Czy praca jako statysta w filmach się opłaca?
Dwudziestodwuletni Marek Krawczyk ma szczęście, bo mieszka w Warszawie. Tu kręconych jest większość telewizyjnych programów, w których nie dość, że można zagrać jako statysta, to jeszcze można sobie dorobić zajmując miejsce na widowni podczas kręcenia telewizyjnych show.
17.01.2011 | aktual.: 17.01.2011 11:56
- I tak miesięcznie wpada mi do kieszeni co najmniej kilkaset złotych - mówi Marek Krawczyk. Statysta to dobre zajęcie dodatkowe w każdym kraju, w którym produkcja filmowa i telewizyjna się rozwija. W Polsce rynek statystów nadal jest jednak niezbyt rozbudowany. Choć to się zmienia.
- W ubiegłym roku pracowałam dwa dni podczas kręcenia filmu o wypadkach grudniowych w Gdyni - opowiada Marta. - Tak naprawdę, chciałam zobaczyć tylko, jak się kręci film, a udział w pewnych scenach był dla mnie przygodą. Zarobić na tym można niewiele. Przeciętnie statysta w polskim filmie zarabia od 50 do 100 złotych za dzień zdjęciowy. Nie jest to tradycyjne osiem godzin, ale często nawet kilkanaście. - Wszystko zależy od tego, jak szybko sceny zostaną nakręcone. Z mojego doświadczenia wynika, że im więcej osób bierze udział w scenie, tym więcej czasu to zajmuje, bo nie wszyscy są w stanie np. zapamiętać, co mają robić - mówi Krawczyk. Istnieje w naszym kraju wiele agencji, które pośredniczą w zatrudnianiu statystów. Tworzą oni bazy chętnych osób i ludzie odpowiedzialni za produkcję filmów mogą wybierać kandydatów nie będąc zmuszonymi do organizowania castingów.
- Jestem w bazie chyba czterech agencji. Najczęściej oferty otrzymuję właśnie za ich pośrednictwem - opowiada Marek Krawczyk. - Najczęściej są to propozycje siedzenia na widowni, np. w programie Kuby Wojewódzkiego czy programach kabaretowych. Za kilka godzin klaskania, śmiechu czy buczenia osoba z widowni może zarobić do 50 złotych. - Najfajniejsze w tym jest jednak to, że spotykamy gwiazdy, od których możemy nawet podczas programu wziąć autograf, czy zrobić sobie wspólne zdjęcie - mówi Marek. Niektórzy ze statystów marzą jednak o karierze filmowej. - To jest możliwe, jeśli statysta wpadnie w oko na przykład reżyserowi. Zdarzyło mi się kilka razy, że człowiek z mojej agencji zamiast tradycyjnego statystowania otrzymywał propozycję zagrania epizodu, a to pierwszy krok do kariery - opowiada Andrzej Twarowski z jednej z warszawskich agencji statystów. - Rola epizodyczna to dodatkowo bardzo przyzwoity zarobek. Dzień zdjęciowy wyceniany jest w takim przypadku nawet na kilkaset złotych.
Marek Krawczyk na razie takiego szczęścia nie miał. - Zagrałem tylko kilka scen w serialu "Czas honoru". Raz byłem w tłumie mężczyzn, raz jeździłem na rowerze, a innym razem grałem żołnierza. Niestety, kariery nie zrobiłem - śmieje się.
Czy ze statystowania da się wyżyć? - Niestety, w Polsce kręci się stosunkowo niewiele takich produkcji, gdzie statyści są potrzebni. Poza tym chętnych do statystowania jest mnóstwo. Nikt z mojej agencji nie zarabia stale tyle, by się z tego utrzymać - dodaje Andrzej Twarowski. - Jak będziemy kręcić więcej wysokobudżetowych produkcji, może będzie lepiej. Na razie to tylko hobby.
AD/JK