Metropolie: gonimy króliczka
Metropolie w Polsce znów są modne. Pytanie, na ile starczy zapału i na jakie supermiasta się zdecydujemy. Najlepiej na nowoczesne. Bo tradycyjne - na świecie - odchodzą w przeszłość.
08.10.2010 14:18
Metropolie w Polsce znów są modne. Pytanie, na ile starczy zapału i na jakie supermiasta się zdecydujemy. Najlepiej na nowoczesne. Bo tradycyjne - na świecie - odchodzą w przeszłość.
Jedna, druga, trzecia ustawa. Wszystko do kosza. Walka o umocowanie prawne polskich metropolii przez lata nie dawała nic i zaczęła już przypominać gonienie króliczka, kiedy to - jak wiadomo - wcale nie chodzi o to, by go dopaść. Starcie sprzecznych interesów małych i dużych miast, wielka polityka (np. troska o koalicję), czasem międzysąsiedzkie lokalne politykierstwo, wreszcie lęki przed utratą części władzy przez lokalne lobbies. Przyczyny tego, że metropolizacja w Polsce dotychczas de facto nie zaistniała, można mnożyć.
Nie wiadomo, czy sprawił to kryzys, czy zbliżające się wybory samorządowe, czy może politycy po prostu dojrzeli w końcu do niesztampowych rozwiązań - od czerwca metropolie w Polsce znów są jednak na tapecie.
Lux ex Silesia?
Do konsultacji społecznych trafił projekt Ustawy o górnośląskim powiecie metropolitalnym.
Ustawa ma być rozwiązaniem pilotażowym dla potencjalnych, podobnych aktów prawnych, rozwiązujących problemy metropolitalne innych polskich regionów.
- Skoro nie możemy wynegocjować jednego rozwiązania dla wszystkich, to może uda się stworzyć rozwiązania dla poszczególnych zainteresowanych - tłumaczy inicjatywę śląskich parlamentarzystów poseł Marek Wójcik (PO).
Od 18 czerwca wiadomo, że Unia Metropolii Polskich jest za. Zacytujmy fragment jej opinii: - Ten pilotaż będzie z dużym zainteresowaniem obserwowany przez miasta i gminy z innych obszarów metropolitalnych. (...) Inicjatywa śląskich parlamentarzystów odpowiada najlepszym rozwiązaniom zagranicznym (Stuttgart, Hanower itd.). Od współpracy na poziomie komunalnym, która w konurbacji katowickiej w takich dziedzinach, jak transport publiczny czy gospodarka wodno-ściekowa, ma wieloletnią tradycję, przechodzi się na wyższy, regionalny poziom, aby lepiej odpowiedzieć na wyzwania światowej konkurencji, która współcześnie rozgrywa się przede wszystkim między metropoliami w sferze gospodarki opartej na wiedzy. Muszą zatem powstawać nowe, tak zorientowane publiczne władze metropolitalne.
Projekt śląskiej ustawy zakłada, że powiat metropolitalny miałby organy takie, jakie ma powiat według ogólnych przepisów Ustawy o samorządzie powiatowym. A jego władze byłyby wybierane demokratycznie.
Działałby na szczeblu regionalnym i przejął część kompetencji osadzonych dziś bezpośrednio w miastach. Na razie nie wiadomo, jak miałoby wyglądać ciało reprezentujące jednostki samorządu terytorialnego w takim powiecie (bez współpracy z nimi wykonywanie wielu zadań metropolitalnych będzie bardzo trudne) oraz reprezentujące podstawowych partnerów społeczno-gospodarczych metropolii (zwłaszcza przedsiębiorców i organizacje pozarządowe), jak i partnerów ze sfery nauki (uczelnie, jednostki naukowe).
O sukces ustawy z pewnością nie będzie jednak łatwo.
- Barierami hamującymi legislacyjne rozwiązanie są brak woli politycznej parlamentu oraz zdecydowany sprzeciw mieszkańców wsi i małych miast, którzy kompletnie nie rozumieją, jakie mamy problemy i co chcemy osiągnąć. Także we własnym miejskim gronie mamy brak woli przekazywania zadań, ale i środków pieniężnych na finansowanie zadań metropolitalnych - mówi wprost prezydent Katowic Piotr Uszok.
