Jak kształcą prywatne szkoły?

Niepubliczne szkoły nie przygotowują do egzaminów zawodowych i matury, pobierają nienależną im dotację budżetową - informuje Najwyższa Izba Kontroli. Przez słuchaczy traktowane są jak sklepy ze
świadectwami.

Jak kształcą prywatne szkoły?

24.06.2008 | aktual.: 24.06.2008 15:32

Niepubliczne szkoły dla dorosłych nie przygotowują słuchaczy do egzaminów zawodowych i matury, a poprzez zawyżanie liczby uczniów pobierają nienależną im dotację budżetową - ustaliła Najwyższa Izba Kontroli.

Jak wynika z ogłoszonego raportu NIK, w niepublicznych szkołach o uprawnieniach szkół publicznych dla młodzieży, kształcenie przebiega prawidłowo, a niektóre placówki prowadzone są w sposób wzorcowy. Inaczej jednak jest ze szkołami dla dorosłych. Te mają słabe wyniki nauczania, niechlujnie prowadzą dokumentację, zatrudniają nauczycieli niezgodnie z przepisami i lekceważą zasady BHP. W przypadku trzech szkół nieprawidłowościami zainteresowała się prokuratura.

W prywatnych szkołach dla dorosłych niewielka część uczniów zdaje egzaminy, do których mają się przygotowywać. Przykładem jest Prywatne Liceum Profilowane dla dorosłych w Strzelcach Krajeńskich, gdzie w roku szkolnym 2006/2007 do matury przystąpiło dwóch spośród 10 absolwentów. Egzamin zdał jeden.

Z kolei w Zaocznej Policealnej Szkole Administracji "Cosinus" w Krakowie w roku szkolnym 2005/2006 kierunek "technik administracji" ukończyło 14 ze 140 słuchaczy, a tylko dwóch z nich ostatecznie uzyskało dyplom. A w Zaocznej Policealnej Szkole Informatyki "Cosinus" w Toruniu na 129 osób zapisanych do szkoły w roku szkolnym 2005/2006 do egzaminu zawodowego przystąpiło 10 osób. Żadna nie zdała.

Mimo złych wyników absolwentów, obie szkoły cieszyły się dużym zainteresowaniem kandydatów. Według NIK może to oznaczać, że słuchacze zapisują się do nich nie po to, aby się czegoś nauczyć, ale np. po to aby otrzymać prawo do pobierania renty rodzinnej, do zniżki na przejazdy kolejowe lub do odroczenia służby wojskowej.

"Szkoły były traktowane niekiedy jak sklep z zaświadczeniami" - mówił na dzisiejszej konferencji prasowej wiceprezes NIK Józef Górny.
Szkoły, jak wynika z raportu, korzystały z takiego nastawienia kandydatów i reklamowały się podkreślając, że wydają bezpłatnie zaświadczenia dla ZUS czy WKU.

NIK odkryła też, że w prywatnych szkołach często panuje bałagan w dokumentacji, co skutkuje tym, że "na papierze" uczy się tam więcej osób niż w rzeczywistości. W ten sposób szkoły pobierają większą dotację z budżetu państwa niż im się należy. NIK zaleciła placówkom, które pobrały zbyt wysoką dotację, aby zwróciły nadwyżkę. Jak poinformował dyrektor Departamentu Nauki, Oświaty i Dziedzictwa Narodowego NIK Grzegorz Buczyński, szkoły zastosowały się do tego zalecenia.

NIK ma też zastrzeżenia do stosowanej powszechnie w prywatnych szkołach praktyki zatrudniania nauczycieli w oparciu o umowy o dzieło lub umowy cywilno-prawne zamiast na etacie. "Prawo jednoznacznie wymaga od szkół zatrudniania nauczycieli w ramach stosunku pracy" - tłumaczył Buczyński.

O interwencję NIK zwróciła się do Ministerstwa Edukacji Narodowej. Izba zaapelowała do resortu o poprawę przepisów regulujących działalność szkół tak, aby można je było skuteczniej egzekwować. MEN przyjęło te zalecenia do wiadomości. Do większości się przychyliło.

"W trakcie prac nad najbliższą nowelizacją ustawy o systemie oświaty zalecenia zostaną poddane wnikliwej analizie i prawdopodobnie w większości zostaną uwzględnione w przygotowywanym projekcie" - napisała w liście do NIK minister edukacji Katarzyna Hall.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)