Holandia ma problem z polską imigracją zarobkową
Holenderskie gminy skrzyknęły się, by
wspólnymi siłami poradzić sobie z problemami polskiej imigracji
zarobkowej, bez której żyć się nie da, ale z którą żyć im coraz
trudniej - pisze "Gazeta Wyborcza".
07.12.2007 | aktual.: 07.12.2007 09:44
Piją, imprezują nocami, nie mówią po niderlandzku. Ale bez nich nie byłoby komu zrywać pomidorów, budować domów czy kopać cebulek tulipanów - tak mniej więcej przeciętny Holender patrzy na 120 tys. Polaków, którzy w ciągu ostatnich miesięcy przyjechali do pracy w Niderlandach.
_ Holandia ma kłopoty z Polakami, bo nie jest przygotowana do przyjęcia tak wielkiej liczby pracowników _ - tłumaczy Małgorzata Bos-Karczewska, dziennikarka, która redaguje polonijny portal Polonia.nl. Po zupełnym otwarciu tamtejszego rynku w maju br. okazało się, że ciasne Niderlandy zaczynają pękać w szwach - podaje gazeta.
Największy ciężar polskiej imigracji spadł na holenderskie gminy i aglomeracje takie jak Rotterdam, Haga czy Utrecht. Dlatego 12 grudnia ponad 100 holenderskich gmin spotyka się w Rotterdamie na specjalnym szczycie poświęconym problemom z imigrantami z nowych krajów UE.
Holenderska prasa okrzyknęła tę oddolną inicjatywę "Polen Top", czyli szczyt o Polakach, bo choć będzie mowa też o Rumunach i Bułgarach, to Polaków jest najwięcej. Uczestnicy spotkania chcą spisać listę wyzwań związanych z nową imigracją i zaapelować do rządu o pomoc w sprawie szkół dla Polaków, mieszkań, kursów języka - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)