Bank jak obóz pracy
Przez dwa lata dyrektorka wałbrzyskiego
oddziału banku Pekao SA nękała swoich podwładnych. Zastraszała
pracowników, zmuszała ich do pracy bez wynagrodzenia, a potem
fałszowała dokumentację. Prokuratura już postawiła zarzuty Iwonie
G. - pisze "Rzeczpospolita".
02.07.2005 | aktual.: 03.07.2005 18:08
Według dziennika, poszkodowanych jest ponad trzydzieści osób - niemal wszyscy pracownicy oddziału. Opowiadają, że cały koszmar rozpoczął się w 2001 roku, gdy dyrektor zaczęła pracować w oddziale i wprowadziła swoje zasady.
- Pojawił się nowy system komputerowy. Brakowało ludzi, więc praktycznie codziennie pracowaliśmy po kilkanaście godzin - opowiada Lucyna Laskowska, była podwładna Iwony G.
- Nie można było odmówić. Pani dyrektor osobiście pilnowała, żeby każdy z nas podpisał listy obecności, na których nie było śladu po przepracowanych nadgodzinach. Dla niej liczył się tylko wynik i dobra opinia o oddziale w regionie - tłumaczy.
Ci, którzy odważyli się wyrazić własne zdanie lub nie chcieli podpisać fałszowanych list obecności, byli straszeni przez przełożoną zwolnieniem z pracy.
Monika Pawlik atmosferę w pracy przypłaciła ciężką depresją. - Nadgodziny bez wynagrodzenia to była norma. Sama często przychodziłam w soboty. Za to przysługiwał dzień wolny, ale dyrektor nawet o tym nie chciała słyszeć - mówi. - Jeżeli już łaskawie wyrażała zgodę, to pod warunkiem, że wytłumaczę jej, do czego jest mi potrzebny wolny dzień. Kłamałam więc, że mam kogoś chorego w rodzinie i muszę się nim zająć. I tak całymi miesiącami - dodaje.
W końcu trafiła do lekarza i zwolniła się z pracy w oddziale banku. - Choć w Wałbrzychu o pracę niełatwo, ani chwili nie żałowałam tej decyzji - zapewnia Monika Pawlik.
Teraz część z poszkodowanych zapowiada skierowanie pozwów przeciwko pracodawcy.