CIT do likwidacji!
Coś tu jest nie tak. Wszyscy będziemy płacić wyższy VAT i akcyzę, a wiele dużych firm po raz kolejny nie zapłaci podatków wcale. I wcale nie będzie to spowodowane szalejącym kryzysem, a kreatywnością księgowych. Może więc rząd powinien wreszcie zrobić porządek z płacącymi CIT. Rozwiązań jest kilka, z likwidacją tego podatku na czele.
02.10.2013 | aktual.: 04.10.2013 08:31
W okresie styczeń-lipiec 2013 r. dochody budżetu państwa z podatku CIT wyniosły 13,1 mld zł. To 44,3 proc. prognozy budżetowej na cały ten rok. W porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku wpływy do budżetu były niższe o 14,8 proc. Kiepsko wygląda także saldo rozliczenia rocznego za 2012 r., czyli wpłaty podatków pomniejszone o zwrot dla firm. Z danych rządu wynika, że podatnicy powinni zapłacić 4,5 mld zł. I co z tego, skoro fiskus powinien im zwrócić aż 4 mld. Oznacza to, że z tytułu rozliczenia rocznego za 2012 r. wpływy z CIT-u będą niższe o ok. 3,7 mld zł, a dochody budżetu państwa w 2013 r. w porównaniu do ubiegłego roku spadną o ok. 2,9 mld zł.
Podatki są podstawowym źródłem dochodów dla budżetu państwa - głównie VAT, akcyza, PIT i CIT. Największe dochody przynosi VAT, a najmniejsze właśnie CIT. Czy ma on w takim razie w ogóle sens? Może go po prostu zlikwidować?
- Fakt zdecydowanie mniejszych wpływów z podatku CIT w tym roku powinien zwrócić uwagę rządu na ten podatek, ale bardziej w aspekcie sposobu jego pobierania, zasad ustalania przychodów i kosztów, stawek podatkowych i zwolnień, raczej nie samego istnienia tego podatku - mówi Mateusz Kamiński, doradca podatkowy z kancelarii KNDP.
Ekspert zaznacza, że dywersyfikacja wpływów budżetowych na różne podatki ma swoje uzasadnienie. Każdy dotyczy innego aspektu gospodarki, jest pobierany w nieco inny sposób. Na przykład akcyza opodatkowuje obrót wybranymi towarami ze względu na specyfikę tych towarów. Jednak nie oznacza to, że nie można rozmawiać o reformie naszego systemu podatkowego.
Apele o zmiany w systemie podatkowym słychać już od dłuższego czasu. CIT wymienia się, jako jedną z problematycznych kwestii, wskazując chociażby na fakt, że często nie płacą go wielkie sieci handlowe. Ewentualnie płacą, ale bardzo mało w stosunku do swoich obrotów. Zdaniem ekspertów CIT płacą dziś firmy państwowe i spółki Skarbu Państwa. Zresztą nie jest tak, że przedsiębiorcy nie chcą tego podatku. Jak się okazuje, chcą, ale dostrzegają podstawowe błędy w jego konstrukcji.
- Jesteśmy za zryczałtowanym CIT w wysokości 1 proc. od wartości sprzedaży. W takiej formie nie da się go uniknąć. Obecnie ten podatek płacą w zasadzie tylko małe spółki, a korporacje skutecznie go unikają. Ogólnie ponad 60 proc. spółek wykazuje straty - tłumaczy Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Kaźmierczak zaznacza, że ZPP jest za tym, by ulżyć wszystkim. Wiązałoby się to z likwidacją wszystkich ulg, również tych, które mają korporacje. Jako rozwiązanie proponuje wprowadzenie podatku taniego w poborze, trudnego albo niemożliwego do uniknięcia i przede wszystkim łatwego do obliczenia, tak by każdy przedsiębiorca mógł to zrobić.
Mateusz Kamiński przyznaje, że najczęściej pojawiającym się pomysłem na zmianę nieefektywnego systemu jest wprowadzenie w jego miejsce podatku obrotowego. Taka danina ma niewątpliwą przewagę nad innymi formami - większą skuteczność ich pobierania oraz mniejsze możliwości optymalizacji podatkowej, przy czym niekoniecznie musiałby to być podatek nowy. Można by na przykład zwiększyć stawkę VAT albo PIT ze stosunku pracy - podatek ten efektywnie i tak płacą firmy, a nie pracownicy, poza tym jego ściągalność jest o wiele większa niż CIT.
Ekspert wskazuje, że propozycja ZPP brzmi ciekawie. Ale tylko w teorii. Jednak jej podstawowe założenie, tj. pobieranie podatku nie od dochodu, ale od przychodu firmy, powoduje, że w praktyce mogłaby się okazać bardzo niesprawiedliwa. Wielkość przychodów jest zróżnicowana, co zależy najczęściej od branży. I tak są firmy, które przy stosunkowo niewielkim obrocie (np. 10 mln zł) potrafią osiągać zysk (upraszczając - dochód) rzędu 15-25 proc., a z drugiej strony firmy, które przychodów mają wielokrotnie więcej (np. 100 mln zł), prowadzą biznes na małej marży i dużych kosztach, tak że ich zysk może wynosić tylko kilka procent (2-3 proc.). I tak - obie firmy zarobiłyby mniej więcej tyle samo - więc dziś zapłaciłyby podobny CIT, a w propozycji ZPP druga z nich zapłaciłaby podatek 10 razy większy.
- Trzeba pamiętać, że jakakolwiek większa modyfikacja, nie mówiąc już o likwidacji, CIT byłyby niemałą rewolucją w aktualnym systemie gospodarczym, podatki nie stanowią bowiem niezależnej części naszego życia, ale oddziaływają na nasze zachowania, te osobiste i przede wszystkim te związane z działalnością gospodarczą i zarobkową. Jakiekolwiek zmiany w tym zakresie powinny być poprzedzone wnikliwymi i najlepiej niezależnymi badaniami odnośnie skutków takich działań - zaznacza doradca podatkowy.
Niezależnie od tego, jakie rozwiązanie wydaje nam się być najlepsze, to trzeba pamiętać, że podejmowanie strategicznych decyzji w momencie, kiedy polska gospodarka złapała zadyszkę jest ryzykowne. - Takie doraźne działania mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc - tłumaczy Kamiński.
Ekspert zaznacza jednak, że w dłuższej perspektywie potrzebujemy poważnej, merytorycznej dyskusji nad systemem podatkowym naszego kraju. - Istotą jest poszukiwanie kompleksowej koncepcji, która zapewni wpływy budżetowi, ale jednocześnie pozwoli na to, by podatki nie stanowiły pułapki dla przedsiębiorców, co dziś niestety się zdarza - konkluduje doradca podatkowy.