Dopłaty pójdą z dymem
Za celowe wypalanie łąk grożą nie tylko kary grzywny zapisane w ustawie o ochronie przyrody. Rolnicy, którym udowodni się takie działania, mogą stracić część lub nawet całość dopłat bezpośrednich za dany rok. O sprawie pisze "Nasz Dziennik.
Osoba winna wypalania traw popełnia wykroczenie lub nawet przestępstwo i ryzykuje karę grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności. Jeśli winny podpaleń jest rolnik, naraża się na dodatkowe kary. Grozi mu zmniejszenie dopłat bezpośrednich o 3 procent. Dotyczy to płatności obszarowej, cukrowej, płatności do pomidorów, owoców miękkich, dopłaty do krów i owiec oraz innych dopłat - czytamy w "Naszym Dzienniku".
Gazeta dodaje, że każdy przypadek będzie jednak rozpatrywany indywidualnie i wysokość kary może zostać zmniejszona lub podniesiona. Wyjątkowo ARiMR może obniżyć dopłaty aż o 20 procent. Jeśli zaś rolnikowi udowodni się "uporczywe wypalanie traw", to rolnik może stracić całą kwotę dopłat za dany rok.
Rolnicy skarżą się - pisze "Nasz Dziennik" - że za zdecydowaną większość przypadków wypalania traw nie odpowiadają oni, bo nie chcą działać przeciwko sobie. Nikt rozsądny nie wypala przecież pastwisk, gdy za chwilę mają na nie wejść krowy, albo gdy ziemia będzie zaorana pod jakieś uprawy, i na pewno nie robi tego w pobliżu zabudowań, bo to grozi pożarem domu czy budynków gospodarczych. A trawa jest podpalana na przykład dla zabawy przez młodzież czy też przez inne osoby. Część pożarów na polach jest związana z wypalaniem traw na nasypach kolejowych, bo gdy jest sucho, ogień szybko się rozprzestrzenia - czytamy w "Naszym Dzienniku".