Nikt nie chce euro?
W poniedziałek widoczna była dalsza wyprzedaż europejskiej waluty. Po tym jak szczyt Unii Europejskiej okazał się tak naprawdę fiaskiem, Europejski Bank Centralny wyraził obawy, że pakiet pomocowy dla Irlandii może uderzyć w operacje płynnościowe przeprowadzane w strefie euro, a w rynkowych kuluarach zaczęto spekulować nawet o ryzyku obniżenia ratingu dla Francji ze względu na nadmierną ekspozycję tamtejszych banków na peryferyjnych rynkach długu, to trudno się dziwić, że nikt tak naprawdę nie chce mieć euro w swoim portfelu.
Gra przeciwko wspólnej walucie staje się po prostu coraz bardziej opłacalna dla spekulantów, gdyż postępujące po sobie wydarzenia zaczynają się układać w przewidywalne domino. A ewentualne problemy Francji i Hiszpanii mogą wpędzić europejską walutę w „stan krytyczny”. Efektem tego jest nie tylko spadek EUR/USD w okolice 1,31 po południu, ale historyczne minima EUR/CHF, czy też tak „egzotycznych par” jak EUR/AUD. W efekcie dolar dzisiaj zyskał mimo, że władze Korei Północnej zapowiedziały, że nie zareagują na poranne manewry Południa wokół wyspy Yeonpyeong, a rentowności amerykańskich obligacji drugi dzień z rzędu mocno szły w dół. W kraju niepewność, co do wspólnej waluty doprowadziła do osłabienia złotego. Po południu kurs EUR/PLN wyszedł powyżej poziomu 4,00, a USD/PLN zbliżał się do 3,05. Wyraźne spadki EUR/CHF sprawiły, że za franka trzeba było płacić już ponad 3,1550. Niestety, ale niewiele wskazuje na to, aby kurs szwajcarskiej waluty miał w najbliższym czasie odwrócić dotychczasowy trend. Wydaje się,
że test okolic 3,34 na CHF/PLN, które są maksimum z lutego 2009 r. jest kwestią najbliższych 3 miesięcy. EUR/USD: Rynek jest słabszy, niż można było to sądzić. Dzienne minimum zostało pobite już po południu. Kluczowym wsparciem są teraz okolice 1,3060, które wyznacza minimum z 29 listopada i 2 grudnia. Ich złamanie otworzy drogę do ruchu na 1,2960-1,3000. Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ (BOSSA FX)