Dwie wizyty lekarskie tego samego dnia? NFZ nie zapłaci
Na pacjentów padł blady strach. Z historii leczenia, którą NFZ udostępnił niedawno on line możesz dowiedzieć się, że wycięto ci nerkę, masz za sobą chemioterapię, chociaż nigdy nie chorowałeś na raka albo że usunięto ci jajnik, mimo że jesteś mężczyzną.
24.07.2013 | aktual.: 29.05.2018 14:54
Na pacjentów padł blady strach. Z historii leczenia, którą NFZ udostępnił niedawno on line możesz dowiedzieć się, że wycięto ci nerkę, masz za sobą chemioterapię, chociaż nigdy nie chorowałeś na raka albo że usunięto ci jajnik, mimo że jesteś mężczyzną.
Zintegrowany Informator Pacjenta (ZIP) pozwala każdemu sprawdzić, gdzie, kiedy i za ile był leczony na koszt NFZ. System ruszył 1 lipca. Polacy zaczęli sprawdzać swoją medyczną przeszłość i... niektórzy ubawili się po pachy, a inni przerazili.
Najgłośniej było o mieszkańcu Rzeszowa, który ze swojej historii medycznej dowiedział się, że... przeszedł operację jajnika. Nieważne, że jest mężczyzną. Po interwencji lokalnych mediów okazało się, że w systemie ZIP źle przyporządkowano numery PESEL, na podstawie których w systemie wyświetlają się informacje o zabiegach i poradach.
Ale "drobne błędy" w przypisaniu usług to naprawdę nic. Szybko zaczęły się pojawiać informacje na temat zabiegów, które albo nie miały w ogóle miejsca, albo za które pacjenci płacili z własnej kieszeni. W ten sposób w wielu przypadkach za te same usługi płacono dwa razy - z prywatnej i państwowej kieszeni. Jeden z internatów odkrył, że był hospitalizowany i państwo kosztowało to ponad 10 tys. złotych. Problem polega na tym, że w zeszłym roku nie był nawet u lekarza rodzinnego, nie mówiąc już o pobycie w szpitalu. Im więcej ludzi zaczyna korzystać z systemu ZIP, tym więcej pojawia się zgłoszeń o dziwnych rozliczeniach.
- Wszystkie nieprawidłowości, które pojawią się na koncie użytkownika portalu ZIP, należy zgłosić do oddziału NFZ. Będą one wyjaśniane indywidualnie. Informację o nieprawidłowościach należy przekazać pisemnie, podając swój identyfikator użytkownika oraz dane dotyczące świadczenia - tłumaczy Magdalena Szefernaker z biura rzecznika Narodowego Funduszu Zdrowia.
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska w pierwszych dniach po uruchomieniu systemu ZIP do oddziałów Funduszu wpłynęło 10 skarg. To stosunkowo niewiele biorąc pod uwagę, że do zeszłego tygodnia w systemie ZIP zalogowało się ponad 68 tys. osób. Bardzo jednak prawdopodobne, że Polacy po prostu nie przejęli się błędami w bazie danych ZIP.
Zintegrowany Informator Pacjenta
adres serwisu: https://zip.nfz.gov.pl/ap-portal/
Żeby mieć dostęp do informacji o swoim leczeniu, danych medycznych i finansowaniu udzielonych świadczeń należy:
- Wejść na stronę rejestracji: https://zip.nfz.gov.pl/ap-portal/user/reg/regadd@default+start i wypełnić zamieszczony tam formularz
- Z uzupełnionym wnioskiem i dowodem osobistym trzeba odwiedzieć oddział NFZ gdzie zainteresowany dostanie identyfikator użytkownika oraz tymczasowe hasło
- Za pomocą otrzymanego loginu i hasła można się zalogować do systemu. Rejestracja i korzystanie z niego są bezpłatne. Sypią się kary
Szukanie wyłudzeń jest rzeczą, za którą z pewnością NFZ można pochwalić. Jednak w swoich kontrolnych zapędach fundusz czasem przesadza i nakłada kary za usługi, które... miały miejsce.
Zmorą dla lekarzy jest tzw. koincydencja świadczeń. To takie sytuacje, kiedy jednemu pacjentowi udzielane są tego samego dnia świadczenia zdrowotne przez dwie lub więcej jednostki: szpitale, przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) lub ambulatoryjną opiekę specjalistyczną (AOS).
NFZ nie dopuszcza możliwości, by na rzecz jednego pacjenta tego samego dnia świadczono usługi więcej niż w jednym ośrodku. Z tego powodu Fundusz orzeka sankcje wobec szpitali i przychodni. Po kontroli w czerwcu wystosowano propozycję kar umownych na łączną kwotę 230 tys. zł.
Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia zwraca uwagę, że NFZ posuwa się za daleko. Fundusz wyciąga konsekwencje za kontynuację dotychczasowego leczenia i wystawienie recepty na leki na schorzenia przewlekłe. Tak samo postępuje za udzielenie porady za pośrednictwem rodziny, gdy chory przebywa w szpitalu.
Teoretycznie, jeśli pacjent przewlekle chory będzie wymagał długiej hospitalizacji i skończą mu się leki, to placówka zaoferuje mu odpowiedniki, które ma na stanie. Jednak w przypadku takich chorób, jak cukrzyca zmiana środków może skutkować pogorszeniem stanu zdrowia. Dlatego bezpieczniej jest, by lekarz prowadzący kontynuował leczenie. Szczególnie w sytuacjach, w których w ogóle nie koliduje to z leczeniem szpitalnym.
- Protestujemy przeciwko ograniczeniom praw pacjentów leczonych szpitalnie. Sprzeciwiamy się zmienianiu przez szpitale leków chorym przewlekle bez uzasadnienia terapeutycznego, prawdopodobnie pod wpływem sugestii dealerów farmaceutycznych - mówi prezes PPOZ Bożena Janicka.
Jak podał tygodnik "Polityka", te kurioza dotyczą także takich świadczeń, jak rehabilitacja. Fundusz dopuszcza tylko jedną terapię naraz, nawet jeśli można by przeprowadzić dwie lub więcej. Kiedy sfrustrowany oczekiwaniem chory pójdzie do innej placówki, by przyśpieszyć proces rehabilitacji, to wpadnie w pułapkę. Kontrolerzy NFZ bez problemu ustalą, że pacjent chodził do dwóch placówek jednocześnie i odmówią mu zapłaty w obydwu, dopóki jedna z nich nie wykreśli go ze swojej listy.
- Z tego, co wiem, pacjentom i rodzinie odmawia się kategorycznie udzielania porad i wypisywania recept w czasie hospitalizacji. To zapewne uchroni lekarzy przed konsekwencjami i karami z NFZ. A co z pacjentami? Oni do nas wracają ze szpital ze zmienionymi lekami i problemami - dodaje Janicka.
PPOZ twierdzi, że działania Funduszu są wymierzone w lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Czyżby NFZ chciał środkami z kar nakładanych na medyków podreperować swój budżet? Jeśli tak jest, to powinien wiedzieć, że wystawia w ten sposób pacjentów na szwank, a na dodatek łamie podstawowe prawa konstytucyjne pacjentów, takie jak równy dostęp do opieki medycznej.