Bezrobotni nie odśnieżają
Chociaż w Łodzi 50 tys. osób jest bez pracy, nawet tysiąca nie można zatrudnić do odkopywania sparaliżowanego opadami miasta. Szybciej stopnieje śnieg, niż urzędnicy przebrną przez swe procedury.
04.01.2006 | aktual.: 04.01.2006 08:16
- Sami nie możemy zorganizować takich robót - tłumaczy Iwona Olczak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy nr 2. - Musiałaby to zrobić firma, która wygra przetarg. Współpracujemy m.in. z Łódzkim Zakładem Usług Komunalnych, ale ludzie nie garną się do pracy kiepsko płatnej i dorywczej. Jeśli chcielibyśmy im dopłacić, musielibyśmy trzymać się unijnych reguł udzielania pomocy publicznej. A to dość skomplikowana procedura. Niewiele jest firm, które spełniają wszystkie jej wymogi i w dodatku zdecydują się utrzymać takie dofinansowane miejsce pracy minimum przez dwa lata.
To nie koniec. Nawet gdyby roboty udało się zorganizować, to nie można nikogo zmusić do udziału w odśnieżaniu miasta. Ledwie ułamek łódzkich bezrobotnych ma prawo do pobierania zasiłku. Odmawiając, nie ryzykują więc jego utraty. Poza tym pracę poniżej posiadanych kwalifikacji można przydzielić bezrobotnemu tylko za jego zgodą.
- Szukaliśmy ostatnio 30 pracowników dla firmy, która chciała ich zatrudnić przy porządkowaniu magazynów i hal - dodaje Iwona Olczak. - Zdecydowało się dziesięciu spośród 80 wytypowanych bezrobotnych.
Łódzki magistrat też nie kwapi się do znalezienia setek chętnych do pomachania łopatą. - Firmom wynajętym do utrzymywania porządku na terenie gminy płacimy duże pieniądze - mówi Marzena Korosteńska z biura prasowego urzędu miasta. - Zarząd Dróg i Transportu sprawdza właśnie, jak wywiązują się ze swych obowiązków. Straż miejska robi to samo na pozostałych terenach, m.in. prywatnych i spółdzielczych.