedziele. Skoro nawet Austriacy twórczo obchodzą przepisy, co wymyślą Polacy?
W centrum Wiednia, do którego rocznie przyjeżdża ponad 14 mln turystów, w niedziele i święta działają tylko dwa sklepy spożywcze.
19.04.2017 | aktual.: 19.04.2017 17:39
Zwolennicy wprowadzenia zakazu handlu w niedziele w Polsce bardzo często powołują się na kraje, w których takie przepisy obowiązują od wielu lat. Jednym z pozytywnych przykładów jest dla nich Austria, gdzie restrykcje mają być akceptowane i szanowane przez wszystkie strony. Sprawdziliśmy jak jest naprawdę - okazuje się, że zakaz daje się klientom we znaki, a sklepy czasem omijają przepisy z iście słowiańską fantazją.
Forsowany od zeszłego roku projekt "Solidarności" w środę trafił pod obrady sejmowej podkomisji stałej do spraw rynku pracy. Do jego uchwalenia jako ustawy jest jednak daleko. Przeciwne zakazowi handlu w niedzielę są organizacje handlowe, a proponowane bardzo surowe przepisy natrafiają na silny opór nawet w rządzie, który chciałby takie restrykcje wprowadzać stopniowo.
Zwolenników całkowitego zakazu, do których zalicza się także Episkopat Polski, nie zniechęca długa lista luk, absurdów i potencjalnych skutków ubocznych nowych przepisów. Podają natomiast przykłady państw, gdzie zakaz handlu w niedziele ma sprawdzać się znakomicie - Austrii, Niemiec, Norwegii, Szwajcarii, Francji i Wielkiej Brytanii.
O tym, że powoływanie się na te kraje nie jest najszczęśliwszym pomysłem może świadczyć przykład Francji, gdzie ograniczenia handlu są przedmiotem gorącego sporu, a do ustawy zakazującej handlu w niedziele wciąż dopisywane są różne wyjątki. O tym, jak z zakazem radzą sobie Niemcy pisaliśmy niedawno w WP money.
Nawet Austria, gdzie zakaz handlu w niedziele wydaje się mocno ugruntowany i powszechnie akceptowany, nie jest dobrym przykładem, ponieważ tam także złagodzono ograniczenia. Ciekawsze jest jednak to, że przepisy bywają tam omijane w sposób, jakiego nie powstydziliby się obdarzeni fantazją przedsiębiorcy znad Wisły.
Jeszcze dziesięć lat temu w Austrii obowiązywał całkowity zakaz handlu w niedziele, a działalność sklepów w tygodniu była ograniczona do 18:00. W 2008 roku wprowadzono jednak zmiany do obowiązującej ustawy o dźwięcznym tytule Öffnungszeitengesetz i nie tylko wydłużono pracę sklepów w tygodniu do 21:00, ale także wprowadzono wyjątki w niedzielnym zakazie.
Główna zmiana polegała na tym, że w niedziele i święta dopuszczono działalność sklepów zlokalizowanych na lotniskach, na dworach i w portach. Powierzchnia handlowa takiego sklepu nie może jednak przekraczać 80 m kw. Prowadzi to jednak czasem do absurdów.
W centrum Wiednia, do którego rocznie przyjeżdża ponad 14 mln turystów, w niedziele i święta działają tylko dwa sklepy spożywcze: na dworcu głównym Hauptbahnhof oraz na dworcu Wien Mitte. W obu - należących do sieci Interspar - w dni wolne panuje oczywiście tłok, a do kas tworzą się długie kolejki. Oba sklepy są zresztą mniejszymi wersjami ("Pronto") zlokalizowanych w pobliżu dużych lokali tej sieci, które w niedziele muszą być zamknięte.
Ciekawym przypadkiem jest sklep Interspar Pronto na dworcu Hauptbahnhof. Ponieważ jego powierzchnia nieco przekracza ustawowe 80 m kw., co wykluczałoby otwieranie go w niedziele i święta, sieć handlowa zastosowała prosty trik. Sklep został podzielony na pół metalowymi kratami i wyposażony w oddzielne kasy. W ten sposób formalnie funkcjonują dwa oddzielne sklepy, choć ich oferta oczywiście nie pokrywa się. Oczywisty absurd, ale władze przymykają na to oko.
Po jakie sposoby ominięcia zakazu handlu w niedziele będą zmuszeni sięgnąć polscy przedsiębiorcy, gdy zostanie on wprowadzony także u nas? Pierwsze pomysły pojawiają się już teraz, gdy jeszcze nie wiadomo, czy ustawa "Solidarności" w ogóle wejdzie w życie.