Graczy w USA Warren Buffet nie przekonał
Sesja piątkowa była w USA równie ważna jak ta czwartkowa.
20.10.2008 08:36
Przypominam, że w środę indeksy spadły po 8 - 9 procent. W tej sytuacji najważniejszy stał się czwartek, bo indeksy w środę dotknęły poziomów z piątku 10.10.
Gdyby je przełamały to doprowadziłoby do kolejnej paniki. Po szalonej sesji, podczas której indeksy spadały już po cztery procent sesja zakończyła się dużymi wzrostami dając szansę na wykreowanie podwójnego dna. Jedynym powodem tego wzrostu było według mnie to, że NASDAQ prawie dotknął, a pozostałe indeksy bardzo się zbliżyły do dołków intra-day z 10.10. Tam byki musiały zaatakować. Udało się, ale bardzo ważne było, żeby sesja piątkowa zakończyła się też wzrostem.
Dane makro bykom nie sprzyjały - były znowu fatalne, ale rynek je kompletnie zlekceważył. Gracze uważają, że te dane są już zdyskontowane. Okazało się, że ilość zezwoleń na budowy domów spadła o 8,3 procent (oczekiwano kosmetycznego spadku), a ilość rozpoczętych budów o 6,3 procent (spodziewano się spadku o 1,7 proc.) – do poziomu najniższego od stycznia 1991. Poza tym indeks nastroju Uniwersytetu Michigan (dane wstępne) gwałtownie spadł do poziomu 57,5 pkt. (z 70,3 pkt.) – był to największy spadek w historii.
Oprócz danych makro na rynek akcji oddziaływały jeszcze raporty kwartalne spółek. Bardzo dobry raport opublikował po czwartkowej sesji Google. Przed sesją piątkową swój raport opublikował Honeywell. Zysk był wyższy od oczekiwań, ale prognozy bardzo słabe, więc cena tych akcji spadała. Indeksy rozpoczęły sesję od spadków, ale po dwugodzinnej szarpaninie indeksy ruszyły na północ. Przez pewien czas pomagał bykom Warren Buffet, który w New York Times napisał, że kupuje amerykańskie akcje. Amerykanie tak bardzo wierzą w nieomylność Buffeta, że takie oświadczenie w sytuacji, kiedy wszyscy oczekują odbicia, musiało zwiększyć popyt. Tyle tylko, że nie wystarczyło do zakończenia sesji wzrostem. Na dwie godziny przed końcem sesji indeksy zaczęły się osuwać. Dotknęły poziomu czwartkowego zamknięcia i od tego momentu czekano już tylko na samą końcówkę. Bykom nie udało się wygenerować wzrostów – indeksy spadły. Przed weekendem w tej, ciągle jeszcze bardzo krachowe, atmosferze takie zakończenie po kolejnych złych danych
makro nie jest porażką byków.
Na GPW w piątek indeksy załamały się. Tylko początek sesji był pozytywny. Potem trwała wyprzedaż doprowadzająca chwilowo do ponad dziewięcioprocentowego spadku WIG20. Był to oczywisty wpływ sytuacji przeniesionej z Węgier i Ukrainy. Węgry musiały otrzymać od ECB (w transakcji swapowej) 5 miliardów euro i do tego znacznie obniżyły prognozę wzrostu PKB. GPW nie jest realnie powiązana z giełdą w Budapeszcie. Jednak to, co dzieje się na Węgrzech znajduje przełożenie na zachowanie rynku w Polsce z dwóch powodów. Po pierwsze dużą rolę gra psychika – jeśli w naszym regionie dzieje się coś złego, to u nas też może się niedługo to „coś” pojawić. Sytuacja w gospodarce węgierskiej jest nieporównanie gorsza w stosunku do polskiej, ale irracjonalne nastroje trudno zwalczyć logiką. Po drugie co prawda inwestorzy zagraniczni w „koszyku” akcji z Europy Centralnej przeważają niektóre kraje (np. Polskę) i niedoważają inne (np. Węgry), ale jak pojawia się problem w jednym z tych krajów to mają tendencję do skracania pozycji
również w innym. Generalnie redukują wielkość koszyka akcji. Stąd przeniesione do nas z Węgier przeceny. Dodatkowo szkodził posiadaczom akcji artykuł w Financial Times (rozbudzał nieufność w stosunku do całego regionu). Końcówka straty zredukowała, ale sesja była klęską byków. I wszystko to przy rosnących indeksach w Europie.
Podczas tej paniki najlepiej zachowywały się mniejsze spółki, a najgorzej banki. Najgorzej wyglądał Pekao, któremu szkodziły nieodpowiedzialne działania polityków i mediów. Uważam, że za tego typu działanie należałoby komuś postawić zarzut manipulowania kursem akcji. Jeśli chodzi o cały kryzysy i sytuację Polski to można powiedzieć, że olbrzymia większość dziennikarzy zachowuje się niezwykle odpowiedzialnie, ale są też niechlubne wyjątki. Ten, kto słuchał w sobotę po 10.00 radiowej Trójki wie, o czym mówię (o dwóch uczestnikach dyskusji). Naprawdę apeluję o to, żeby nie próbować ścigać się z Herostratesem …
Nie wiemy jednak ile akcji do sprzedania mają jeszcze zagraniczne fundusze wycofujące się z naszego regionu i dlatego też popyt będzie bardzo ostrożny. Szczególnie, że jest to popyt praktycznie tylko ze strony OFE. Jeśli do połowy sesji nie pojawi się znowu duża podaż to znacznie wzrośnie prawdopodobieństwo sensownego odbicia.
Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi