Nie ma kar za śmieci
Katowice zarastają brudem, mieszkańcy czekają na kontenery i terminowy odbiór odpadów. Tak wygląda rewolucja śmieciowa w stolicy regionu. Winnych za ten bałagan nadal nie ustalono.
10.09.2013 06:22
Katowiccy urzędnicy z wielkim pobłażaniem traktują Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej, które od lipca zajmuje się odbiorem odpadów w mieście. Mimo, że urzędnicy mogą zerwać z firmą umowę albo nałożyć na nią karę w wysokości 50 tys.zł, nic nie zrobili do tej pory.
Urzędnicy przyznają, że po skargach i protestach spółdzielni mieszkaniowych miasto zgłosiło reklamację do MPGK. – Takie są procedury. Obecnie czekamy na wytłumaczenia MPGK – stwierdza Jakub Jarząbek (33l.) rzecznik UM w Katowicach.
Ale katowiczanie i tak są przekonani, że skończy się na niczym, a ustawa tylko ich uderzyła po kieszeni. – Płacę dwa razy więcej, a jest coraz gorzej. Jest brudno, śmieci wywożone są coraz rzadziej – nie ukrywa Jerzy Przybylski (70l.) z Katowic.
Zarządzanie odpadami w mieście nie podoba się również katowickim spółdzielniom mieszkaniowym. W piśmie do władz miasta krytykują sposób naliczania opłat pobierany przez miasto „z góry”. Miasto przez miesiąc posiada więc pieniądze, za które nie wykonano usługi. Spółdzielniom nie podoba się także opłacanie prowizji za przelewy opłat na rachunek magistratu.
Urzędnicy odpowiadają krótko: takie są przepisy. Powołują się na wykładnię ministerstwa środowiska. – Zgodnie z nią spółdzielnie i zarządcy budynków mają obowiązek przekazywać płacone przez mieszkańców opłaty na rachunek miasta. Tym samym żądania spółdzielni uważamy za bezpodstawne – dodaje Jakub Jarząbek. Katowiczanom pozostaje tylko płacić i nic nie żądać w zamian.