Blogerzy na celowniku... drogówki

Popularny internetowy komik dostał mandat od policji za brak zarejestrowania działalności gospodarczej. Zdaniem policjantów drogówki umieszczanie filmów wideo w serwisie YouTube i zarabianie na reklamach jest równoznaczne z prowadzeniem nielegalnej działalności, za co grozi kara grzywny. Mieli do tego prawo?

Blogerzy na celowniku... drogówki
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

14.05.2014 | aktual.: 19.05.2014 06:50

Osoby, które prowadzą w sieci swoje własne blogi czy vlogi, czyli video dzienniki, jeśli są dobre w tym, co robią i mają żyłkę do interesów, mogą na swojej działalności sporo zarobić. Chociaż raczej nie mają co liczyć na to, że na starcie co miesiąc na konto będzie im wpływała średnia krajowa.

Kiedy pojawia się taki przychód z dodatkowej działalności wraz z nim w parze idzie pytanie - jak to rozliczyć? Wykazać w PIT, czy może na potrzeby bloga albo kanału na YouTube założyć firmę? To drugie rozwiązanie może być kosztowne, bo na tego rodzaju działalności rzadko zarabia się co miesiąc tyle samo. Do tego po zakończeniu dwuletniego okresu niższego ZUS-u podwyższona składka może przewyższyć ewentualny zysk.

Mandat dla komika

Sylwester Adam Wardęga to komik, który wrzuca swoje filmy do sieci i dzięki sporej ich popularności dostaje pieniądze za każdy obejrzany materiał. W swojej działalności zdarza mu się balansować na granicy prawa, podpadł już polskiej policji. Dlatego nie powinien dziwić fakt, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, został przez nią skarcony. I chociaż mandat za głupi dowcip jest mało kontrowersyjny, to wielu zdziwiło nałożenie grzywny z tytułu artykułu 60 kodeksu wykroczeń: "Kto wykonuje działalność gospodarczą bez wymaganego zgłoszenia do ewidencji działalności gospodarczej, wpisu do rejestru działalności regulowanej lub bez wymaganej koncesji albo zezwolenia, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny".

Chodziło oczywiście o jego filmy wideo zamieszczane w sieci. Wardęga z tym zarzutem się nie zgadza i twierdzi, że policja popełniła błąd:

- Zostałem ukarany za to, że "nie zgłosiłem do ewidencji swojej działalności"... tylko, że ja działalności wtedy żadnej nie prowadziłem. Wysyłam filmy do internetu, dostaję część pieniędzy z reklam wyświetlanych obok nich (resztę zgarnia agencja i Google) i płacę od tego wysokie podatki - napisał Wardęga na swoim facebookowym profilu .

W dalszej części swojej wypowiedzi komik pisze, że przestrzega fanów - "Według policji i polskich sądów jeśli wysyłacie filmy na YouTube to nie możecie czerpać z tego korzyści jako osoba prywatna... musicie założyć sobie firmę!". Ostrzega także swoich kolegów po fachu, którzy zajmują się podobną działalnością. Twierdzi, że 95 proc. z nich nie ma własnej firmy. Jego zdaniem według prawa nie ma potrzeby jej zakładania. Czy Wardęga ma rację?

Prawo powolne jak żółw

Istnieje interpretacja katowickiej Izby Skarbowej na temat zarabiania na reklamach wyświetlanych na prywatnych stronach internetowych. Wynika z niej, że osoba, która o tę interpretację wystąpiła, nie musi prowadzić własnej działalności gospodarczej. Jednak trzeba pamiętać, że w Polsce nie można bezpośrednio powoływać się na interpretacje wydawane w innych sprawach. Nawet jeśli nasz przypadek zdaje się być łudząco podobny, to w razie kontroli urzędu skarbowego nie może być wykładnią prawną.

- Podniesiona kwestia nie jest jednoznaczna, zarabianie za pomocą bloga jest stosunkowo nowe, a tym samym nie ma jeszcze w tym względzie wypracowanej praktyki, również jeżeli chodzi o sposób opodatkowania takich działań. Jeżeli ktoś w zorganizowany i ciągły sposób świadczy jakieś usługi lub coś sprzedaje i robi to w celu zarobienia pieniędzy, to przynajmniej teoretycznie wypełnia każdą definicję działalności gospodarczej - komentuje Mateusz Kamiński, doradca podatkowy z kancelarii KNDP.

Ekspert zauważa, że rodzajów prowadzonych blogów i vlogów jest wiele, a spososbów zarabiania z ich tytułu jeszcze więcej, dlatego ciężko jest jednoznacznie ocenić, czy wszyscy blogerzy i vlogerzy powinni jak najszybciej zakładać firmy. Każdy przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie, chyba że zostanie w tym względzie przyjęte jasne i jednolite stanowisko resortu finansów.

- Radziłbym osobom, które są w takiej problematycznej sytuacji wystąpić o indywidualną interpretację prawa podatkowego do Ministerstwa Finansów. Wartym rozważenia byłby też wniosek do ministra, by wydał interpretację ogólną. Taka bowiem byłaby obowiązująca, tj. mogłaby chronić wszystkie osoby w danej sytuacji bez konieczności indywidualnych zapytań- radzi Kamiński.

Ktoś, kto publikuje treści raz w tygodniu i dzięki zyskom z reklam opłaca tylko koszt serwera, może zostać potraktowany zupełnie inaczej niż vloger, który dzięki odsłonom na swoich filmach zarabia np. 2-3 tysiące miesięcznie. Niestety przepisy nie precyzują takich zagadnień, jak zarabianie na publikowaniu treści w sieci. Policjanci mogli więc mieć rację, nakładając na Wardęgę mandat, wszak nieznajomość prawa nie zwalnia od jego przestrzegania.

I chociaż zabrzmi to jak żart, to komik i tak miał sporo szczęścia. Potencjalne skutki niezarejestrowania firmy są o wiele poważniejsze niż mandat w wysokości 1500 zł. Gdyby sprawą zainteresowała się skarbówka, to należności z tytułu opłacenia zaległych składek ZUS razem odsetkami opiewałaby na o wiele wyższe kwoty. Zwłaszcza, że państwowy ubezpieczyciel ma prawo do wymierzenia dodatkowej opłaty sięgającej nawet 100 proc. niezapłaconych składek.

Jedno w tej sprawie jest pewne, dopóki nasze prawo nadal będzie się tak ślimaczyć i nie nadążać za tym, co dzieje się nie tylko w sieci, ale i w realu, dopóty absurdy godne najlepszych komedii Barei będą się powtarzać. A decydować w tych sprawach będzie zawsze jeden (nie)omylny urzędnik.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (531)