Giełdy w dół. Mieszane dane z USA

Dane z głównego nurtu obserwowanych okazały się lepsze od oczekiwanych przez ekonomistów. Ale inwestorzy nie manifestowali swojej radości, ponieważ musieli przyjrzeć się także innym cyfrom.

28.05.2009 18:00

Konkretnie chodzi o odsetek zagrożonych kredytów hipotecznych w USA. Kredyty zagrożone (opóźnienie w spłacie nie przekraczające 90 dni) sięga już 7,88 proc. i jest to najwyższy wskaźnik od 1972 roku - podaje Bloomberg. A liczba domów zajmowanych przez banki na poczet spłaty kredytów nie spłacanych od ponad 90 dni wzrosła do 3,3 proc. - najwyższego poziomu w historii. Łącznie kredyty zagrożone i już zajęte przez bankowych komorników stanowią 11,18 proc. udzielonych kredytów hipotecznych - także jest to odczyt najwyższy w historii. Za taki stan rzeczy amerykańscy analitycy obwiniają obecnie bezrobocie. Tak długo jak długo kredytobiorcy mają dochody, mogą renegocjować warunki spłaty kredytu, ale kiedy tracą pracę, tracą też argumenty do rozmowy z bankiem. Zatem ostatni wzrost bezrobocia nie wróży szybkiej poprawy na tym polu bankowej działalności.

Tymczasem publikowane dziś inne dane przeczą tym ponurym wizjom. Zanotowano 0,3-proc. wzrost liczby sprzedanych nowych domów, a zamówienia na dobra trwałego użytku wzrosły o 1,8 proc. (m/m). Warto jednak zauważyć, że wzrost liczony jest od zweryfikowanych w dół danych za marzec. I tak zamówienia na dobra trwałe spadły w marcu o 2,1 proc. (a nie o 0,8 proc. jak wcześniej szacowano), by wzrosnąć o 1,9 proc. w kwietniu. GPW zaczęła dzień od wzrostu, ale inwestorzy nie zdołali go utrzymać. Wciąż podsycane są obawy o wzrost kosztów finansowych w obliczu coraz wyższych rentowności obligacji w USA, co tworzy ryzyko wzrostu kosztów pozyskania kapitału w zasadzie na całym świecie. Na koniec dnia mieszanka danych z USA zaowocowała niepewnym początkiem notowań w USA (i spadkami), co także pogorszyło nastroje u nas. Jedynym plusem tej sytuacji jest widoczny spadek obrotów, które dziś na rynku akcji podliczono na 1,06 mld PLN. No i WIG20 nadal utrzymuje się w ramach konsolidacji, teoretycznie więc szanse na wybicie z
niej górą, jak i dołem są nadal równe.

Złoty mocno dziś tracił, co także trzeba wiązać ze wzrostem rentowności w USA. Ryzykowne inwestycje po prostu nie są w cenie w tych dniach. Frank podskoczył do 2,977 PLN, euro do 4,497 PLN, a dolar do 3,227 PLN. Nadal rosną ceny surowców (ropa plus 1,3 proc., złoto wzrost o 1,1 proc.), co tym razem trzeba przypisać zakupom inwestorów obawiających się wzrostu inflacji w USA wobec rosnących rentowności obligacji.

Łukasz Wróbel
Open Finance

eurozłotydolar
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)