Jednym z miast, którym nie w smak Metropolia Silesia, jest 140-tysięczny Rybnik, leżący około 50 km od jej serca. - Jeśli za powołaniem tej metropolii miałyby iść jakieś dodatkowe pieniądze, będę protestował z całą stanowczością. A może zacieśnimy współpracę i zbudujemy im konkurencyjną metropolię z Ostrawą... - zastanawia się Adam Fudali, prezydent Rybnika.
Poznań na przełaj
Zupełnie inną drogą zamierza pójść aglomeracja poznańska. Ryszard Grobelny, prezydent Poznania, od miesięcy powtarzał, że skoro metropolitalnych przepisów w Polsce nie da się wprowadzić, on zbuduje aglomerację na zasadzie współpracy z okalającymi miasto gminami. Ledwie kilka tygodni temu Poznaniacy opracowali dokument pod nazwą Zielona Księga, który ma być strategią rozwoju aglomeracji do 2020 roku. Trwają konsultacje, które mają pomóc ją udoskonalić. Samorządowcy z Wielkopolski już wydają się jednak zadowoleni.
- Chodzi nam o szybszy, lepszy i tańszy rozwój gmin wchodzących w skład metropolii - tłumaczy prezydent Grobelny.
Tomasz Łęcki, burmistrz miasta i gminy Murowana Goślina niedaleko Poznania, podkreśla, że mniejsze samorządy nie boją się dominującego udziału Poznania w przedsięwzięciu. - Jest u nas inaczej niż w wielu tworzących się w Polsce metropoliach.
Staramy się szukać konsensusu, bo tylko to ma sens w budowaniu całego związku - twierdzi samorządowiec.
Wielkopolskiej metropolii - jak niemal wszystkim innym - zależy głównie na spójnym zarządzaniu komunikacją, oświatą, drogami, gospodarką wodnościekową, gospodarką odpadami czy też służbą zdrowia. Wspólnymi projektami i pozyskaniem funduszy na ich realizację zajmie się powstające w Poznaniu Biuro Metropolii.
Ile kandydatur?
Od kiedy nad Wisłą rozmawia się o metropoliach, co jakiś czas pojawiają się nowe liczby (od 1 do 12) zasługujących na to miano miast. Wojciech Michalski, członek Państwowej Rady Gospodarki Przestrzennej, w której reprezentuje Związek Powiatów Polskich, tłumaczy to wprost: - Według skali światowej, to nie ma u nas żadnej metropolii, w skali europejskiej może są dwie, w skali krajowej może nawet kilkanaście.
Liczby i definicyjne niuanse zapędziły dyskusję o polskich metropoliach w ślepy zaułek. Nazwijmy rzecz po imieniu. Nasza metropolia to duży organizm miejski, centrum władzy administracyjnej, lokalne centrum nauki, kultury i biznesu, miasto w pierwszej lidze miast krajowych, które chciałoby być (lub jest) widoczne na arenie europejskiej.
Jakość metropolii w Polsce mierzy się różnymi wskaźnikami (liczba ludności, potencjał gospodarczy, inwestycje, wynagrodzenia, miejsca pracy, komunikacja, poziom usług, liczba oddanych mieszkań w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, ratingi itd.). Zawsze wygrywa Warszawa, podium to także Poznań i Wrocław, czwarty jest Kraków, piąte Trójmiasto, szósta Łódź.
Katowice znajdują się dopiero na siódmym miejscu, ale Metropolia Silesia - po powstaniu - w kilku miernikach mogłaby wskoczyć do ścisłej czołówki.
Tak czy inaczej - według rządowego planu rozwoju metropolii - na tych siedmiu powinna się zamknąć lista supermiast na szczególnych prawach. I dobrze byłoby, żeby tak się stało, bo wypada zważyć, że nawet Warszawa - a co dopiero inne potencjalne metropolie w Polsce - znajdują się daleko na liście największych i najbardziej prężnych miast w Europie. Warszawa jest w tej klasyfikacji za Budapesztem, Wiedniem i Pragą, choć dwa ostatnie miasta są od niej mniejsze.
