Komentarz poranny
Piątkowa sesja zakończyła się nieznacznym wzrostem głównych indeksów, a po sesji na dziennych wykresach świecowych pozostały górne cienie, które wskazują na podaż na wyższych poziomach cenowych.
24.01.2011 | aktual.: 24.01.2011 09:19
W pierwszych godzinach handlu inicjatywa należała do kupujących, a WIG-20 odnotował wzrost w pobliże oporu na 2760. W końcówce sesji większa część wzrostu została wykasowana, co z kolei oznacza słabe odbicie po wcześniejszym spadku. Najbliższe wsparcie znajduje się na ostatnim minimum na 2720, a w przypadku jego przebicia będę oczekiwał na test 2699, a przypadku silniejszego ruchu kupujący winni bronić poziomu 2680. Kolejne wsparcie wyznacza linia średnioterminowego trendu wzrostowego, która aktualnie znajduje się na 2665. W przypadku silniejszego ruchu następny ważny poziom znajduje się na minimum na 2631. Najbliższy opór znajduje się na 2742, a w przypadku jego przebicia będę oczekiwał na test piątkowego maksimum na 2756 i leżącego nieco wyżej pułapu 2760.
W przypadku ich pokonania będę oczekiwał na test 2775 lub też na 2787. Przebicie tego ostatniego pułapu odczytam jako zapowiedź ataku na szczyt na 2809. Jak pamiętamy na dziennym wykresie świecowym pojawiła się formacja zakrycia ciemną chmurą, a ewentualne sforsowanie szczytu będzie unieważniało niekorzystny sygnał i będzie zapowiadało dalszy wzrost. Potencjalnym celem w takim układzie winien być zakres 2920-30, a wcześniej podaż winna pojawić się na 2823 lub też 2881. Na wykresie widać pewien nieład, w związku z czym wiele scenariuszy może być realizowanych na tej podstawie. Przyjmuję założenie, iż wzrost z 2631 był pierwszym impulsem w większej całości, a obserwowany obecnie spadek stanowi jego korektę. Naturalnym poziomem docelowym dla spadku jest poziom 2699 i tu inicjatywa winna przejść w ręce kupujących. Wzrost powyżej 2787 będzie sugerował, iż korekta już się zakończyła, a indeks zwyżkuje w kolejnej silnej fali wzrostowej. Moje założenia zostaną obalone w momencie przełamania 2631, ale nawet jak już
to chyba raczej nie dziś.
Tomasz Jerzyk