Jest praca dla wykształconego. Ale nie młodego!
Bezrobocie to nieodłączny problem każdego rynku pracy. Nie można go wyeliminować całkowicie. Można jednak ograniczyć niebezpieczeństwo długotrwałej utraty pracy. Jak?
27.11.2009 | aktual.: 27.11.2009 13:45
Bezrobocie to nieodłączny problem każdego rynku pracy. Nie można go wyeliminować całkowicie. Można jednak ograniczyć niebezpieczeństwo długotrwałej utraty pracy. Jak? Trzeba stale się uczyć, podnosić kwalifikacje. Dobrze jest przy tym… nie być młodym.
Ucz się i pracuj
Na przełomie lat 2008/09 zatrudnienie wśród osób z wyższym wykształceniem wzrosło w Europie średnio o 3 proc. W Polsce – prawie czterokrotnie więcej. Pokazują to badania Europejskiego Urzędu Statystycznego. Natomiast wśród osób gorzej wyedukowanych stopień zatrudnienia spadał. W naszym kraju – o kilka procent. Co więcej, im niższy był poziom umiejętności pracownika, tym częściej w ostatnim okresie trafiał on do grupy bezrobotnych.
Jakie czynniki mają tu znaczenie? Kryzys powoduje spadek tempa rozwoju gospodarki. On z kolei przekłada się na ograniczanie liczby miejsc pracy. Pracodawcy z reguły rozpoczynają od redukcji stanowisk najmniej zaawansowanych. A więc tych, które były obsadzone przez pracowników najsłabiej wykształconych. Łatwo ich znaleźć, kiedy koniunktura wróci.
Rośnie natomiast popyt na fachowców, ludzi o wysokich umiejętnościach. Oni po utracie pracy nie powiększają szeregów bezrobotnych, a jeśli, to na krótko. Szybko znajdują sobie nowe zajęcie. Oznacza to zarazem, że polskie przedsiębiorstwa unowocześniają się. Tym samym wymuszają podnoszenie kwalifikacji u pracowników.
Absolwent? Nie, dziękujemy!
Skąd w takim razie zwiększające się lawinowo bezrobocie wśród ludzi młodych, zaraz po studiach? Główny Urząd Statystyczny podaje, że w ostatnim roku wzrosło ono aż o 44 procent! Pracodawcy mówią wprost: Ma na to wpływ niedostosowanie wiedzy młodych ludzi do wymagań rynku pracy. W kraju jest wystarczająco dużo poszukujących zajęcia fachowców z doświadczeniem. Po nich w pierwszym rzędzie sięgają rekruterzy. Z polskim absolwentem jest niestety tak, że w pracy trzeba go doszkalać. Szefowie wolą więc unikać zatrudniania ludzi tuż po studiach. Niektórzy nie owijając w bawełnę mówią, że wyręczanie uczelni i szkół ich nie interesuje.
Dyplomy wyższej uczelni czasami się przydają. Od dawna nie są jednak gwarancją zdobycia atrakcyjnej, dobrze płatnej posady. Polscy pracodawcy nie przywiązują do nich większej wagi. Tempo rozwoju jest dziś takie, że zdobyta w trakcie studiów wiedza bywa nieaktualna już wtedy, gdy absolwent podejmuje pierwszą pracę. Dzieje się tak zwłaszcza w najszybciej rozwijających się dziedzinach, jak np. informatyka czy biotechnologia.
Dlatego liczą się umiejętności praktyczne. Renomowane firmy mają wypracowane metody sprawdzania, czy kandydaci dysponują wymaganą wiedzą. I co równie ważne – jaki użytek potrafią z niej zrobić. A więc: czy są innowacyjni, czy nie mają kłopotu z pracą w zespole, czy mogą szybko rozwiązywać problemy, dostosowywać się do nowych sytuacji. Pracownik posiadający taki zespół cech może nie obawiać się bezrobocia. Nawet jeśli na krótko trafi w szeregi pozbawionych zajęcia, wykorzysta ten czas na dalszą naukę. A w rezultacie „wróci do gry”.
Brak pracy dla absolwenta to jednak poważny problem społeczny. Młodzi ludzie nie mają gdzie zdobywać doświadczenia. Do niedawna dla wielu z nich ratunkiem był wyjazd za granicę. Tam wciąż potrzebowano słabo wykwalifikowanych pracowników, mogących wykonywać prace nieatrakcyjne dla miejscowych. Emigracyjny boom załamał się jednak w związku z kryzysem. Młodym grozi wypadnięcie z rynku pracy już na starcie, zapóźnienie, którego wielu może już nie odrobić.
Bezrobocie strukturalne – cóż to jest?
Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest przywoływana coraz powszechniej słabość polskich szkół i uczelni. A także strukturalny profil polskiego bezrobocia. Oznacza on, że szkoły wypuszczają zbyt dużo absolwentów ze specjalnościami, które dzisiaj po prostu nie są potrzebne. Za mało jest fachowców, absolwentów kierunków ścisłych, inżynierów. Dopiero w tym roku ruszył na uczelniach projekt tzw. kierunków zamawianych. Zgodnie z nim państwo wspomaga finansowo ludzi chcących studiować te dziedziny, w których brakuje fachowców. Jeszcze za wcześnie, by oceniać, jakie przyniósł efekty.
Istnieją programy unijne mogące ograniczać złe skutki takiej sytuacji. Mówi się również o wprowadzeniu ulg podatkowych dla firm zatrudniających absolwentów. Te projekty nie przyniosą jednak szybko zasadniczej zmiany sytuacji. Cała nadzieja w szybkim końcu kryzysu. Gdy minie, pracodawcy znowu zaczną się rozglądać za pracownikami, nawet tymi z małym doświadczeniem. Na razie wypada zgodzić się z powiedzeniem, że wykształcenie pomaga w walce z bezrobociem – z tym, że nie każdemu.
Jarosław Kurek