Afera mięsna. Oto kombinat przetwarzania padliny

Groza! Proceder handlu chorymi zwierzętami i padliną mógł trwać od lat. Potwierdzają to śledczy i lekarze weterynarii. Ze skupu wybrakowanych zwierząt trafiały one do ubojni. Tam szły na rzeź, a mięso było sprzedawane jako pełnowartościowe do zakładów w regionie. Stamtąd trafiało do przetwórni i było przerabiane np. na kiełbasy. Firmy mogły nie być świadome, że przetwarzają niepełnowartościowe mięso.

Afera mięsna. Oto kombinat przetwarzania padliny
Źródło zdjęć: © newspix.pl

23.03.2013 | aktual.: 23.03.2013 08:50

W tym interesie panuje zmowa milczenia. Chodzi o zbyt duże pieniądze. – Tu jest podobnie jak z narkotykami, kupującemu i sprzedającemu nie zależy na współpracy z organami ściągania, bo obie strony mają korzyść – tłumaczy śledczy pracujący nad sprawą. Lepiej sprzedać półżywe zwierzę do ubojni, niż na drugi dzień, gdy jest padłe, utylizować je. W prasie jest pełno ogłoszeń o skupie „wybrakowanego i pourazowego bydła”, czyli chorego, które powinno zostać uśpione i zutylizowane – dodaje śledczy. Odbiorcę chorych zwierząt, a nawet padliny łatwo znaleźć. Z 24 krów wiezionych do ubojni pod Rawą Mazowiecką 9 było martwych, a dwie kolejne miały połamane kończyny. Prokuratura i lekarze weterynarii sprawdzają, czy to skutek niedbałości przewoźnika, czy zwierzęta już w chwili załadunku były chore, a nawet martwe.

Afera mięsna wydawała się ograniczać do ubojni Piotra M. Teraz prokuratura nie ukrywa już, że śledztwo zaczyna zataczać coraz szersze kręgi. Jak się okazuje prokuratura w Brodnicy (woj. kujawsko-pomorskie) od kilku lat prowadzi śledztwo w sprawie jednej z firm parającej się skupem wybrakowanych zwierząt. Należała do Sławomira G, a po wydanym zakazie prowadzenia działalności została natychmiast zarejestrowana na jego żonę Beatę. Firma małżeństwa G. działa na rynku od 20 lat i odnotowuje duże zyski.

– Lepiej się nie interesować, proszę zobaczyć w jakim pałacu mieszka – mówi sąsiad małżeństwa G. Ten transport zatrzymany z padliną do ubojni pod Rawą to był od nich – dodaje. Kiedy policjanci zatrzymali transport w Rawie Mazowieckiej w firmie pod Brodnicą pojawił się powiatowy lekarz weterynarii. Znalazł kilkanaście zwierząt, w tym chorego knura, który miał jechać do rzeźni. Stan zwierzęcia był tak poważny, że natychmiast zostało uśpione i zutylizowane. Po wizycie lekarza do prokuratury w Brodnicy wpłynęło doniesienie o popełnieniu przestępstwa.

– 19 marca wpłynęło takie doniesienie. Prokurator zlecił policji wszczęcie dochodzenia w tej sprawie – informuje Alina Szram, szefowa prokuratury w Brodnicy. W sprawie Sławomira G., miejscowa prokuratura w latach ubiegłych prowadziła trzy postępowania, z czego jedno zakończyło się skazaniem Sławomira G. – dodaje prokurator Szram.

Nad wyjaśnieniem tego, co działo się dalej z ubitymi w firmie Piotra M. zwierzętami, wciąż pracuje prokuratura. W wyjaśnieniach i dokumentacji pojawiają się nazwy nawet dużych zakładów mięsnych, którym mężczyzna mógł wciskać towar jako pełnowartościowy. Stamtąd trafiał już do przetwórni, a potem na nasze stoły.

żywnośćmięsoafera mięsna
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)