Trwa ładowanie...

Szajka emerytów przez 6 lat oszukiwała ZUS. Grozi im 8 lat więzienia

Fikcyjne umowy na członków rodziny, podrabianie podpisów i pobieranie nienależnych emerytur - to schemat działania gangu, oszukującego ZUS w latach 2006-2012 w Polkowicach. Rekordzista dorobił się na procederze aż 135 tys. zł. Zarzuty usłyszało natomiast aż 21 osób.

Szajka emerytów przez 6 lat oszukiwała ZUS. Grozi im 8 lat więzieniaŹródło: flickr.com
d42iu2l
d42iu2l

O sprawie, która trafiła niedawno do legnickiej Prokuratury Okręgowej, poinformował "Fakt". Mechanizm działania był dość prosty, ale przez 6 lat tamtejszy oddział ZUS nie zorientował się, że jest oszukiwany.

Głównym oskarżonym jest Antoni K., prezes jednej z polkowickich firm, choć formalnie zarejestrowanej w Gliwicach. Oszustwo wyszło na jaw, gdy urzędnicy postanowili skontrolować spółkę.

List od ZUS o przyszłej emeryturze. Jak poprawnie odczytać dokument?

- W trakcie kontroli inspektorzy ZUS ustalili, że osoby zatrudnione tam na podstawie umowy o pracę, którym jednocześnie wypłacane były świadczenia emerytalne, ukrywały swoje faktyczne przychody przed organem emerytalnym - poinformowała prok. Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka legnickiej prokuratury.

d42iu2l

Pobierający świadczenie emeryci zatrudnili się w firmie za niewielkie wynagrodzenie. Oprócz tego Antoni K. podpisywał fikcyjne umowy z członkami ich rodzin - dziećmi lub małżonkami. Tam kwoty były już większe, ale pieniądze zamiast do rodzin, trafiały bezpośrednio do emerytów.

Po co taka intryga? Żeby ominąć ustawowy limit dorabiania. Jeśli bowiem emeryt go przekracza, to świadczenie jest zmniejszane. A tak - emerytura była pełna, a do tego jeszcze wynagrodzenie za pracę.

- Ten przestępczy proceder inicjował prezes zarządu, który podpisał w imieniu spółki, a zatem po stronie pracodawcy, wszystkie pozorne umowy o dzieło. Włącznie z tymi, na których widniały podrobione podpisy - poinformowała prok. Tkaczyszyn.

Problem będą mieli jednak nie tylko emeryci, którzy często podrabiali podpisy swoich krewnych. Zdarzało się również, że dzieci lub małżonkowie sami podpisywali lewe umowy. Oni również odpowiedzą za pomoc w wyłudzeniu.

Emerytom grozi więc od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Pomocnicy mogą zostać ukarani grzywną, ale także karą ograniczenia lub pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

Rekordzista - Jan D. - wyłudził w ten sposób ponad 135 tys. zł. W sumie zarzuty usłyszało aż 21 osób.

d42iu2l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42iu2l