Kto ma interes w tworzeniu błędnych przepisów?
W Sejmie przyspieszono ostatnio prace nad nowelizacją Prawa Telekomunikacyjnego oraz innych pochodnych ustaw, które regulują ten rynek w Polsce. Okazuje się, że zapisy, nad którymi będą głosować parlamentarzyści są niezgodne z dyrektywami unijnymi. Dotyczą one głównie uznawalności audytów, wykonanych na polecenie prezesa UKE.
06.03.2009 | aktual.: 30.09.2010 11:32
Jeśli politycy przegłosują ustawę o Prawie Telekomunikacyjnym w proponowanym kształcie, Polska narazi się na zarzut nie respektowania dyrektyw unijnych. W przypadku udowodnienia winy, Komisja Europejska mogłaby wtedy nałożyć na nasz kraj wielomilionowe kary.
_ Liczę, że zarówno rząd, jak i posłowie zastanowią się poważnie nad tą poprawką i nie zafundują Polsce kolejnego postępowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości _ - powiedział dla WP Andrzej Malinowski, prezydent KPP
Najbardziej sporną kwestią w projekcie nowelizacji jest sprawa tzw. audytu regulacyjnego. Polega on na badaniu przez audytora rzeczywistych kosztów, jakie operator telekomunikacyjny ponosi, gdy udostępnia swoją infrastrukturę innym przedsiębiorcom. Audyt zlecany jest przez prezesa UKE, którego zadaniem jest troska o rozwój rynku i zachowanie jego konkurencyjności.
Jak wskazuje prawo wspólnotowe, możliwe są dwa warianty sprawdzania, czy operator prawidłowo kalkuluje koszty udostępniania sieci. Albo sprawdza to Regulator, gdy posiada wykwalifikowanych w tym kierunku pracowników, albo zleca to niezależnemu audytorowi. Wówczas wyniki te są dla niego wiążące przy ustalaniu opłat.
Warto zaznaczyć, że niezależnie od wyniku audytu, koszty jego wykonania ponosi kontrolowany operator.
W myśl znowelizowanej ustawy, prezes UKE będzie miał prawo dodatkowej weryfikacji kosztów. Oznacza to w praktyce, że będzie miał pełne prawo odrzucenia audytu, który został przeprowadzony na jego zlecenie. Zapis dający prezesowi UKE takie przywileje niezgodny jest z przepisami europejskiej „Dyrektywy o dostępie”.
_ Konsekwencje uchwalenia przepisu pozwalającego regulatorowi uznaniowo odrzucać wyniki audytu kosztowego będą dla rynku fatalne. Doraźnie skorzysta na tym UKE, bo usankcjonuje to jego dotychczasowe działania. Jednak utrzymywanie sytuacji, w której ceny usług hurtowych są arbitralnie ustalane poniżej realnych kosztów w imię zwiększenia konkurencji, powoduje brak stabilności a bez niej nie ma co liczyć na znaczące inwestycje _ - powiedział dla WP Wojciech Jabczyński, rzecznik Grupy TP.
W stanowisku jakie Komisja Europejska przesłała Ministerstwu Infrastruktury w 2008 roku napisano: „W interesie pewności na rynku, można oczekiwać, że prawidłowo przeprowadzony audyt, zgodny z wiążącymi przepisami prawa i instrukcją zatwierdzoną przez regulatora powinien być akceptowalny”.
Takie stanowisko oznacza w praktyce, że prezes UKE bezpodstawnie odrzuciła dwa pozytywnie ocenione audyty w Telekomunikacji Polskiej. Mimo że audytor – firma Ernst &Young – uznała, że TP nie zawyża cen, które oferuje mniejszym operatorom za dostęp do sieci, to prezes UKE narzuciła ustalone przez siebie opłaty. Ostatecznie oznacza to, że TP udostępnia swoją infrastrukturę poniżej kosztów i zastanawia się nad sensem dalszego inwestowania.
_ Już w ubiegłym roku przyjęliśmy, że nie akceptujemy audytu jako takiego, tylko poszczególne dokumenty. Wynika to z przepisów prawa — na bazie udowodnionych kosztów TP proponuje w cennikach i ofertach ceny hurtowe. Prezes UKE ma kompetencje do ich przyjęcia, zmiany (w przypadku ofert) lub odrzucenia _- przekonywała na łamach Pulsu Biznesu Anna Streżyńska, prezes UKE.
_ Prawo europejskie nie przewiduje możliwości odrzucenia prawidłowo przeprowadzonego audytu regulacyjnego. W UE nie było dotąd takiego przypadku. To tak jak by audyty finansowe spółek giełdowych, wykonywane przez niezależnych audytorów były kwestionowane przez analityków czy Giełdę. Polski regulator jest w tej dziedzinie "pionierem" _ - komentuje Wojciech Jabczyński.
Kolejnym novum zawartym w nowelizacji jest przepis, który określa, że do wszystkich toczących się postępowań sądowych należy zastosować przepisy zawarte właśnie w nowelizacji. Powoduje to, że złamana zostaje zasada Lex retro non agit – prawo nie działa wstecz. Oznacza, to że wyroki sądów wskazujące, że Regulator postępował niezgodnie z prawem staną się automatycznie nieważne.
Trzecim kuriozum tej nowelizacji są przepisy odnoszące się do ochrony abonentów. Chodzi o przepisy nakładające na przedsiębiorcę obowiązek każdorazowego informowania abonenta o wprowadzeniu zmian. Dotyczy to również zmian korzystnych, np. obniżenia kosztów połączeń. W praktyce oznacza to, że operator z miesięcznym wyprzedzeniem musi przesłać abonentowi informację o wprowadzanych zmianach. Klient otrzymuje tym samym prawo wypowiedzenia umowy bez konsekwencji. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której klient podpisał umowę na świadczenie usług telekomunikacyjnych, otrzymał telefon, a następnego dnia ją rozwiązał bez konsekwencji. Takie jednak możliwości stwarza nowelizacja.
_ Ta regulacja oznaczałaby konieczność kosztownego wysyłania ogromnej ilości korespondencji - w przypadku Grupy TP mówimy o ponad 8 mln klientów stacjonarnych i ponad 14 mln klientów komórkowych. _ - dodaje rzecznik TP.
Kamil Jakubczak, Wirtualna Polska