ACTA wejdzie tylnymi drzwiami
Choć w w ubiegłym tygodniu deputowani europejscy zdecydowanie odrzucili umowę handlową ACTA, to jej założenia może udać się wprowadzić Komisji Europejskiej poprzez inne przepisy wiążące Unię Europejską.
W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski odrzucił ACTA - umowę handlową dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrobionymi. Uderzające w swobodę internetu przepisy wywołały falę społecznych protestów w całej Europie.
"Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że KE już negocjuje kolejne porozumienie (CETA) o zwalczaniu piractwa pomiędzy UE i Kanadą. Okazuje się, że zawiera ona szereg założeń początkowo wpisanych w ACTA.
Jeśli wprowadzenie CETA też by się nie powiodło, to KE wprowadzi nowe przepisy poprzez unijną dyrektywę. Innym sposobem może być też podpisanie umowy o ochronie własności intelektualnej z OEDC. Takie uprawnienia Komisja zyskała w ramach traktatu lizbońskiego i otrzymaniu osobowości prawnej. Dzięki temu ma prawo samodzielnego podejmowania decyzji, bez pytania członków UE.
Zdaniem Joe Mcnamee, dyrektora EDRI, KE na jakiś czas wstrzyma się z przepisami o ochronie praw autorskich, a do ratyfikacji CETA wróci w 2014 roku, kiedy to w wyborach wyłoniony zostanie nowy parlament. Dodatkowo KE czeka na opinię Trybunału Sprawiedliwości UE, czy umowa handlowa ACTA jest zgodna z unijnym prawem.
Dyrektor EDRI ostrzega, że wszelkie porozumienia handlowe podpisywane ze Stanami Zjednoczonymi mogą zawierać przepisy podobne do tych z ACTA. Amerykanie już negocjują podobne umowy z Australia i Nową Zelandią. Również poprzez inne kraje można bowiem zmusić UE do przestrzegania przepisów o ochronie praw intelektualnych.
Komisja Europejska nie ma jednak jednomyślnego stanowiska. W tej sprawie presję na Brukselę wywierają Stany Zjednoczone. To bowiem z USA pochodzą największe firmy internetowe i operatorzy płatności. Oznacza to, że każdy kto stanie na drodze np. Google, czy MasterCard może zostać wykluczony z internetu, jak to było w przypadku WikiLeaks - uważa Joe Mcnamee.