Dolarowe dylematy
W Europie giełdy rozpoczęły dzień od spadków, których skala w miarę upływu dnia była niwelowana, na niektórych parkietach nawet do zera. U nas obraz był podobny - bez emocji i obrotów.
07.12.2009 16:41
Inwestorzy na całym świecie są wciąż skonfundowani piątkowymi danymi z rynku pracy w USA, które okazały się dużo lepsze od oczekiwań. Jest to oczywiście powód do radości - stąd w piątek oglądaliśmy silne wzrosty. Ale ze względu na ostatnią zależność giełd od notowania dolara, jest to też powód do zmartwień.
Przypomnijmy, że dzięki dolarowemu carry-trade w inwestorach rosły apetyty na ryzyko, a wraz z nimi indeksy giełdowe i ceny surowców (które z kolei napędzały wzrost cen akcji w krajach rozwijających się). Piątkowe dane z USA zburzyły ten porządek rzeczy, choć nie wiadomo jeszcze czy na trwałe. W każdym razie poprawa na rynku pracy w USA przybliża nas do podwyżek stóp procentowych w Stanach, a co za tym idzie także do końca dolarowego carry trade. A skoro tak, to pojawia się ryzyko sprzedaży aktywów kupowanych za tanie kredyty dolarowe, a więc ryzyko spadków na giełdach akcji i surowców. Stąd też wielu inwestorów wolało poczekać na wieczorne (naszego czasu) wystąpienie Bena Bernanke, który być może rzuci nieco więcej światła na najbliższe działania Fed. U nas ta bierność inwestorska przejawiała się w wyraźnym spadku obrotów.
Jednak nie wszyscy czekali. Pospiesznie realizowano zyski na rynkach surowcowych. Złoto spadło już o 6 proc. od szczytu (dziś o 1,6 proc.). Rynek złota jest wąski, co sprzyjało cenie, kiedy inwestorzy kupowali. Teraz, gdy wielu z nich tłoczy się przy wyjściu, decyduje to o gwałtownym osłabieniu notowań. Na dziennym wykresie MACD dał sygnał sprzedaży złota, a RSI spadł do 54 pkt z 87 pkt jeszcze w środę. Złoto nie jest już więc walorem wykupionym, a głęboka korekta może okazać się okazją do zakupów. Ropa i miedź potaniały solidarnie o 1,6 proc.
Notowania euro spadły poniżej 1,48 USD, a w środku dnia euro było najtańsze od miesiąca (po południu kurs odrobił część strat). Rzecz jasna kaca mają też inwestorzy posiadający złotego. Dolar podrożał dziś o 1 proc. do 2,75 PLN, euro o 0,4 proc. do 4,07 PLN, a frank o 0,3 proc. do 2,693 PLN. Nie są to straty na tyle duże, by wywoływać obawy o definitywną zmianę trendu. W każdym razie, jeszcze nie.
Emil Szweda
Open Finance