Afera prętowa
Przestępcy, którzy nauczyli się robić przekręty na złomie, zarabiają dziś grube miliony na prętach do zbrojeń budowlanych. Legalnie działające firmy kapitulują - alarmuje "Puls Biznesu"
22.12.2011 | aktual.: 22.12.2011 06:21
Firmy słupy, które przez lata wyłudzały VAT od skarbu państwa, nielegalnie handlując złomem, przeniosły się na rynek stali. - Ministerstwo Finansów wprowadziło możliwość naliczania VAT przez końcowego odbiorcę złomu, co uporządkowało relacje handlowe na tym rynku. Jednak wiele "firm" z rynku złomu przerzuciło się teraz na handel stalą - rozkłada ręce Robert Wojdyna, prezes Konsorcjum Stali, jeden z największych dystrybutorów stali w Polsce.
Problem dotyczy przede wszystkim handlu prętami do zbrojeń budowlanych. - Zgłaszają się do nas pośrednicy, którzy chcą kupić wyroby stalowe i zawieźć na rynek zagraniczny. Pośrednik kupuje stal i odlicza VAT, bo za granicą ma stawkę zero. Odbiorca za granicą powinien zgłosić transakcję w swoim urzędzie celnym i zapłacić podatek, ale tego nie robi. Stal faktycznie nawet nie wyjeżdża z Polski, a obrót jest tylko papierowy - opowiada Jerzy Bernhard, prezes Stalprofilu.
Niedawno doszło do spotkania komisji reprezentującej dostawców zbrojeń w Polskiej Unii Dystrybutorów Stali (PUDS). - Oszacowano, że handel prętami bez VAT stanowi około 20 proc. rynku. Średnioroczna sprzedaż w Polsce tych produktów to 1,4 mln ton - mówi Robert Wojdyna. Tona prętów kosztuje 2,25 tys. zł, więc jedna piąta rynku jest warta grubo ponad 600 mln zł. Brakujący VAT - tylko z tytułu nielegalnego handlu prętami - to około 130 mln zł straty dla budżetu.
PUDS już przed laty sygnalizowała problem rozliczeń resortowi finansów. - Ściągnęliśmy sobie tylko na głowę kontrolę izb skarbowych, które zakończyły się bez efektów, bo przecież nie u nas trzeba szukać winnych - zżyma się Robert Wojdyna. Dzisiaj dystrybutorzy czują się bezsilni. - Moim zdaniem, w ten sposób mogą być prane pieniądze, dlatego całkowicie zrezygnowaliśmy z handlu prętami budowlanymi - informuje Jerzy Bernhard.