A rentowność spada i spada

Atmosfera na poniedziałkowym rozpoczęciu handlu w Europie była już kompletnie inna niż podczas piątkowego zakończenia.

A rentowność spada i spada
Źródło zdjęć: © A-Z Finanse

08.12.2009 08:28

Wtedy po bardzo dobrych danych WIG20 wystrzelił na nowe rekordy, a gracze zastanawiali się jak wysoko po informacji o spadające stopie bezrobocia może zajść S&P500. Okazało się, że nie za daleko, bo z początkowych nowych rekordów na koniec dnia zostało tylko kilka punktów. Dlatego też wczorajszy poranek nie należał do porywających. WIG20 spadał o jeden procent, ale to nie zniżka była ciekawa, lecz obrót na jakim on występował – był minimalny. Zdezorientowanie i niepewność inwestorów utrzymała się przez cały dzień i dopiero na fiksingu WIG20 osiągnął symboliczne 500 mln złotych.

Przy takim obrocie i ostatecznym spadku o 0,7 proc., można stwierdzić, że w trakcie sesji nie działo się absolutnie nic. Wręcz wiało nudą, bo jedynymi informacjami makro był spadek zamówień w niemieckim przemyśle, które w ostatnim miesiącu zmniejszyły się o 2,1 proc., podczas gdy prognozowano niewielki wzrost. Dane mimo, że słabe to co najwyżej trzeciej kategorii, więc nie miały znaczenia dla notowań.

W trakcie amerykańskiej sesji inwestorzy skupili się na wystąpieniu Bena Bernanke, który zakończył spekulacje czy stopy procentowe w Stanach mogą wzrosnąć. Potwierdził, że pozostaną na obecnym najniższym możliwym poziomie przez dłuższy czas. Te słowa od razu znalazły odzwierciedlenie w notowaniach EUR/USD. Cały dzień kurs testował wsparcie na poziomie 1,48, które jest ostatnią barierą chroniącą przed większym umocnieniem amerykańskiej waluty, ale po tych zapewnieniach euro bez problemu się umocniło. W nocy jednak, mimo spokojnej sesji w Azji, dolar ponownie się wzmocnił, i powrócił do poziomów sprzed konferencji. Rosnący w siłę dolar powinien obniżać ceny surowców, a to przełoży się na giełdowe spadki .

Umocnienie amerykańskiej waluty może być też konsekwencją odbywającej się w tym tygodniu mega-aukcja amerykańskich obligacji za kwotę 144 mld dolarów. Do ich nabycia potrzebne są dolary, które są wycofywane z innych rynków (np. surowców) z przeznaczeniem na pewny „zwrot kapitału” pożyczonego Stanom. Co dziwi jeszcze bardziej, to że przed taką podażą wczoraj przy umacniającym się dolarze malała rentowność obligacji na całej krzywej rentowności, a na 3-miesięcznych papierach „zarabia” się 0,01 proc. Na bezpieczny rynek płyną duże kapitały i na dniach dowiemy się czy kierunek jest słuszny.

Wczorajszy wynik giełdowych zmagań na GPW pokazał, że inwestorzy albo jeszcze cieszą się niedzielnymi prezentami, albo poważnie obawiają się dalszego rozwoju wydarzeń. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak jak hossy nie uczynią jedne dobre dane z rynku pracy. Jeszcze w tym tygodniu piątkowe dane o sprzedaży detalicznej mogą nie potwierdzić dobrej sytuacji, czego należy przecież się spodziewać, skoro indeksy ISM były gorsze od prognoz. Dziś nadal trzeba obserwować rynek walutowy, bo teraz pełni on wiodącą rolę.

Paweł Cymcyk
analityk
A-Z Finanse

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)