Narasta ryzyko korekty na GPW
Co prawda podobne zdania, możemy powtarzać po każdej kolejnej sesji, ale nie sposób zachęcać do kupowania akcji po ostatnich wzrostach. I nieudanych sesjach z zeszłego tygodnia.
31.08.2009 09:47
Do realizacji zysków może zachęcić kilka pretekstów. Dziś kończy się okres publikacji wyników półrocznych, a wśród spółek, które zwlekały do ostatniej chwili jest kilka z WIG20 takich jak PKN, Lotos czy PGNiG. Nie chodzi nawet o to, czy ich wyniki rozczarowały, czy zaskoczyły pozytywnie, bo to zależy od oczekiwań, ale o fakt, że kończy się jeden z powodów do gry na zwyżkę. Część rynku może też dojść do wniosku - wczytując się w raporty - że wyniki spółek na obecnym etapie nie uzasadniają giełdowej wyceny akcji, która wzrosła zbyt szybko w relacji do możliwości poprawy zyskowności przez przedsiębiorstwa.
Osobną sprawą jest przebieg notowań ostatnich trzech sesji. Każda z nich kończyła się niżej niż otwierała, każda zaczynała się wzrostem dającym nadzieję na kontynuację trendu. Końcówka dnia przynosiła jednak spadki i wzrost obrotów, co sugeruje że rynek jest pod kontrolą podaży. Nie musi to oznaczać jeszcze rozpoczęcia spadków na GPW. Może wyjść z tego kolejny trend boczny - on także może schłodzić rynek. Ale kiedyś korekta 80-proc. wzrostu WIG20 od lutego zostanie przeprowadzona, a ryzyko jej pojawienia się rośnie z każdym tygodniem oczekiwania. Jeśli chodzi o inspirację danymi, to naturalnie najważniejsze będą liczby z rynku pracy w USA. U nas prognozy inflacji i Ministerstwa Pracy co do stopy bezrobocia jeśli nie będą drastycznie odbiegać od oczekiwań rynkowych, pewnie na rynki nie wpłyną. Licznie publikowane indeksy PMI mają potwierdzić, to co już wiemy - że sytuacja będzie się poprawiać. Również komunikaty po posiedzeniu Fed i ECB nie powinny zaskoczyć, w każdym razie nie pozytywnie. Bankierzy centralni
mogą z opóźnieniem informować o szansach na ożywienie, lub - co byłoby gorsze dla rynku - przestrzec przed ryzykiem nawrotu recesji. Takie ryzyko przecież wciąż istnieje - rynek konsumenta wciąż jest słaby, wzrost bezrobocia nie pozwala na wzrost pensji, ani na wzrost wydatków. Więc do fazy ożywienia gospodarczego może nam jeszcze sporo brakować. I ta myśl gdzieś z tyłu głowy jest pewnie obecna u inwestorów planujących długoterminowe strategie.
Poniedziałek może być jednak spokojny. Dane z Japonii są co prawda mieszane (wzrosła produkcja, ale spadła sprzedaż detaliczna), za to lepsze z Indii, gdzie wzrost PKB przyspieszył do 6,1 proc. (a my cieszyliśmy się ze znacznie słabszego wyniku w Polsce). Ale czynnikiem stabilizującym jest przede wszystkim święto w Wielkiej Brytanii i wyłączenie City z gry.
Emil Szweda Open Finance