Frank po 2,75?

Warszawski parkiet zdał w czwartek egzamin z siły.

13.03.2009 11:29

Po tym jak dzień wcześniej WIG przedostał się ponad 23 tys. pkt, a jeszcze wcześniej pokonał opór przy 22,8 tys. pkt, na wczorajsze notowania należało patrzeć przez pryzmat niepewności czy okażą się ruchem powrotnym do pokonanych oporów. Tak też było. Taki obrót spraw w połączeniu z mocnym wzrostem S&P 500 stwarza podstawę kontynuacji ruchu w górę. Pojawia się jednak wątpliwość związana z tym, że amerykański rynek dotarł do silnego oporu, związanego z ubiegłorocznym dołkiem. Czy nie okaże się więc, że tak, jak w poprzednim tygodniu mało kto chciał się pozbywać walorów w oczekiwaniu na odbicie w Ameryce, tak dziś nie będzie zbyt wielu chętnych do kupowania w obawie przed odbiciem od oporu i korektą największych od listopada 2008 r. wzrostów?

Naszemu parkietowi sprzyja na pewno bardzo duża poprawa nastrojów wokół sektora finansowego. Znaczy on na naszym parkiecie wiele. To jednocześnie jest jednak największą słabością wzrostu. Ze statystyk dotyczących odwracania się długotrwałych trendów zniżkowych w Ameryce wynika, że rzadko się zdarza, by w pierwszej fali nowego długoterminowego trendu przewodziła branża, która najmocniej cierpiała podczas bessy. Jednocześnie sporadycznie jest tak, by trend odwracał się w tak gwałtowny sposób, jak ma to miejsce obecnie. By tak mogło się stać, musielibyśmy mieć za sobą falę zniżkową nieuzasadnioną fundamentami gospodarczymi. Należałoby znaleźć przesłanki do uznania trwających od początków tego roku do ubiegłego tygodnia zniżek za bezpodstawne. Takiej tezy nie da się jednak obronić. Większość pojawiających się danych ekonomicznych dotyczących dwóch pierwszych miesięcy tego roku rozczarowywała. Tylko w nielicznych przypadkach mieliśmy wyhamowanie dynamiki pogarszania się sytuacji. Tak było choćby z podawaną
wczoraj sprzedażą detaliczną w USA. Wypadła znacznie lepiej od prognoz, co nie zmienia faktu, że w porównaniu z sytuacją sprzed roku malała wciąż w stopniu, niewidzianym od dawna. Nie maleje natomiast dynamika zajęć domów w Ameryce, która w lutym wyniosła 30%, licząc rok do roku i 6% w porównaniu ze styczniem. Najwięksi pożyczkodawcy w USA mają w posiadaniu ok. 700 tys. domów, zajętych ze względu na nie regulowaniem zobowiązań przez dłużników. W IV kwartale ponad 11% z nich podlegało procedurze zajęć domów albo nie spłaciło o czasie przynajmniej jednej raty kredytowej. Trudnościom nie ma się co dziwić. W IV kwartale wartość majątku Amerykanów obniżyła się o rekordowe 5,1 bln USD, do najniższego poziomu od 4 lat – 51,5 bln USD.

Dobrym egzemplifikacją obecnych nastrojów było to, jak tłumaczono wczorajszy rajd w Ameryce. Oprócz deklaracji Bank of America o zyskach wypracowanych w dwóch pierwszych miesiącach tego roku, wskazywano na mniejsze od oczekiwanego cięcie ratingu General Electric. To obrazuje szersze zjawisko, z którym po części już mamy do czynienia, a które może się jeszcze nasilić. Wiadomości będą nadal złe, ale nie aż tak bardzo, jak spodziewają się analitycy i jak to było w poprzednich miesiącach (casus wczorajszej sprzedaży detalicznej w USA). To może być zbyt mało do trwałego ruchu w górę.

Kwestią, która staje w centrum zainteresowania po wczorajszym wzmocnieniu sesji, jest dalszy los złotego. W przypadku kursu CHF/PLN pojawił się pierwszy od dawna pozytywny sygnał, jakim jest przełamanie linii trendu wzrostowego, trwającego od lata ubiegłego roku. To daje nadzieje na zejście notowań w okolice 2,75 zł. Taki sygnał natomiast nie pojawił się na wykresie EUR/PLN, czy USD/PLN. To wskazuje, że dobra sytuacja CHF/PLN jest w dużym stopniu zasługą tego, jak frank jest notowany na świecie. Najpierw, gdy złoty spadał frank zyskiwał, więc jego straty względem naszej waluty były dość ograniczone, teraz gdy złotówka się umacnia frank traci na świecie, co powoduje, że nasza waluta zyskuje wobec niego szybciej niż wobec dolara, czy euro.

Katarzyna Siwek
Expander

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)