Chciał tylko dogrzać mieszkanie farelką. Porównuje rachunki. Oto kwota
Mieszkaniec Pomorza zauważył znaczący wzrost rachunków za prąd po używaniu farelki do dogrzewania mieszkania. W październiku jego rachunek wyniósł prawie 200 zł - pisze "Fakt".
Według relacji mieszkańca starego bloku na Pomorzu, nieszczelne okna i zimno w mieszkaniu zmusiły go do używania farelki. — Co z tego, że kaloryfer na maksymalnej "piątce", skoro okna są nieszczelne? Dodatkowo z dołu i z boku nikt nas nie grzeje, bo to parter i front budynku. W chłodniejsze wieczory, dogrzewaliśmy pokój córki farelką. Błyskawicznie robiło się cieplutko - tłumaczył mężczyzna w rozmowie z "Faktem".
Jak dodał, październikowy rachunek za prąd wyniósł aż 191,78 zł. Porównawczo, w sierpniu rachunek wyniósł nieco ponad 110 zł.
Stracił wszystkie ziemniaki. Oto skutki gradobicia
Używanie farelki, choć skuteczne w szybkim dogrzewaniu pomieszczeń, powoduje wzrost zużycia energii elektrycznej. Standardowe modele farelek mają moc od 1000 do 2500 W, co oznacza, że godzina ich pracy może kosztować od 1 do 2,5 kWh. Dla omawianej rodziny, trzymiesięczna konsumpcja prądu wyniosła 153 kWh.
Czeka nas obniżka cen prądu?
Prezydent Karol Nawrocki przygotował projekt ustawy, którego celem jest obniżenie cen energii - o 33 proc. w przypadku odbiorców indywidualnych i 20 proc. w przypadku przedsiębiorstw.
"Grupa ekspertów pracowała nad nią od początku tego roku. Polacy płacą zbyt wiele za energię elektryczną, zbyt wiele płacą za nią polscy przedsiębiorcy. W takiej sytuacji nie można żyć" - wyjaśniał Karol Nawrocki.
Koszty budżetowe proponowanego rozwiązania mają wynieść ok. 14 mld zł. Obecnie przeciętny rachunek gospodarstwa domowego wynosi ok. 2600 zł rocznie, przy średnim zużyciu 2 megawatogodzin. Według prezydenckiego projektu po zmianach kwota spadnie o ok. 800 zł.
Źródło: "Fakt", money.pl