Myśleć niesztampowo
Londyn, Berlin, Paryż, Nowy Jork, Sztokholm czy nawet Stuttgart - światowe metropolie charakteryzują się tym wszystkim, co polskie, a także brakiem fizycznych granic wewnątrz. Mają jeszcze jedną przewagę. Są, działają i myślą o rozwoju.
Podczas gdy włodarze naszych miast zwykle dopiero się dogadują.
Zdaniem ekspertów, w tworzeniu polskich metropolii nie możemy zatem być zanadto konserwatywni, musimy myśleć innowacyjnie - inaczej nigdy nie stworzymy zauważalnego (choćby w Europie) supermiasta. Takiego, do którego się migruje w poszukiwaniu sukcesu, sławy, lepszego życia. Praca, dobra płaca, sprawna i punktualna komunikacja - z jednej strony. Przyjazny dla środowiska charakter miasta, kulturowa różnorodność, dostęp do rozrywki, możliwości spędzania czasu wolnego - to z drugiej.
- W neoliberalnej optyce metropolie postrzegane są jako zaplecze dla działalności gospodarczej, miejsca rozwarstwienia i kontrastów. Tymczasem współczesne metropolie europejskie prześcigają się w ocenach, która z nich jest bardziej przyjazna człowiekowi, bardziej efektywna energetycznie, skuteczniej przeciwdziała zmianom klimatycznym, jest atrakcyjniejszym ośrodkiem twórczości i innowacji - mówi Beata Maciejewska, prezes fundacji Przestrzenie Dialogu.
Nowoczesne metropolie, jak zauważa Dariusz Szwed, konsultant m.in. Banku Światowego, Instytutu na rzecz Ekorozwoju, Greenpeace oraz WWF, chwalą się procentem mieszkańców należących do bohemy artystycznej przypadającym na zwykłych zjadaczy chleba.
- Twierdzą, że tam gdzie jest bohema artystyczna, tam też jest bogato, bo ludzie tworzą i realizują pragnienia wyższego rzędu niż tylko zapewnienie sobie codziennego bytu - tłumaczy Szwed. - Supermiasta szczycą się też np. wskaźnikiem różnorodności.
Dla rozwoju danego regionu ważna jest bowiem umiejętność zagospodarowania różnych kapitałów ludzkich - nie tylko pełnosprawnych mężczyzn w sile wieku, ale także kobiet, osób po 45. roku życia, osób z niepełnosprawnością i mniejszości seksualnych. Maciejewska i Szwed przygotowali ostatnio krytyczną analizę strategii rozwoju Metropolii Silesia do 2025 r., zwracając uwagę właśnie na braki w konurbacji górnośląskiej w tych aspektach, o których mówią. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Śmiałym załatwieniem sprawy metropolitalnych niedociągnięć przemysłowego Górnego Śląska byłby bez wątpienia mariaż z wypełnionym studentami, kulturą i atrakcyjnym turystycznie Krakowem.
Zdaniem przewodniczącego Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski Kazimierza Barczyka, w przyszłości takie zbliżenie - a może nawet połączenie metropolii krakowskiej i katowickiej - jest wręcz nieuchronne. Przyczynia się do tego autostrada.
- Krócej niż w godzinę dojechałem z centrum Krakowa do centrum Katowic, a często z jednego końca Krakowa na drugi jadę dłużej niż godzinę - mówi wprost Kazimierz Barczyk, podkreślając, że oba miasta mają lotniska i... potencjał 10 mln mieszkańców.
Metropolia śląsko-krakowska (ze wszystkimi swoimi przymiotami) byłaby bez wątpienia jednym z największych i najbardziej nowoczesnych organizmów miejskich tego typu w Europie. A już na pewno najbardziej różnorodną i zrównoważoną rozwojowo w Polsce. Pytanie tylko, czy mieszkańcy Krakowa, Katowic, Gliwic czy Dąbrowy Górniczej - i władze tych miast - rzeczywiście są w stanie sobie to w ogóle wyobrazić? Wydaje się, że tego króliczka trzeba będzie jeszcze długo gonić. Ważne, by z mocnym przekonaniem, że warto i że da się go w końcu złowić.
Rafał Kerger